169. Bass Reeves Black IPA (Faktoria) 6,5%
170. Salamander AIPA (Browar Stu Mostów) 6,8%
171. American IPA (Browar Kormoran) 6%
172. IPA Reserve (Greene King) 5,4%
Dzisiaj na dobrą, chmielową końcówkę dnia, zaordynowaliśmy
sobie cztery piwa w stylu IPA (India Pale Ale), przy czym dwa z nich chmielono
amerykańskim chmielem (a więc AIPA), a w jednym przypalono nieco słód, no i
wyszło Black IPA. Dwa pochodzą z polskich browarów kraftowych, jedno z regularnego
polskiego browaru (Kormoran), no i jedno przyjechało do nas z Anglii w ramach
ostatniej oferty Lidla. Zobaczymy co się wydarzy. Już przy nalewaniu okazało
się, że ani na wyspach, ani w stosunkowo dużych browarach (Kormoran) nie
troszczą się zbytnio o pianę na piwie. Tymczasem polskie Krafty – oni wiedzą
jak zrobić obfitą, gęstą, naturalnie wyglądającą pianę. Plus dla nich.
Bass Reeves (15,1 Blg, IBU 65, pasteryzowane) pachnie
grapefruitem, żywicą sosnową, w tle palonym słodem. W smaku jest lekkie, przede
wszystkim goryczkowe, cytrusowe, po czym następują akcenty palonego słodu, nieprzyjemnie
smakującego karmelu, gumy arabskiej, kleju do znaczków. Finisz alkoholowy,
wręcz gorzałkowy. Okazuje się, że Bass Reeves zdołał zebrać w jednej szklance
większość nielubianych przeze mnie akcentów. Niezły wyczyn, trzeba przyznać. Po
paru chwilach, kiedy piwo miało już czas ogrzać się o kilka stopni, w aromacie
na pierwszy plan wysuwa się bardzo nieprzyjemny karmel w postaci gumy
arabskiej. I jakieś bulgoczące bagno. W smaku gorzki karmel, przypalony słód,
gorzka gorycz.
Salamander AIPA (16 Blg, IBU 63, niepasteryzowane,
niefiltrowane) ma aromat owocowo-kwiatowy. Akcenty przetrzymanych zbyt długo,
lekko rozkłapciałych truskawek, trochę ścierki do podłogi. Im dalej, tym mniej
przyjemnie. W smaku jest wyraźnie owocowe – znowu truskawki (tym razem w wersji
raczej przyjemnej). Pojawia się nieuchronna goryczka chmielowa, a może nawet
zwyczajna gorycz, ale jest ona całkiem nieźle zgrana z resztą orkiestry. Jest
tam też słód. Po paru chwilach aromat przesunął się w stronę zgniłych truskawek
z kompotu. Takich pokrytych grubą warstwą białej pleśni. A nawet sera
pleśniowego. W smaku natomiast jest chemicznie słodko – znowu truskawkowo z
kompotu, a nawet z syropu. Smak wygrywa z aromatem, to jest pewne.
American IPA z Kormorana (16 Blg, niefiltrowane,
pasteryzowane) pachnie tak, jakby do
zlewu wylać sok z grapefruita, po czym odkręcić kolanko syfonu – taki rasowy
aromat ścieków polanych cytrusami. Smak – mimo niefortunnego aromatu – jest
zaskakująco przyjemny. Owocowy, słodowy, lekko kwaskowy, przykryty grzecznie
chmielową goryczką. Co ważne, goryczka pojawia się dopiero po chwili, więc nie
zabija innych akcentów smakowych zanim się pojawią. Po kilku chwilach aromaty
rozbabranej kanalizacji przybrały na sile, teraz są ostre, atakują nozdrza
bezlitośnie. No i ciągle są tam grapefruity. W smaku skoncentrowany sok z
grapefruita. I już. Koniec, kropka. Tyle na temat złożoności,
wielowarstwowości.
IPA Reserve w aromacie oferuje miód i słód. Plus owoce. Aromat
ciepły i przyjemny. Zaglądam za winkiel, bo przecież gdzieś musi czaić się
chmiel. Ale nie, nie ma go tam. Jest naprawdę delikatnie i przyjemnie. W smaku
jest owocowo-kwiatowo, może nawet przez chwilę zalatuje perfumami. Po chwili
pojawiają się wyraźne akcenty zbożowe. Wreszcie na koniec – przyjemna chmielowa
goryczka. Taka w sam raz. Ani jej za dużo, ani za mało. Po kilku chwilach
aromat zrobił się dziwnie niefajny. Jakby cytrynowa Warka Radler. I perfumy.
Bardzo mało przyjemnie. Smak też przestał być przyjemny. Głównie kwiatowy, a
przecież smakowanie kwiatów do przyjemności nie należy. Jest tam jednak ciągle
słód i wyraźnie zharmonizowany chmiel. Początkowe wrażenie na podniebieniu jest
jednak mało przyjemne. A potem znowu świeży ogórek w aromacie. I mniej kwiatów,
za to więcej zboża w smaku. Oj, wycina hołubce na podniebieniu to IPA…
Czas na ocenę. Moim zdaniem, wygrywa angielskie IPA Reserve.
Na drugim miejscu jest Salamander AIPA, na trzecim American IPA z Kormorana, a
stawkę zamyka Bass Reeves z Faktorii. Zasięgam opinii źrenicy mojego oka, i
okazuje się, że znowu jesteśmy absolutnie jednomyślni. Czyli coś w tym jest.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz