środa, 22 lipca 2015

Kolejne Ale na tapecie

23/06/2015

91. Belhaven Scottish Ale (Belhaven) 5,2%
92. Old Bob Strong Premium Ale (Greene King) 5,1%
93. Primátor English Pale Ale (Primátor) 5%
94. Bernard Bohemian Ale (Bernard) 8,2%

Piwa górnej fermentacji, tradycyjne angielskie ale. No, niekoniecznie angielskie. Wśród dzisiejszych zawodników tylko jeden, Old Bob, pochodzi z Anglii. Belhaven warzony jest w Szkocji, natomiast Primatora i Bernarda nie trzeba przedstawiać nikomu, kto mieszka blisko polsko-czeskiej granicy. Piwa typu ale to stosunkowo nowy produkt u naszych czeskich przyjaciół. Ciekaw jestem jak im wychodzi. Popróbujemy, zobaczymy. Test piany wygrywa Bernard, który bronił się dzielnie przed przelaniem do szklanki. Na drugim miejscu Primátor. Belhaven i Old Bob nalały się bez problemu za pierwszym podejściem.

Nie mogę nie zwrócić uwagi na fakt, że Old Bob zawiera 5,1% alkoholu, a na etykiecie wyraźnie napisano „Strong Premium Ale”. Dla osób mniej obeznanym z mową Szekspira – „strong” znaczy „mocne”. Tak, tak, piwo o zawartości alkoholu ponad 5% jest po prostu mocne. Piwo, napój którego nazwa w prostej linii wywodzi się od słowa „pić” nie może zwalać z nóg po trzech butelkach. To zwyczajnie wbrew naturze.

Belhaven Scottish Ale pachnie delikatnie orzechami laskowymi i karmelem. Mleczna czekolada z orzechami. Zagęszczone mleczko do kawy. W smaku jest bardzo grzeczne, słodowe, pełne, kremowe, aksamitne. Toffi, karmel, Toffifee, orzechy laskowe. Bardzo przyjemne.

Old Bob ma w aromacie bardzo wyraźne młode orzechy włoskie i karmel. Trochę jakby guma arabska. W smaku bardziej wytrawne, bardziej szorstkie niż Belhaven. Kto inny powie, że bardziej zdecydowane w smaku. Tutaj wyraźnie da się wyczuć chmiel, który spycha profil smakowy piwa w kierunku bardziej korzennym, goryczkowym. Jakieś akcenty cytrusowe – kandyzowana skórka z pomarańczy. Gorzka czekolada, rodzynki. Z czasem smak wędruje wyraźniej w kierunku akcentów keksowych, choć gdzieś w tle pojawia się mniej przyjemna guma arabska.

Zapach Primátora to początkowo jeżyny w syropie. Te jeżyny gdzieś po chwili się ulatniają, ale pozostaje przyjemny, delikatny, owocowy aromat. A te owoce to zdecydowanie jakieś ciemne jagody. W smaku tutaj też wyraźnie czuć wpływy chmielowe, piwo jest bardziej wytrawne, bardziej wyraziste. Pojawia się jakiś obcy, niemiły element – gdybym nalał to piwo z puszki, to na pewno stwierdziłbym, że wali blachą. Ale przecież wylało się z butelki. Syrop klonowy walczy z goryczką chmielową. Dwóch się bije, a trzeci (piwosz) wcale nie korzysta. Po jakimś czasie profil smakowy Primatora dryfuje w stronę wodnistego kompotu na kwaśnych, niedojrzałych owocach.

Bernard początkowo pachnie pszenicznie, zbożowo. Po chwili ujawnia się aromat kwiatowy – ni to lipa, ni to akacja. Które z tych drzew by nie było, na pewno rośnie tuż obok łąki wysypanej kwiatami polnymi w upalny letni dzień. Smak Bernarda wyraźnie zmierza w kierunku belgijskich piw. Być może to wina wysokiej zawartości alkoholu o zbożowej proweniencji, podobnie jak u Belgów. Bardzo rozgrzewające. Sklejone ze sobą (gumą arabską najwyraźniej) akcenty miodu i mleczu.

Rankingi, oceny. Jak dla mnie, zdecydowanie wygrywa Belhaven, na drugim miejscu plasuje się Old Bob, na trzecim Bernard, a tuż za podium do zebranych uśmiecha się Primátor. Jak się okazuje, jest to werdykt jednogłośny.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz