środa, 17 lutego 2016

Kilku ciemniaków raz jeszcze



449. Butautų Tamsus alus (Taruškų alaus bravoras) 5,5%
450. DAB Dark Beer (Dortmunder Actien-Brauerei) 5%
451. Cornelius Dunkel (Sulimar Sp. z o.o.) 5,9%
452. Svijanská Kněžna (Svijany) 5,2%
453. Połczyńskie Czarne (Fuhrmann S.A.) 4,5%

Dzisiaj znowu na ciemno, choć nie tak górnofermentacyjnie, jak ostatnio. A właściwie to całkiem dolnofermentacyjnie – pięć piw z gatunku ciemny lager. Wśród wystawionych dzisiaj zawodników mamy reprezentantów Litwy (Butautų Tamsus alus), Niemiec (DAB Dark Beer), Czech (Svijanská Kněžna), naprzeciwko którym wystawiliśmy dwóch polskich – Conrelius Dunkel i Połczyńskie Czarne. Dlaczego akurat te piwa? Głównie dlatego, że akurat były dostępne, albo wpadły mi w prezencie (dzięki, Piotrze!), choć prawdą też jest, że chęć ponownego spróbowania niektórych z nich chodziła mi po głowie już od jakiegoś czasu. I tak, chciałem zobaczyć jak sobie aktualnie poczyna Połczyńskie Ciemne. Pierwsze warki poszczególnych piw z połczyńskiego browaru, tuż po jego otwarciu, potrafiły zrobić wrażenie i dać nadzieję, że oto idzie nowe – starannie zestawione i fachowo uwarzone piwa robione w Polsce są wreszcie faktem. Dość szybko (czemuż to, ach czemu, zdarza się to tak często?) jednak piwowarzy spod szyldu Fuhrmann S.A. postanowili znaleźć sobie zajęcie inne niż staranne warzenie piwa, zaczęli ciąć kanty, grać w warcaby, czy cerować skarpetki. Podczas gdy mieli warzyć piwo. No i oferowany przez nich zestaw podstawowych lagerów dość szybko ustawił się – jakościowo – w jednym szeregu z takimi wypasami, jak wyroby Browaru Staropolskiego w Zduńskiej Woli, czy Browaru Witnica. Naciąwszy się kilkakrotnie na paskudne Zdrojowe, już nie zaglądałem do innych wersji, więc do dzisiaj nie wiem co z Czarnym.

Innym piwem, które znalazło się dzisiaj na naszym stole nieprzypadkiem, jest DAB. Jest to dla mnie swego rodzaju podróż sentymentalna do odległych czasów, kiedy to DAB jawiło mi się najlepszym piwem świata. I pewno pod paroma względami na ten tytuł zasługiwało. Oto w czasach, kiedy każdą kupowaną w sklepie butelkę piwa sprawdzało się pod światło pod kątem ewentualnej obecności kilku much, gluta zakatarzonego piwowara, czy też zapitej na śmierć (bo przecież nie utopionej) myszy, zdarzało mi się wsiadać do syrenki 105 moich rodziców i mknąć na urwanie karku do Kostrzyna (tego, co to ostatnio znany jest z Woodstocku), gdzie znajdował się najbliższy Pewex. Tam zamieniałem nielegalnie zdobyte na międzynarodowych OHaPach waluty na zgrzewki puszkowanego (!) piwa. I najczęściej było to właśnie DAB. O rozkoszach piwakowania wraz z tymi zgrzewkami nad jeziorem w Moryniu wspominał nie będę. Tak przy okazji, piszę o tym w gruncie rzeczy tylko i wyłącznie z nadzieją, że przeczyta to ktoś decyzyjny i wreszcie przyzna należne mi odznaczenie, jakieś Virtuti Valutari, za walny wkład w obalenie systemu komunistycznego przez owe walutowe deale sprzed ponad trzydziestu lat. Tak czy owak, minęły te emocjonujące dekady, a na półkach normalnych sklepów, za złotówki, pojawiło się i uśmiechało do mnie sentymentalnie od jakiegoś już czasu DAB Dark Beer. W końcu uległem. Kupiłem.

Jeśli chodzi o barwę, to DAB, Svijany i Połczyńskie są ciemnobrązowe, ledwo przejrzyste, z rubinowymi przebłyskami. Cornelius i Butautų również brązowe, jednak Cornelius jest zdecydowanie mniej ciemne od pozostałych, a Butautų jest wyraźnie jasne, brązowe.

Najładniejsza, najbardziej naturalna, i najbardziej trwała piana utworzyła sie podczas nalewania na Svijany, Cornelius i DAB, i w tych szklankach podczas opadania osadziła się na ściankach. W kategorii piany, jej trwałości i jakości, najsłabiej wypadło Butautų, na którym piana dość szybko zredukowała się do cienkiej warstwy, po czym uległa poszarpaniu i odsłoniła mniej więcej połowę powierzchni piwa.

Butautų Tamsus alus (niepasteryzowane, niefiltrowane) – w aromacie karmel, powidła śliwkowe, zboże, nutka cytryny. Po chwili ujawnia się aromatyczne, śmietankowe toffi. Aromat przyjemnie słodki, apetyczny. Smak lekki, jednak nie wodnisty. Momentami przypomina bardziej kwas chlebowy niż piwo – akcenty zbożowe, chlebowe, razowe. Nutki prażonych orzechów włoskich. Lekka goryczka, jak ze skórek orzechów włoskich. Na finiszu delikatne akcenty grzybów leśnych. Przyjemne, fajne piwo.

DAB Dark Beer – aromat ma zdecydowanie bardziej wytrawny, a w nim przede wszystkim akcenty palonego słodu i podmokłej łąki. Odrobina orzechów włoskich, nutka wosku do podłogi, wyprawionej skóry. Aromat raczej oszczędny, stonowany. Smak jest zdecydowanie wytrawny, pełen akcentów palonych, zbożowych, odrobinę kwaskowości. Smak W sumie, mało złożony, prosty, niewyszukany. Trochę rozczarowuje ta podróż sentymentalna.

Cornelius Dunkel (14,9 Blg, pasteryzowane) ma w aromacie rodzynki i marcepan, orzeszki koli. Całość trąci sztucznością, aromatami z kolorowych cukierków (Skittles). Piwo to ma smak przesłodzonej, butelkowanej garażowo coli. Plus jakaś sztuczna gorycz. I słodycz i gorycz zalegają obleśnie na podniebieniu. Z akcentem na „obleśnie”. Straszne piwo, godne najgorętszego odradzenia.

Svijanská Kněžna (13 Blg, niepasteryzowane) ma w aromacie całe mnóstwo słodu, w tym palonego słodu, odrobina palonego drewna, kandyzowane cytrusy, nutki karmelu. Aromat ciepły, bogaty i obiecujący. Smak czysty, zharmonizowany, przyjemny. Jest tu słodowość, są nuty palone, jest odrobina karmelu, jest bardzo przyjemna, świetnie dobrana – i co do mocy i co do jakości – goryczka. Idealny, lagerowy poziom wysycenia. Bardzo dobre piwo.

Połczyńskie Czarne (pasteryzowane) – w aromacie palony słód, karmel i całe mnóstwo kaszki ryżowej dla niemowląt. Skórka żytniego chleba na zakwasie. Przeszkadza trochę nieco zbyt wysokie wysycenie – bąbelki paraliżują na chwilę język i podniebienie. Mnóstwo akcentów kawowych, ale przede wszystkim wszechobecny karmel. Cukierki Kopiko. Można odnieść wrażenie, że piwo uwarzono rozpuszczając tony karmelu w wodzie, dodano trochę rozpuszczalnej kawy i maksymalnie nasycono CO2. Przy bliższym poznaniu, bardzo nieprzyjemne piwo.

Zwykle w przypadkach, gdy mamy pięć piw, nawet jeśli nietrudno jest zdecydować się które wygrywa, trudno jest ustalić całą resztę rankingu. Tym razem jednak jakoś bez większego problemu piwa ustawiają mi się bardzo wyraźnie w kolejności, w jakiej sięgnąłbym po następne. Oto mój dzisiejszy ranking:

1. Svijanská Kněžna
2. Butautų Tamsus alus
3. DAB Dark Beer
4. Połczyńskie Czarne
5. Cornelius Dunkel

Moja współdegustatorka potwierdza. Potwierdza, że nie ma problemu z ustaleniem kolejności. U niej jednak miejscami zmieniły się pierwsze dwa. U niej wygrywa piwo z Litwy, a na drugim miejscu plasuje się Svijanská Kněžna. Pozostałe ustawiają się w dokładnie tej samej kolejności, co u mnie. I niech tak zostanie. Nieprędko chyba teraz włożymy znowu jakiekolwiek Połczyńskie do koszyka. Cornelius natomiast oficjalnie dołącza u nas do takich marek, jak Perła, Harnaś, Kasztelan – wynalazków w najlepszym razie piwopodobnych.



czwartek, 11 lutego 2016

I znowu się nam postouciło



446. Sean Dry Stout (Browar Wąsosz) 5%
447. Tenczynek Imperial Stout (Browar Tenczynek) 9%
448. Mała Czarna Cream Stout (Browar Dukla) 4,8%

Z obserwacji tego, co dzieje się w piwnej blogosferze, na stronach i fanpejdżach browarów i tzw. browarów, można wyciągnąć wniosek, że wyznawcy rewolucji piwnej w Polsce, niestrudzeni w poszukiwaniach coraz to nowych, coraz to innych, coraz to bardziej wymyślnych piw, już dawno przestali zwracać uwagę na pierwsze-lepsze IPA, sztandarowe wszak piwo wspomnianego kultu, a znaleźli sobie nowy obiekt westchnień. Otóż okazuje się, że stout, a najlepiej jak będzie to Imperial Stout (duże litery z szacunku dla gatunku, zaznaczam również, że pisząc te słowa klęczałem przed komputerem z należytą rewerencją) to od jakiegoś czasu jest to. Zupełnie jak niegdyś Coca-Cola. Nie może być inaczej, wszak piwo to spełnia kilka kluczowych kryteriów, czyniących zeń obiekt pożądania większości piwoszy-smakoszy. Po pierwsze, Imperial Stout ma z definicji bardzo wyraziste akcenty aromatyczno-smakowe – goryczka w nim pochodzi nie tylko od zastosowanego w procesie warzenia chmielu, ale wywodzi się również z zastosowania palonego, z natury gorzkiego słodu w zasypie. A przecież im bardziej gorzko, tym lepiej, bo przeciętny wyznawca rewolucji nie będzie sobie zadawał trudu, by doszukiwać się niuansów smakowych w piwach dobrych, starannie zestawionych, prawidłowo uwarzonych i nachmielonych. Nie, rewolucjonista potrzebuje silnych wrażeń, a Imperial Stout je zapewnia. Po drugie, Imperial Stout (zwany czasem Russian Imperial Stout, nazwa z lubością skracana do RIS – umiejętność skracania i jego częstotliwość rośnie wraz z rewolucyjnym zaawansowaniem rewolucjonisty) daje w czapę! Zawartość alkoholu w Imperial Stout oscyluje nawet w okolicach wartości dwucyfrowych, a przecież o to chodzi, żeby piwo poczuć nie tylko na kubkach smakowych. Po to się piwo pije, by się co nieco sponiewierać, nieprawdaż? Jasne, że nieprawda! Nikt się do tego nie przyzna, przecież my tu w sprawie smaku, my degustujemy, prowadzimy poszukiwania, odkrywamy nowe akcenty, aromaty… I nic to, że współcześnie nie ma śladu uzasadnienia dla tak wysokiej zawartości alkoholu – piwo nie spędza już długiego czasu na statkach, którymi wożone było z Anglii do Rosji, więc nie trzeba go dodatkowo konserwować wysoką zawartością alkoholu. Również spożywanie tego piwa w nieco bardziej surowym niż brytyjski klimacie nie jest uzasadnieniem dla wysokiej mocy trunku. Tę sprawę współcześnie załatwia centralne ogrzewanie. Naprawdę.

Dzisiaj u nas trzy stouty, trzy różne wariacje na temat gatunku. Mamy na stole kolejne piwo z wąsem z Browaru Wąsosz, a mianowicie Sean Dry Stout. Mamy Małą Czarną Cream Stout (czyli z dodatkiem laktozy, czasem określane mianem milk stout) z Browaru Dukla. Mamy wreszcie Imperial Stout (a co!) z Tenczynka. Wąsosz rzadko kiedy zawodzi, Dukla jak dotąd zachowywała się poprawnie, natomiast w przypadku Tenczynka na wiele nie liczymy. Ucieszymy się więc na pozytywne zaskoczenie. Jeśli nam Tenczynek takowe zechce zgotować, rzecz jasna.

Przy okazji, nie żebym się czepiał jakoś specjalnie, ale jednolita szata graficzna etykiet wąsatych piw z Wąsosza może niekoniecznie jest dobrym pomysłem. Naprawdę nie wiem ile razy przechodziłem koło półki, na której stało sobie grzecznie Sean, i nie zauważyłem, że jest tam jakieś piwo, którego jeszcze nie piłem. One na pierwszy rzut oka – szczególnie z odległości klient-półka – wyglądają bardzo podobnie. Albo to ja jestem ślepy, czego nie wykluczam.

Nalewamy. Piana – poza Tenczynkiem, na którym utrzymała się w miarę długo – zredukowała się do cienkiej warstwy, składającej się głównie z drobnych pęcherzyków. Na Wąsoszu dość szybko uległa poszarpaniu i zostawiła sporą część powierzchni piwa bez przykrycia. Wszędzie co najmniej beżowa, na Małej Czarnej – zwyczajnie brązowa. Wszystkie trzy piwa są ciemnobrązowe, niemal czarne, nieprzejrzyste.

Sean Dry Stout (13 Blg, IBU 25, pasteryzowane) – pachnie gotowaną ciecierzycą, krówkami i kiepskiej jakości serem żółtym, lekko wędzonym, trochę palonego zboża. Akcenty sera z czasem łagodnieją i rozpływają się wśród kawowej paloności. Smak dość lekki, kawowo-zbożowy, z przyjemną nutką spalenizny i bardzo subtelną, jednak wyraźnie wyczuwalną goryczką – i tą paloną i tą chmielową. Nasycenie na przyzwoitym poziomie. Bardzo przyjemne piwo.

Tenczynek Imperial Stout (24 Blg, niefiltrowane) – w aromacie kawa, syrop na kaszel, czekolada, ciężki, kremowy  tort czekoladowy na wskroś przesączony alkoholem. W smaku ciężkie, zalegająco słodkie, z akcentami prażonego miodu, karmelizowanego cukru. Słodki, ciężki syrop migdałowy. Akcenty kwaśne z każdym łykiem coraz mocniejsze i coraz mniej przyjemne. I wszechobecny alkohol. Kiepski, gorzałkowaty. Plus gorycz – niefajna, ciężka, zalegająca w przełyku gorycz guajazylu. Wysoki poziom obleśności.

Mała Czarna Cream Stout (14 Blg, niepasteryzowane, niefiltrowane) – aromat najbardziej kawowy spośród dzisiejszych zawodników, nutki gumy, jak stary dmuchany materac, który jednak dość szybko się ulatnia i nie doskwiera, akcenty palone. W smaku kawa i migdały – coś jak kawa z amaretto. Smak gładki, delikatny, wręcz kremowy. Lekka kwaskowość, odrobina spalenizny, gorzka, wytrawna czekolada, goryczka. Może trochę za sucho, za wytrawnie, za gorzko, choć piwo ewidentnie ma potencjał.

No i się wypiło, no i trzeba by jakoś ocenić, w ranking ustawić – przy zastrzeżeniu (dla rewolucyjnych ortodoksów), że to trzy różne wersje, że porównywanie wprost nie ma większego sensu, ale że przecież to nie zawody w łyżwiarstwie szybkim, gdzie jedna tysięczna sekundy robi różnicę, więc luz wrzucamy. Oto i dzisiejszy ranking, czyli po które z opisywanych dzisiaj piw najchętniej sięgnąłbym po raz drugi:

1. Sean Dry Stout
2. Mała Czarna Cream Stout
3. Tenczynek Imperial Stout

I stało się, że RIS z gracją omył ścianki zlewu w naszej kuchni. Nie daliśmy rady wypić tego czegoś do końca. Co nie znaczy, że na świecie nie istnieją dobre RISy. Tenczynek Imperial Stout po prostu nie jest jednym z nich. Ale to chyba dla nikogo nie jest wielkim odkryciem.

Aha, powyższy ranking jest absolutnie jednogłośny.


poniedziałek, 8 lutego 2016

Lagery. Znowu po sąsiedzku.



444. Bakalář za studena chmelený (Tradiční pivovar v Rakovníku) 5,2%
445. Altenmünster Urig Würzig (Allgäuer Brauhaus) 4,9%
Pierwsza Pomoc (Pinta) 4,1%

W ramach przygotowań do lata i sezonu na lekkie, jasne piwa – wszak pogoda za oknem sugeruje, że nie dalej jak za miesiąc zaczniemy narzekać na upały – postanowiliśmy przypomnieć sobie jak smakuje lager. Gdybyśmy chcieli pójść na łatwiznę, jedno z nas skoczyłoby do najbliższej Żabki, wróciło z dwoma czteropakami – jednym Żywca i drugim Warki – i sprawę mielibyśmy z głowy. Ale my na łatwiznę nie chodzimy. I żeby to udowodnić, po raz kolejny urządzamy sobie międzynarodowe starcie. Po sąsiedzku, żeby zbyt daleko nie trzeba było śmigać. Tak więc, mamy dziś na stole zawodników z Czech, Niemiec i Polski – trzech krajów, co to lagerem stoją. W ramach wspomnianego niechodzenia na łatwiznę, w polskich barwach wystawiamy wyrób Browaru Pinta. Kiedyś już smakowana i oceniana Pierwsza Pomoc (stąd brak numerka na liście startowej powyżej) otrzymuje niniejszym szansę na rehabilitację, bo o ile mnie pamięć nie myli, jakoś specjalnie poprzednim razem się nie popisała. W czeskich barwach występuje dziś dostępne dość powszechnie ostatnio Bakalář za studena chmelený (chmielone na zimno), Niemców zaś reprezentuje Altenmünster Urig Würzig. Niedostępne u nas aż tak powszechnie, bez problemu jednak do kupienia niemal w każdym sklepie z napojami tuż za naszą zachodnią granicą. Dlaczego te trzy, a nie inne? Bo akurat te trzy nawinęły mi się pod rękę, kiedy ostatnio byłem w piwnicy w poszukiwaniu czegoś do wypicia.

Przy okazji przypomnieć chciałem – bo pisaliśmy o tym jeszcze we wstępniaku, na pierwszej stronie naszego bloga, dokąd w razie potrzeby odsyłam – nie jesteśmy kolejnym super-poważnym blogiem, analizującym każde piwo co do stopnia Blg, skład zasypu, rodzaj chmielu i na którym etapie podchmielono którym. Takich blogów jest w internecie wystarczająco dużo, byśmy nie widzieli potrzeby tworzenia kolejnego. Nam chodzi o to, by piwo smakowało. Jesteśmy konsumentami. Wzorowymi. To na wypadek gdyby ktoś znowu żachnął się na zestawienie Pierwszej Pomocy o 10,5 Blg z Bakałarzem, gdzie ewidentnie jest 12 Blg. Nawet jeśli etykieta milczy na ten temat. Albo że Bakałarz było chmielone na zimno, przez co klasyfikuje się do zupełnie innej kategorii. W nosie to mamy. Koniec końców, piwo ląduje na naszych podniebieniach i tam ma dawać radość. A jak piwowar to osiągnie, to już jego sprawa. W końcu to my mu za to płacimy.

Tak czy owak, dekapslujemy butelki, otwieramy, nalewamy. W konkursie na najlepszą pianę, wygrywa bezapelacyjnie Pierwsza Pomoc – piana na nim jest wysoka, sztywna, trwała. Pozostałe dwa pokrywają się standardową pianą, jak przystało na przyzwoity lager, która jednak dość szybko redukuje się do cieniutkiej warstwy bąbelków, z których jedynie odrobinę osadza się na ściankach szklanek. Piana Bakalařa ma barwę nieco przybrudzonej bieli, w odróżnieniu od pozostałych dwóch, które są śnieżnobiałe.

Bakalář za studena chmelený (pasteryzowane) – aromat ma dość blady, typowo lagerowy, a w nim zboże, lubczyk, miód. Z czasem pojawia się aromat kleju na znaczkach i nieco lekkich owoców – nieco brzoskwiń i słodkich jabłek. Ten akcent kleju jakoś tam specjalnie nie przeszkadza, piwo pachnie ładnie i prosi by je wychylić. Smak jest zbożowy, owocowy (jabłka), ma w sam raz ciała, no i nurza się w oparach bardzo przyjemnego chmielu. Nie ma się czego czepić, może poza odrobinę zbyt niskim wysyceniem, ale też nie ma się czym jakoś specjalnie zachwycić. Poprawne, przyzwoite piwo.

Altenmünster Urig Würzig (pasteryzowane) – ma w aromacie ciepły, odrobinę owocowy, lekko przypieczony słód. To przypieczenie to delikatny akcent świeżego chleba, takiego prawdziwego, na zakwasie. Delikatny powiew kminku z kiszonej kapusty. I sauerkrauta w ogóle. Po chwili pojawia się pewna owocowość, głównie dojrzałe brzoskwinie. Smak jest odrobinę bardziej pełny, bardziej słodowo-zbożowy od poprzednika. Są w nim lekkie nutki karmelowe, jest odrobina owoców. Chmiel jest tutaj na swoim miejscu, pilnuje tylko by za słodko nie było, natomiast nie ma żadnej funkcji ponad to. Z czego zresztą doskonale się wywiązuje. Nie ma tu jakiejś feerii akcentów smakowych, jest za to bardzo grzecznie poukładane, porządne piwo. W sam raz wysycone. Zdradziecko pijalne.

Pierwsza Pomoc (10,5 Blg, IBU 33, pasteryzowane, warzone w Browarze Zarzecze) – w aromacie bardzo fajny, wyrazisty słód, nad którym unoszą się sympatyczne akcenty chmielu w postaci typowo ziołowych nutek – szałwia, świeży szczaw, lubczyk, trochę selera. Ładnie poukładany aromat, przyjemny, zachęcający. Smak… No właśnie, ten smak. Pinta, cholera, piwa robić nie potrafi. That’s official. Już przy pierwszym pociągnięciu, natychmiast, gdy piwo dopadnie podniebienia, następuje atak bardzo kiepskiej jakości (jak sądzę) chmielu. Chmielu, który jest po prostu gorzki. Nie jest to gorycz intensywna, dominująca, jest jednak wystarczająco nieprzyjemna, by popsuć całą frajdę. Słodowa baza, mimo zestawienia w niej aż pięciu rodzajów słodu, jest płaska, bez wyrazu, nudna jak flaki z olejem. Piwo nie ma do zaoferowania nic, co kazałoby do niego wrócić. Porażka na całej linii. Nie licząc piany i aromatu, ale to akurat piwa nie czyni. „Pinta. Radość z warzenia” – głosi slogan na etykietach piw Pinty. Szkoda, że nie ma radości z ich picia, mówi na to najlepsza ze współdegustatorek. Włączamy ban na Pintę na kolejne pół roku.

Dzisiejszy ranking:
1. Altenmünster Urig Würzig
2. Bakalář
3. –
4. Pierwsza Pomoc

Werdykt jest jednogłośny i prawomocny.