wtorek, 21 lipca 2015

Ale (czemu znowu) Pinta?

10/05/2015

31. A Ja Pale Ale (Pinta) 4,5% 

Jak dotąd, srodze zawiodłem się na produktach spod szyldu Pinta. W trzech degustacjach porównawczych wyroby tych ambitnych – niewątpliwie – chłopców poległy z kretesem w zestawieniu z wyrobami innych piwowarów. I nie chce być inaczej. Postanowiłem więc napić się kolejnego pintowego piwa bez żadnych porównań. Ot, po prostu, napić się piwa na koniec ciężkiego, pełnego wrażeń, ale zdecydowanie niedospanego weekendu. Padło na A Ja Pale Ale, piwo typu APA (American Pale Ale), które parę dni temu polecał mi pewien sympatyczny młody człowiek, podobnie jak ja prowadzący swoje birofilskie poszukiwania.

Pierwsze wrażenie nienajmocniejsze. Po raz kolejny na wierzch wychodzi – i przesłania wszystko – obsesja chłopaków z Pinty na temat chmielu. Jakby nikt im nigdy nie powiedział, że w piwie chmiel jest tylko przyprawą. Piwo robi się ze słodu, niedorostki browarnicze cholerne! Grapefruitowe, gorzkie akcenty są wszędzie, są one i tylko one. Plus jakaś żywica. Też kończąca się gorzko i mało przyjemnie. Przez to paskudztwo dzielnie przebija się słód. I trzeba oddać twórcom tego dzieła honor – mniej więcej w połowie szklanki, słód zwycięża i zaczyna wreszcie panować na podniebieniu. Jednak mimo wysiłków włożonych w komponowanie słodowej bazy z czterech różnych rodzajów słodu, to zbożowe panowanie wcale nie jest jakoś specjalnie złożone, czy zachwycające. Ot, nie jest źle, jest w sumie nawet całkiem nieźle, ale gdzie te rewelacje?




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz