środa, 22 lipca 2015

Stouty - podejście drugie

09/06/2015

71. Belhaven Scottish Stout (Belhaven), 7%
72. Lublin to Dublin (Pinta/o’hara’s) 6,5%
73. Belfast (Manufaktura Piwna) 6,5%
74. Noc Kupały (browar Perun) 6,4%

W lodówce zagnieździło się sporo stoutów, czas najwyższy się ich pozbyć. Tym bardziej, że wreszcie udało się postawić obok siebie Lublin to Dublin, Noc Kupały i Belhaven Scottish Stout. Belfast z Manufaktury Piwnej znalazł się w tym zestawieniu w charakterze chłopca do bicia. Zobaczymy jak sobie poradzi.

Test piany wygrywa bezapelacyjnie Belhaven, który nalewany był za trzema podejściami. Każde z pozostałej trójki wlewało się do szklanki bez oporów, za jednym razem. Zanim udało mi się przelać do szklanki zawartość butelki Belhaven, jakaś przyzwoita warstwa piany zachowała się tylko i wyłącznie na Nocy Kupały. Najsłabiej wypadł tu Lublin to Dublin – tutaj zachowała się tylko cieniutka warstwa.

Na początek atakujemy Noc Kupały. Nie nabijamy się z niezbyt szczęśliwego określenia gatunku piwa – Polish extra foreign stout. Mało przyjemny aromat karmelu i gumy arabskiej. Smak wytrawny, mało ciała, wodnisty. Karmel, gorzka czekolada, guma arabska (również w smaku, nie tylko w aromacie), na koniec mało przyjemna gorycz, cierpkość ściągająca policzki. Nie jest to obiecywana na etykiecie „wyważona goryczka”, to jest cholerna gorycz.

Belfast, określany przez producenta mianem „strong Irish stout!” (tak, tak, z wykrzyknikiem), nie pachnie niczym. No, może mokrymi kartonami trochę. W smaku jest słodki, karmelowy, rodzynkowy. Bardzo jednowymiarowy. Przypomina w smaku dawne piwa ciemne, trochę podpiwek Jędrzej, może kiepskiej jakości colę.

Lublin to Dublin, efekt współpracy irlandzkiego browaru O’hara’s i naszej rodzimej Pinty, z wykorzystaniem polskich płatków owsianych – piwo którego jestem najbardziej ciekaw. Szczególnie, że na szyjce opatrzono je takimi oto wyjaśnieniami – „o’hara’s An Independent Irish Brewery” „Pinta Famous Polish Brewery”. Bezkompromisowa otwartość na twarde fakty, czy grzech pychy? Zobaczymy za chwilę. Zanim do niego dotarłem, piany już na nim prawie nie było. Pachnie mieloną kawą, karmelem i gumą arabską. Ma więcej ciała niż Noc Kupały, to zdecydowanie. W smaku spalony nad ogniskiem (kto tego nie robił?) chleb, gorzkie kakao, niewiele więcej.

Na koniec sięgamy po Belhaven Scottish Stout. Piana zdążyła opaść, jednak ciągle jest jej trochę ponad centymetr. Aromat ma świeży, słodowy, nieskażony żadnymi sztucznymi akcentami, żadnej gumy arabskiej – palona kawa, słód, przyjemnie. W smaku jest pełne, wyważone. Wyraźnie czuć akcenty kawy, gorzkiej czekolady, palonego słodu. Smak bardzo przyjemnie wyważony, wyważony przyjemną, chmielową goryczką.

Oceny, rankingi. Jak zwykle. Mam wrażenie, że po pierwszym spotkaniu z całą czwórką, pierwsze i ostatnie miejsce są dość stanowczo i twardo obsadzone. Drugie i trzecie ciągle są do ustalenia. Jeszcze parę chwil. Popijam dwie pretendentki do drugiego miejsca ponownie. I ponownie. I już wiem.


Na pierwszym miejscu bezapelacyjnie Belhaven Scottish Stout. Na drugim – Noc Kupały. Trzecia tym razem (co za zaskoczenie!) o’hara’s/Pinta. Na końcu – też żadne zaskoczenie – Belfast z Manufaktury Piwnej. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz