wtorek, 28 lipca 2015

Chmielowo-cytrusowo, głównie po amerykańsku, czyli znowu (L)IPA



169. Bass Reeves Black IPA (Faktoria) 6,5%
170. Salamander AIPA (Browar Stu Mostów) 6,8%
171. American IPA (Browar Kormoran) 6%
172. IPA Reserve (Greene King) 5,4%

Dzisiaj na dobrą, chmielową końcówkę dnia, zaordynowaliśmy sobie cztery piwa w stylu IPA (India Pale Ale), przy czym dwa z nich chmielono amerykańskim chmielem (a więc AIPA), a w jednym przypalono nieco słód, no i wyszło Black IPA. Dwa pochodzą z polskich browarów kraftowych, jedno z regularnego polskiego browaru (Kormoran), no i jedno przyjechało do nas z Anglii w ramach ostatniej oferty Lidla. Zobaczymy co się wydarzy. Już przy nalewaniu okazało się, że ani na wyspach, ani w stosunkowo dużych browarach (Kormoran) nie troszczą się zbytnio o pianę na piwie. Tymczasem polskie Krafty – oni wiedzą jak zrobić obfitą, gęstą, naturalnie wyglądającą pianę. Plus dla nich.

Bass Reeves (15,1 Blg, IBU 65, pasteryzowane) pachnie grapefruitem, żywicą sosnową, w tle palonym słodem. W smaku jest lekkie, przede wszystkim goryczkowe, cytrusowe, po czym następują akcenty palonego słodu, nieprzyjemnie smakującego karmelu, gumy arabskiej, kleju do znaczków. Finisz alkoholowy, wręcz gorzałkowy. Okazuje się, że Bass Reeves zdołał zebrać w jednej szklance większość nielubianych przeze mnie akcentów. Niezły wyczyn, trzeba przyznać. Po paru chwilach, kiedy piwo miało już czas ogrzać się o kilka stopni, w aromacie na pierwszy plan wysuwa się bardzo nieprzyjemny karmel w postaci gumy arabskiej. I jakieś bulgoczące bagno. W smaku gorzki karmel, przypalony słód, gorzka gorycz.

Salamander AIPA (16 Blg, IBU 63, niepasteryzowane, niefiltrowane) ma aromat owocowo-kwiatowy. Akcenty przetrzymanych zbyt długo, lekko rozkłapciałych truskawek, trochę ścierki do podłogi. Im dalej, tym mniej przyjemnie. W smaku jest wyraźnie owocowe – znowu truskawki (tym razem w wersji raczej przyjemnej). Pojawia się nieuchronna goryczka chmielowa, a może nawet zwyczajna gorycz, ale jest ona całkiem nieźle zgrana z resztą orkiestry. Jest tam też słód. Po paru chwilach aromat przesunął się w stronę zgniłych truskawek z kompotu. Takich pokrytych grubą warstwą białej pleśni. A nawet sera pleśniowego. W smaku natomiast jest chemicznie słodko – znowu truskawkowo z kompotu, a nawet z syropu. Smak wygrywa z aromatem, to jest pewne.

American IPA z Kormorana (16 Blg, niefiltrowane, pasteryzowane)  pachnie tak, jakby do zlewu wylać sok z grapefruita, po czym odkręcić kolanko syfonu – taki rasowy aromat ścieków polanych cytrusami. Smak – mimo niefortunnego aromatu – jest zaskakująco przyjemny. Owocowy, słodowy, lekko kwaskowy, przykryty grzecznie chmielową goryczką. Co ważne, goryczka pojawia się dopiero po chwili, więc nie zabija innych akcentów smakowych zanim się pojawią. Po kilku chwilach aromaty rozbabranej kanalizacji przybrały na sile, teraz są ostre, atakują nozdrza bezlitośnie. No i ciągle są tam grapefruity. W smaku skoncentrowany sok z grapefruita. I już. Koniec, kropka. Tyle na temat złożoności, wielowarstwowości.

IPA Reserve w aromacie oferuje miód i słód. Plus owoce. Aromat ciepły i przyjemny. Zaglądam za winkiel, bo przecież gdzieś musi czaić się chmiel. Ale nie, nie ma go tam. Jest naprawdę delikatnie i przyjemnie. W smaku jest owocowo-kwiatowo, może nawet przez chwilę zalatuje perfumami. Po chwili pojawiają się wyraźne akcenty zbożowe. Wreszcie na koniec – przyjemna chmielowa goryczka. Taka w sam raz. Ani jej za dużo, ani za mało. Po kilku chwilach aromat zrobił się dziwnie niefajny. Jakby cytrynowa Warka Radler. I perfumy. Bardzo mało przyjemnie. Smak też przestał być przyjemny. Głównie kwiatowy, a przecież smakowanie kwiatów do przyjemności nie należy. Jest tam jednak ciągle słód i wyraźnie zharmonizowany chmiel. Początkowe wrażenie na podniebieniu jest jednak mało przyjemne. A potem znowu świeży ogórek w aromacie. I mniej kwiatów, za to więcej zboża w smaku. Oj, wycina hołubce na podniebieniu to IPA…

Czas na ocenę. Moim zdaniem, wygrywa angielskie IPA Reserve. Na drugim miejscu jest Salamander AIPA, na trzecim American IPA z Kormorana, a stawkę zamyka Bass Reeves z Faktorii. Zasięgam opinii źrenicy mojego oka, i okazuje się, że znowu jesteśmy absolutnie jednomyślni. Czyli coś w tym jest. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz