177. Doctor Brew
Cascade IPA (Doctor Brew) 5,6%
178. Cycuch
Janowicki (Browar Miedzianka) 5%
179. Żywiec APA
(Żywiec) 5,4%
180. Panzerfaust
(Kraftwerk) 6,9%
Dzisiaj znowu mamy jakieś ale. A nawet cztery. Niecałkiem z
tej samej bajki, ale nie zawsze udaje się idealnie dobrać zawodników w naszej
konkurencji. Zaczęło się od tego, że wczoraj zasmakowaliśmy w piwie z
Miedzianki (Rudawskie) i postanowiliśmy pójść za ciosem. W dalszym ciągu dzięki
uprzejmości i cierpliwości Basi i Przemka, za co dziękujemy. Tak więc, był
sobie Cycuch Janowicki, który spróbowaliśmy obudować piwami o mniej więcej podobnym
charakterze – górna fermentacja, IBU w okolicach 40, takie tam. No i
wyciągnęliśmy co tam w lodówce było. Plus Żywiec, który normalnie w naszej
lodówce nie bywa. Za to bywa w obfitości niemałej w każdym sklepie, w którym
półkę z piwem zainstalowano.
Po przelaniu zawartości butelek do szklanek, okazało się, że
tak na pierwszy rzut oka Panzerfaust jest wyraźnie z innej bajki – pozostałe trzy
piwa mają mniej więcej tę samą głęboko złotą barwę, podczas gdy Panzerfaustowi bliżej
do ciemnego, brązowego koloru z lekkim rubinowym odcieniem. Doctor Brew też
jest o pół odcienia ciemniejszy od Żywca i Miedzianki. W innej kategorii –
piany – Doctor Brew jest zdecydowanie z tej kategorii, do której należy słynące
z piany Grodziskie. Nalanie go w ciągu dziesięciu minut graniczy z cudem. Piana
jest wysoka, naturalna, sztywna, trzyma się bardzo długo. Piana na Żywcu ginie
w oka mgnieniu. Z innych cech napierwszorzutocznych – wszystkie cztery nie były
filtrowane.
Doctor Brew Cascade IPA (14,5 Blg, IBU 56, niefiltrowane,
niepasteryzowane) w aromacie ma świeże, zielone jabłka plus, naturalnie cytrusy.
Nie są to jednak nieprzyjemnie gorzkie (nawet w aromacie) grapefruity, a raczej
mieszanka limonek, pomarańczy i mandarynek. Jak nie lubię chmielu, tak ten
aromat podoba mi się. Jest świeży i rześki, daje nadzieję na przyjemności na
podniebieniu. Na podniebieniu jest lekkie, powiedziałbym nawet wodniste. Ale
chmielem wali po kubkach, jakby Doctor chciał nas znieczulić natychmiast.
Widać, że na NFZ robi, nie w prywatnej klinice. Innymi słowy – kiepsko. Parę
kolejnych łyków i już wiem – Doctor Brew Cascade IPA to lekko aromatyzowany, chmielowy
roztwór wodny. Zawiera też – pewno dla urozmaicenia – akcenty obleśnej,
chlorowanej kranówy.
Cycuch Janowicki (12,5 Blg, IBU 42) przez warstwy grapefruitowej
goryczki w aromacie przepuszcza wyraźne akcenty słodowe. Plus owoce – dojrzałe renklody
i brzoskwinie. Takie bardzo dojrzałe, ciężkie. No i trochę jakby brzoskwiniowej
ice tea. Tu też dobrze się zapowiada. W smaku jest rześko, lekko, ale
zdecydowanie nie wodniście. Najpierw owoce – znowu te śliwkowate – po chwili
wyłania się szlachetny, pięknie łechcący kubeczki słód, a dopiero po kolejnej
chwili pojawia się delikatna chmielowa goryczka. Kurcze, w tej Miedziance
wiedzą jak piwo robić!
Żywiec APA (12,5 Blg) intensywnie pachnie grapefruitami. W
taki nieprzyjemny, twardo gorzki sposób. Plus jakaś taka perfumowa kwiatowość. Rodem z
tanich perfum. Po chwili pojawia się lekki akcent świeżego ananasa. W smaku
jest… dziwnie. Ni pies ni wydra. Niby słód, ale jakiś taki wytrawny,
niesłodowy. Niby zboże, ale jakoś bardziej chyba w smak obfituje zmiatany z
podłogi w silosach zbożowych pył. Jakieś tam delikatne akcenty owocowe próbują wystawić
łeb, stuknąć w podniebienie, odbić swoją obecność, ale robią to tak anemicznie
i w sposób tak nieokreślony, że nie sposób je sensownie opisać. A przede
wszystkim, smak jest płaski. Jak płaskowyż na Krecie. Ten sam smak, który zalewa
podniebienie na początku, trwa i trwa. Niezmiennie.
Panzerfaust Silesian Rye India Pale Ale ver. 2.0 (16,5 Blg, pasteryzowane,
niefiltrowane), warzone w browarze Jan Olbracht w Piotrkowie Trybunalskim na
zlecenie Kraftwerk – pachnie słodkim kompotem śliwkowym, trochę może powidłami.
Ślady kandyzowanego ananasa. Po chwili aromat ten – z regału z kompotami i
powidłami w supermarkecie – leci w kierunku sektora z karmą dla zwierząt
domowych. Każdy, kto kiedykolwiek przeszedł między tymi półkami, wie o czym
mówię. Taki konglomerat drażniących, nieprzyjemnych, wręcz obrzydliwych aromatów
suchej karmy. W smaku czuć przede wszystkim gorycz tych zastępów chmielu,
którym próbowano ukryć, że nie ma się pojęcia o robieniu piwa. Jest gorzko,
nieprzyjemnie, cierpko. A po chwil – gorzko. Trochę paskudnego karmelu.
Gdyby trzeba oceniać smakowane dziś piwka, wygrywa – znowu bezdyskusyjnie
– Cycuch Janowicki. Spojrzałem na mapy Google – do Browaru Miedzianka mam
raptem 16km… Na drugim miejscu (znowu baaaardzo odległym) – aż boję się to
powiedzieć – jest Żywiec. Trzeciego miejsca nie ma. Doctor Brew i Panzerfaust
są jednakowo obrzydliwe – choć każde na swój sposób – i zasługują co najwyżej
na miejsce czwarte. I niech sczezną w zlewie, do którego za chwilę trafią ich resztki.
Tak ponad pół szklanki każdego…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz