23/06/2015
91. Belhaven
Scottish Ale (Belhaven) 5,2%
92. Old Bob
Strong Premium Ale (Greene King) 5,1%
93. Primátor
English Pale Ale (Primátor) 5%
94. Bernard
Bohemian Ale (Bernard) 8,2%
Piwa górnej fermentacji, tradycyjne angielskie ale. No, niekoniecznie
angielskie. Wśród dzisiejszych zawodników tylko jeden, Old Bob, pochodzi z
Anglii. Belhaven warzony jest w Szkocji, natomiast Primatora i Bernarda nie
trzeba przedstawiać nikomu, kto mieszka blisko polsko-czeskiej granicy. Piwa
typu ale to stosunkowo nowy produkt u naszych czeskich przyjaciół. Ciekaw
jestem jak im wychodzi. Popróbujemy, zobaczymy. Test piany wygrywa Bernard,
który bronił się dzielnie przed przelaniem do szklanki. Na drugim miejscu
Primátor. Belhaven i Old Bob nalały się bez problemu za pierwszym podejściem.
Nie mogę nie zwrócić uwagi na fakt, że Old Bob zawiera 5,1%
alkoholu, a na etykiecie wyraźnie napisano „Strong Premium Ale”. Dla osób mniej
obeznanym z mową Szekspira – „strong” znaczy „mocne”. Tak, tak, piwo o
zawartości alkoholu ponad 5% jest po prostu mocne. Piwo, napój którego nazwa w
prostej linii wywodzi się od słowa „pić” nie może zwalać z nóg po trzech
butelkach. To zwyczajnie wbrew naturze.
Belhaven Scottish Ale pachnie delikatnie orzechami laskowymi
i karmelem. Mleczna czekolada z orzechami. Zagęszczone mleczko do kawy. W smaku
jest bardzo grzeczne, słodowe, pełne, kremowe, aksamitne. Toffi, karmel, Toffifee,
orzechy laskowe. Bardzo przyjemne.
Old Bob ma w aromacie bardzo wyraźne młode orzechy włoskie i
karmel. Trochę jakby guma arabska. W smaku bardziej wytrawne, bardziej
szorstkie niż Belhaven. Kto inny powie, że bardziej zdecydowane w smaku. Tutaj
wyraźnie da się wyczuć chmiel, który spycha profil smakowy piwa w kierunku
bardziej korzennym, goryczkowym. Jakieś akcenty cytrusowe – kandyzowana skórka
z pomarańczy. Gorzka czekolada, rodzynki. Z czasem smak wędruje wyraźniej w
kierunku akcentów keksowych, choć gdzieś w tle pojawia się mniej przyjemna guma
arabska.
Zapach Primátora to początkowo jeżyny w syropie. Te jeżyny
gdzieś po chwili się ulatniają, ale pozostaje przyjemny, delikatny, owocowy
aromat. A te owoce to zdecydowanie jakieś ciemne jagody. W smaku tutaj też
wyraźnie czuć wpływy chmielowe, piwo jest bardziej wytrawne, bardziej
wyraziste. Pojawia się jakiś obcy, niemiły element – gdybym nalał to piwo z
puszki, to na pewno stwierdziłbym, że wali blachą. Ale przecież wylało się z
butelki. Syrop klonowy walczy z goryczką chmielową. Dwóch się bije, a trzeci
(piwosz) wcale nie korzysta. Po jakimś czasie profil smakowy Primatora dryfuje
w stronę wodnistego kompotu na kwaśnych, niedojrzałych owocach.
Bernard początkowo pachnie pszenicznie, zbożowo. Po chwili
ujawnia się aromat kwiatowy – ni to lipa, ni to akacja. Które z tych drzew by
nie było, na pewno rośnie tuż obok łąki wysypanej kwiatami polnymi w upalny
letni dzień. Smak Bernarda wyraźnie zmierza w kierunku belgijskich piw. Być
może to wina wysokiej zawartości alkoholu o zbożowej proweniencji, podobnie jak
u Belgów. Bardzo rozgrzewające. Sklejone ze sobą (gumą arabską najwyraźniej)
akcenty miodu i mleczu.
Rankingi, oceny. Jak dla mnie, zdecydowanie wygrywa
Belhaven, na drugim miejscu plasuje się Old Bob, na trzecim Bernard, a tuż za
podium do zebranych uśmiecha się Primátor. Jak się okazuje, jest to werdykt jednogłośny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz