piątek, 6 listopada 2015

Rosyjski Czech, angielski Amerykanin, Elegant z Mosiny i jeszcze jakieś piwo



316. Elegant z Mosiny (Browar Szałpiw) 5,2%
317. Samuel Adams Boston Lager (Samuel Adams) 4,8%
318. Noble English Craft Lager (Greene King) 5%
319. Červená Selka (Měšťanský Pivovar) 4,9%

Dzisiaj u nas totalne międzynarodowe zamieszanie, a wręcz skandal. Jako świadomy konsument przekonany jestem, że ma ogromne znaczenie co kupuję, gdzie kupuję, od kogo kupuję. I mam taki kaprys, by nie wspierać finansowo – choćby akurat te moje kilka groszy nie miało żadnego ekonomicznego znaczenia – tych, z którymi z jakiegoś powodu mi nie po drodze. Nie robię zakupów w sklepie, w którym mi pod spód włożono kilka nadgniłych śliwek, nie serwisuję auta w zakładzie, w którym obdarto mi zderzak, nie piję piwa z browarów należących do pewnego pana, nie tankuję na stacjach pewnego koncernu, i tak dalej. Oczywiście, są to moje prywatne dziwactwa, nie czuję potrzeby się z nimi jakoś specjalnie obnosić, ale też nie mam zamiaru się z nich tłumaczyć.

Nie kupuję produktów rosyjskich. I proszę mi gazu w kuchence nie wypominać.

Podczas niedawnej wizyty w pewnym zaprzyjaźnionym sklepie, oferującym mnóstwo dobrego piwa (mają też sporo kraftów, jakby co), w ręce trafiła mi butelka piwa z apetycznie prezentującą się etykietą. Piwo miało nazwę czeską, zapewniało na etykiecie (po czesku), że warzone jest według tradycyjnej receptury, że jest světlé, że jest originální, a nawet  że ležák. Kupiłem. Nietrudno sobie wyobrazić moje zdziwienie, gdy po powrocie do domu z moich piwnych zakupów odkryłem, że zapisana drobniutkim drukiem kontretykieta niemal w całości pokryta jest grażdanką. A piwo warzone jest w Moskwie. Zonk. Owszem, na czeskiej licencji, ale jednak jest to produkt rosyjski. Nie wiem jak to przeżyję… [rant mode off]

Stało się więc, że na naszym stole pojawiło się dzisiaj piwo czeskie warzone w Rosji, piwo amerykańskie warzone w Anglii (Samuel Adams), angielskie warzone w Anglii (co za ulga, ale musiałem dokładnie przeczytać wszelkie informacje z etykiety, żeby mieć pewność), oraz polskie warzone w Polsce (Elegant z Mosiny). Mam nadzieję, że na pierwszy rzut oka widać, że to lagery, bo ta informacja gdzieś w ferworze zrzędzenia gdzieś mi się chyba zapodziała.

Piana wszędzie poprawna, naturalna i trwała. Na Selce śnieżnobiała, na pozostałych piwach raczej ecru. Najobfitsza na Elegancie z Mosiny. Elegant jest również elegancko mętny – ewidentnie niefiltrowany, co potwierdza informacja na etykiecie.

Elegant z Mosiny (12 Blg, pasteryzowane, niefiltrowane, warzone przez Browary Regionalne Wąsosz) ma w aromacie trochę miodu, trochę kapusty kiszonej, słód, chmiel, delikatne zioła (kolendra, rozmaryn?). W smaku jest lekko, słodowo, miodowo, ale już po krótkiej chwili podniebienie atakuje chyba nieco zbyt natarczywa, zbyt intensywna gorycz chmielu. Chropowato, niefajnie. Jeśli pod nazwą „Elegant z Mosiny” twórcy chcieli zawrzeć prowincjonalny brak wyczucia, oblewanie się litrami tanich perfum i czernienie wąsa pastą do butów, to świetnie im to wyszło. Ale czemu czepili się akurat Mosiny? Szkoda, bo piwo zapowiadało się elegancko, a wyszło – bardzo tak sobie. Drugi raz po nie nie sięgnę, choć bez większego obrzydzenia szklankę opróżnię.

Samuel Adams (warzone w angielskim browarze Shepherd Neame na licencji bostońskiego Samuel Adams) przede wszystkim wali metalem (blachą, nie ciężką muzyką). Poza tym, lekko grapefruitem, truskawkami z kompotu. Plus dość wyraźne akcenty poziomek. A wszystko to, oczywiście, na tle słodowej bazy. W smaku jest gładko, przyjemnie, elegancko. Pełna harmonia – słód, nieco delikatnych akcentów owocowych (chyba rzeczywiście te truskawki i poziomki), skontrowane delikatnym akcentem goryczki chmielowej. Niczego nie ma tu w nadmiarze, niczego za dużo – ot, tak powinien smakować lager. Nawet ta blacha, znaleziona w aromacie na samym wstępie, dość szybko się ulatnia i nie przeszkadza.

Noble English Craft Lager – w aromacie akcenty świeżego soku jabłkowego, słodu, ale przede wszystkim uwagę przyciąga aromat chmielu – jest to zapach wysuszonego w słońcu siana z bardzo zachwaszczonej łąki, suszona lucerna, oset i pewno parę ziół. Coś jakby wysuszony piołun. Pachnie bardzo ciekawie i zachęcająco. W smaku jest bardzo lekkie, wytrawne. Dość jednowymiarowa, choć bardzo przyjemna słodowość na pierwszym planie, gdzieś w tle bardzo delikatne akcenty owocowe (słodkie jabłka?), odrobina nutek pomarańczowych, po czym pojawia się bardzo ciekawy, ze wszech miar przyjemny, a przede wszystkim idealnie dawkowany chmiel.

Červená Selka (12 Blg, pasteryzowane, filtrowane, warzone na licencji przez Moscow Brewing Company) ma bardzo delikatny, subtelny aromat. Nie dzieje się w nim wiele – słód, trochę chmielu z tej właściwej, naszej strony Atlantyku. W smaku jest zbożowe, delikatne akcenty kwaskowate (kwaśne jabłka?), delikatny chmiel – ani go za dużo, ani za mało. Piwo nie wywołuje okrzyków zachwytu, natomiast stanowczo jest piwem grzecznym i harmonijnym. Takim, jaki lager być powinien.

Gdybym smakowane dzisiaj piwka miał ustawić w rankingu – a przecież zwykle to robimy na koniec naszej zabawy – to dzisiaj wygrywa dość wyraźnie Noble English Craft Lager. Ciekawe, bo przecież lager jest gatunkiem raczej obcym wyspiarskiej tradycji. Ale jeśli oni potrafią zrobić dobry lager, to niech ze wstydu spalą się wszyscy polscy kraftowcy, co to porządnego ale’a zrobić nie potrafią. Na drugim miejscu jest Samuel Adams Boston Lager (też warzony w Wielkiej Brytanii), na trzecim rudowłosa, biuściasta, czeska dziewoja, czyli Červená Selka, a stawkę zamyka – tu też bardzo wyraźnie – Elegant z Mosiny.

Pomijając zupełnie dwoje przybyszów zza morza (no dobrze, zza cieśniny), dzisiejsze zestawienie polskiego i czeskiego piwa wydaje się dość symptomatyczne. Oto na prostej, schlebiającej plebejskiej estetyce etykiecie mamy czeską dziewuchę z wyraźnie zaznaczonym i niezbyt skrzętnie ukrywanym biustem. Ludyczność, prostota, brak zadęcia na całego. A w środku – przyzwoity produkt, porządne piwo. Z drugiej strony, mamy wysmakowaną, elegancką etykietę. Melonik, monokl, muszka. A w środku… Nikodem Dyzma. Trochę tak, jak z polskimi i czeskimi festiwalami piwa, ale to temat na dłuższe rozważania. Gdyby jeszcze to czeskie piwo w Rosji warzone nie było…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz