22/07/2015
162. Allgäuer Büble Bier (Allgäuer Brauhaus AG) 5,3%
163. Kapuziner Kellerweizen (Kulmbacher Brauerei) 5,1%
164. Köstritzer Kellerbier (Köstritzer) 5,4%
165. Pott’s Landbier (Pott’s) 4,8%
Dzisiaj założenie jest takie, że ma być smacznie. Żadnych
wynalazków o wątpliwej proweniencji. Tylko tradycyjne, niemieckie kellerbier. Jak
uczy doświadczenie, pod tym pojęciem mogą się kryć najprzeróżniejsze gatunki
piwa – alty, pszeniczne, dolnej i górnej fermentacji. Co prawda, żadnego z dzisiejszych
nie mieliśmy dotąd w ustach, ale też nigdy wcześniej nie zawiedliśmy się na
niemieckich nie-koncerniakach. Stąd powyższy zestaw. O żadnym ni wiemy nic.
Jedynie Köstritzer jest marką znaną wcześniej – jakiś czas temu piliśmy piwo
ciemne z tego browaru.
Kapuziner Kellerweizen i Allgäuer Büble Bier to piwa
pszeniczne, klasyczne weizeny, podczas gdy Pott’s Landbier Köstritzer
Kellerbier na pierwszy rzut oka są bliżej dunkeli. Wszystkie cztery piwa
podczas nalewania wytworzyły przepiękną, gęstą, naturalną pianę. Wszystkie, za
wyjątkiem Pott’s, są wyraźnie mętne, niefiltrowane.
Allgäuer Büble Bier ma rześki, lekki aromat typowy dla piwa
pszenicznego – akcenty bananów, śliwki, cytrusów, drożdży, słodu pszenicznego.
Bardzo przyjemny, bardzo zachęcający. Smak lekki, orzeźwiający. Owocowy – znowu
banany, ale też jakiś taki bardziej kwaskowaty owocowy akcent, jakby karambola.
Po chwili ujawnia się zboże, na końcu jakiś leciusieńki, delikatny chmiel.
Kapuziner Kellerweizen aromat ma dość oszczędny. Jest tam
słód, są owoce, są nawet pomidory (!) ale nie uderza w nozdrza tak intensywnie,
jak standardowe weizeny. Smak jest raczej pełny, słodowy, z akcentami
prażonymi, ciepłymi. Gdzieś w tle czai się lekka kwaskowość, charakterystyczna
dla weizenów, ale całość jest raczej słodka.
Köstritzer Kellerbier pachnie przyjemnie prażonym słodem,
może trochę karmelem, z akcentami wiśni, a może raczej powideł wiśniowych. Są
też powidła śliwkowe. Smak pełny, choć rześki. Akcenty prażone w dalszym ciągu.
Najwięcej prażonych orzechów laskowych, ale też słód, zboże, renklody. Chmiel
nie przeszkadza w rozkoszowaniu się smakiem. Jest sobie i się nie wtrąca
zbytnio. Na koniec, już w finiszu, pojawia się goryczka, ale jest to coś jakby
niedojrzałe śliwki, ale jest to dalej przyjemne. Wspomnienie z dzieciństwa,
kiedy u babci się wcinało śliwki prosto z drzewa.
Pott’s Landbier pachnie ciężkimi, palonymi słodami, odrobina
wody z ogórków, skórka z chleba, prażony słonecznik. Smak jest pełny, zbożowy,
chlebowy, może trochę kawy zbożowej.
Po, a właściwie ciągle jeszcze w trakcie dzisiejszej
degustacji, zaproponowałem mojej lepszej połowie, żebyśmy wyemigrowali
wreszcie. Do Bawarii. Jeśli tam robią tak dobre piwo, to ludzie nie mogą być
źli. Spojrzała na mnie dziwnie. W związku z tym, że dzisiejsze piwka
reprezentują zupełnie różne style, postanowiliśmy nie rankingować. Nawet te dwa
weizeny są skrajnie różne. Mam wrażenie, że każde z nich rozwaliłoby
konkurencję, gdyby je wrzucić do zestawu z innymi reprezentantami tego samego
gatunku. Szczególnie jeśli byłyby to polskie krafty. Każde z nich zasługuje na
miejsce pierwsze, i każde z nich miejsce pierwsze od nas otrzymuje.
Jednogłośnie. A ja zaczynam uczyć się niemieckiego…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz