czwartek, 23 lipca 2015

Lagery lokalne i tuż zza miedzy

14/07/2015

127. Jabłonowo Jasne Pełne (Manufaktura Piwna Browaru Jabłonowo) 5,8%
128. Red Baron Jasne Pełne (Browar Zamkowy Racibórz) 4,5%
129. Kloster-Gold Hell (Kloster Scheyern) 5,4%
130. Pan Kot Lager (Czarny Kot) 6,2%
131. Krušovice 12 (Královský Pivovar) 5%

W ramach odtrutki po przechmielonych i generalnie słabych AIPA, dzisiaj porcja swojskich lagerów. Wśród nich znane i lubiane Krušovice, oraz zupełnie nieznane, niemieckie Kloster-Gold Hell. Pozostałe trzy pochodzą z browarów znanych nam już dość dobrze, więc mniej więcej wiadomo czego się spodziewać. Choć nigdy nie wiadomo, może tym razem Manufaktura Piwna pokaże lwi pazur?

Podczas nalewania do szklanek, wszystkie pięć piw pokryło się przyjemną pianą, przy czym Krušovice i Kloster-Gold wymagało dwóch podejść do operacji. Pozostałem nalały się za pierwszym razem. Po kilku minutach piana na Red Baronie skurczyła się do niebezpiecznie cienkiej warstwy.

Jabłonowo – „tradycyjne”, „wyprodukowane w zgodzie z najwyższymi standardami”, „długo leżakowane”, „szlachetne”, jak twierdzi kontretykieta – pachnie skwaśniałym twarogiem. Plus gdzieś tam jakiś lekki chmiel. W smaku jest kwaskowate, słodowe, lekkie. Może nawet trochę za lekkie, jak na swoje… No właśnie, nigdzie nie podano zawartości ekstraktu. Ale skoro wyciągnięto aż 5,8% alkoholu, to była ona niewąska. I gdzie to się podziało? Etykieta mówi też, że jest ono „dobrze nachmielone”. Jeśli tak, to ja poproszę o takie „dobre nachmielenie” każdego piwa – żadnych gorzko-grapefruitowych wariactw. Po prostu, lekki akcent chmielowej goryczki. Dokładnie tyle, ile trzeba. Obawiam się jednak, że zawartość chmielu jest jedynym atutem tego piwa. Po kilku chwilach, w drugiej kolejce, w aromacie pojawiają się akcenty miodowe i toffi. W smaku jednak nic nowego, nic dobrego się nie pojawiło. Piwo zupełnie nijakie.

Red Baron – znowu „tradycyjne receptury” (swoją drogą, ile receptur potrzebnych jest do uwarzenia jednego piwa?) – pachnie słodkimi ulęgałkami, pieczonymi ziemniakami. Już niemal zupełnie bez piany. Smakuje słodko, owocowo. I rzeczywiście da się wyczuć pieczone ziemniaki. Takie z ogniska – czuć lekkie przypalenie. Ale są to słodkie ziemniaki, a nawet bataty. Z piekarnika. Przy zawartości ekstraktu 12 Blg i zawartości alkoholu 4,5%, piwo to ma zdecydowanie więcej „ciała” niż smakowane przed chwilą Jabłonowo. Kwestią dyskusyjną jest jakość tego „ciała”. Po kilku chwilach aromat tego piwa zostaje zdominowany przez przyprawę do zup Maggi. W smaku jest już zupełnie zupowate. Słodko-mdlące.

Kloster-Gold Hell jest najjaśniejszym piwem w dzisiejszym zestawieniu. Pachnie grzecznie delikatnym chmielem. Plus aromaty świeżego siana, skoszonego na dzikiej, nieutrzymanej łące w upalny letni dzień. Może nawet trochę piołunu rosło na tej łące. W smaku jest lekkie, orzeźwiające, wyraźnie słodowe. Akcenty chmielu trzymają się na swoim miejscu i trzymają odpowiedni poziom. Bardzo przyjemne piwo. Po kilku chwilach w aromacie nic nowego się nie zadziało. W smaku w dalszym ciągu mamy do czynienia z wzorcowo słodowymi nutami, skontrowanymi bardzo delikatnie lekkim chmielem. Bardzo miła harmonia.

Pan Kot Lager – piwo z pazurem! (pisownia i interpunkcja producenta, z kontretykiety) pachnie słodem i owocami jarzębiny. W smaku jest pełne, słodkie, karmelowe. Ten karmel to jakiś słaby, sztuczny rodzaj. Choć wśród składników karmelu nie wymieniono. Po chwili suszone śliwki. Lekka kwaskowatość. Mało to przyjemne. W drugiej kolejce aromat przeszedł w stronę akcentów palonych  ziaren. W smaku w dalszym ciągu suszone śliwki, choć teraz są już odrobinę bardziej wytrawne.

Na koniec Krušovice, ekstrakt 12 Blg, przywiezione prosto z Czech, nie kupowane w polskim sklepie. Aromatu niemal nie ma. Trochę słodowości, ale trzeba się bardzo starać, by cokolwiek więcej tam znaleźć. Ale jak już się człowiek postara, to znajdzie akcenty świeżego chleba. Taka dostawa pieczywa do sklepu GS w Smolnicy gdzieś w latach osiemdziesiątych. Tak to pachniało. Niemal widzę te bochny chleba wykładane na wytarte półki i panią sprzedawczynię krojącą świeży chleb na ćwiartki, które chwilę później skubane były przez dzieciarnię. Byłem taką dzieciarnią, wiem co mówię. Smak wyraźnie słodowy, pełny. Bardzo przyjemna, delikatna otoczka chmielowa. I niewiele więcej. Kilka bardzo prostych akcentów aromatyczno-smakowych, ale stopień ich zharmonizowania godny podziwu. W drugim podejściu na jaw wychodzi jakaś kwiatowa nutka aromatyczna. W smaku nie wydarzyło się nic nowego – ani na plus, ani na minus.

Ustawiamy dzisiejsze piwka w rankingu.  Moim zdaniem, wygrywa Kloster Scheyern Kloster-Gold Hell. Na drugim miejscu plasują się Krušovice. Trzecie miejsce zajmuje Pan Kot. Czwarty jest Red Baron, a stawkę zamyka Jabłonowo. Moja lepsza połowa twierdzi, że wygrywa Niemiec. Aha, czyli się zgadzamy. Na drugim miejscu jest Czech. Znowu się zgadzamy! Trzecie jest Jabłonowo. Czwarty Pan Kot, a na końcu Red Baron. No i przestaliśmy się zgadzać przy trzeciej pozycji, cholera. Kolejny protokół rozbieżności.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz