09/06/2015
71. Belhaven
Scottish Stout (Belhaven), 7%
72. Lublin to Dublin
(Pinta/o’hara’s) 6,5%
73. Belfast
(Manufaktura Piwna) 6,5%
74. Noc Kupały
(browar Perun) 6,4%
W lodówce zagnieździło się sporo stoutów, czas najwyższy się
ich pozbyć. Tym bardziej, że wreszcie udało się postawić obok siebie Lublin to
Dublin, Noc Kupały i Belhaven Scottish Stout. Belfast z Manufaktury Piwnej
znalazł się w tym zestawieniu w charakterze chłopca do bicia. Zobaczymy jak
sobie poradzi.
Test piany wygrywa bezapelacyjnie Belhaven, który nalewany
był za trzema podejściami. Każde z pozostałej trójki wlewało się do szklanki
bez oporów, za jednym razem. Zanim udało mi się przelać do szklanki zawartość
butelki Belhaven, jakaś przyzwoita warstwa piany zachowała się tylko i
wyłącznie na Nocy Kupały. Najsłabiej wypadł tu Lublin to Dublin – tutaj
zachowała się tylko cieniutka warstwa.
Na początek atakujemy Noc Kupały. Nie nabijamy się z niezbyt
szczęśliwego określenia gatunku piwa – Polish extra foreign stout. Mało
przyjemny aromat karmelu i gumy arabskiej. Smak wytrawny, mało ciała, wodnisty.
Karmel, gorzka czekolada, guma arabska (również w smaku, nie tylko w aromacie),
na koniec mało przyjemna gorycz, cierpkość ściągająca policzki. Nie jest to
obiecywana na etykiecie „wyważona goryczka”, to jest cholerna gorycz.
Belfast, określany przez producenta mianem „strong Irish
stout!” (tak, tak, z wykrzyknikiem), nie pachnie niczym. No, może mokrymi
kartonami trochę. W smaku jest słodki, karmelowy, rodzynkowy. Bardzo
jednowymiarowy. Przypomina w smaku dawne piwa ciemne, trochę podpiwek Jędrzej,
może kiepskiej jakości colę.
Lublin to Dublin, efekt współpracy irlandzkiego browaru
O’hara’s i naszej rodzimej Pinty, z wykorzystaniem polskich płatków owsianych –
piwo którego jestem najbardziej ciekaw. Szczególnie, że na szyjce opatrzono je
takimi oto wyjaśnieniami – „o’hara’s An Independent Irish Brewery” „Pinta
Famous Polish Brewery”. Bezkompromisowa otwartość na twarde fakty, czy grzech
pychy? Zobaczymy za chwilę. Zanim do niego dotarłem, piany już na nim prawie
nie było. Pachnie mieloną kawą, karmelem i gumą arabską. Ma więcej ciała niż
Noc Kupały, to zdecydowanie. W smaku spalony nad ogniskiem (kto tego nie
robił?) chleb, gorzkie kakao, niewiele więcej.
Na koniec sięgamy po Belhaven Scottish Stout. Piana zdążyła
opaść, jednak ciągle jest jej trochę ponad centymetr. Aromat ma świeży,
słodowy, nieskażony żadnymi sztucznymi akcentami, żadnej gumy arabskiej –
palona kawa, słód, przyjemnie. W smaku jest pełne, wyważone. Wyraźnie czuć
akcenty kawy, gorzkiej czekolady, palonego słodu. Smak bardzo przyjemnie
wyważony, wyważony przyjemną, chmielową goryczką.
Oceny, rankingi. Jak zwykle. Mam wrażenie, że po pierwszym
spotkaniu z całą czwórką, pierwsze i ostatnie miejsce są dość stanowczo i
twardo obsadzone. Drugie i trzecie ciągle są do ustalenia. Jeszcze parę chwil.
Popijam dwie pretendentki do drugiego miejsca ponownie. I ponownie. I już wiem.
Na pierwszym miejscu bezapelacyjnie Belhaven Scottish Stout.
Na drugim – Noc Kupały. Trzecia tym razem (co za zaskoczenie!) o’hara’s/Pinta.
Na końcu – też żadne zaskoczenie – Belfast z Manufaktury Piwnej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz