środa, 4 listopada 2015

Pszenica. I ani śladu Ameryki




309. Kult Weißbier (OAO Krynica) 5%
310. Weisser Hirsch (Privatbrauerei Höss) 5,2%
311. Weiss Damm (S.A. Damm) 4,8%
312. Ur-weißbier (Browar Kraftwerk) 4,7%

Dawno nie mieliśmy klasycznej, niemieckiej pszenicy. No to mamy. Dzisiaj pijemy białoruski Kult pszeniczny, przywieziony prosto z Bawarii Weisser Hirsch, Niemca w hiszpańskich barwach, czyli warzone gdzieś w Niemczech dla barcelońskiego browaru S.A. Damm piwo Wiess Damm, oraz polskie, kraftowe, a nawet kraftwerkowe Ur-weißbier. W przypadku tego ostatniego to też żaden tam Kraftwerk, tylko Browary Regionalne Wąsosz, znowu w kooperacji z Kattowitzer Bräuhaus. Jak przystało na porządne piwa, wszystkie cztery deklarują na etykietach zgodność z Bawarskim Prawem Czystości z 1516, przy czym trzy składają tę deklarację po niemiecku – nawet jeśli nie ma za bardzo mowy o podbijaniu przez nie rynku niemieckiego – a jedno po hiszpańsku. Żeby było śmieszniej, po hiszpańsku chwali się zgodnością z niemieckim prawem piwo warzone w Niemczech. Istna piwna wieża Babel!

Ocena piany wypada bardzo niekorzystnie dla Ur-weißbier. Na piwie pojawił się ledwo ślad piany, a do szklanki nalało się ono dużo łatwiej niż pierwszy-lepszy kiepski lager. Nie żeby jakoś mi zależało na obfitej pianie, jednak weissbier bez piany to jak wychodek bez skobelka. Za cholerę nie czujesz się bezpiecznie w kolejnych fazach użytkowania. Pierwszy minus dla Kraftwerka. Pozostałe trzy piwa pokryły się poprawną, naturalną pianą, która na dodatek okazała się trwała – wytrzymała do samego dna szklanek.

Kult Weißbier (12 Blg, pasteryzowane, niefiltrowane) pachnie jednostajnie, bez jakiejś ewolucji aromatu – jak to piwo pszeniczne – trochę kwaskowato, cytrusami, drożdżami i pszenicą. W tle gdzieś błądzi akcent kwiatowy, jakby jaśmin. Całość odrobinę za bardzo mdła, jak na mój gust. Po paru chwilach gdzieś w tle pojawia się zapach rodem z wazonu, w którym zbyt długo trzymaliśmy gałązki bzu – trochę zwietrzałej kwiatowości, trochę stęchlizny. W smaku jest lekkie, nieco kwaskowate. Najpierw pojawiają się akcenty cytrusowe, po chwili pojawia się leciutka goryczka, po czym na arenę wkracza słód, w krok za którym drepczą orzechy włoskie. Bardzo miły rozwój sytuacji na podniebieniu, bardzo sympatyczne piwo, koniec końców.

Weisser Hirsch (pasteryzowane, niefiltrowane) na pierwszy rzut nosa pachnie… musztardą. Aż się parówek chce od razu. Rzeczywiście, aromat jest lekko octowy, gorczycowo-przyprawowy. Plus tradycyjna w pszeniczniakach pszenica. Po chwili te musztardowe akcenty schodzą na drugi plan, bledną, a pojawiają się ciepłe nutki owocowe (morele i pomarańcze). Całość bardzo rześka, wyrazista. W smaku dość pełne, jak na pszeniczniaka, jednak o żadnej złożoności nie da się tutaj mówić. Na podniebieniu jest pszenicznie, pomarańczowo, odrobinę drożdżowo. I już. Żadnej ewolucji smaku, żadnych fajerwerków. A szkoda.

Weiss Damm (pasteryzowane, niefiltrowane) jest raczej oszczędne w aromacie. Bardzo delikatne akcenty pszeniczne, cytrusowe, trochę drożdży, nutki wyprawionej skóry – wszystko to jednak słabiutkie, niewyraźne, nie trzepie po nosie. Po jakimś czasie robi się bardziej kartonowy niż jakikolwiek inny. W smaku jest przede wszystkim bardziej nagazowane niż obydwa poprzednie piwa, jest raczej wytrawne, trudno tu doszukać się słodkich akcentów. Pszenica i drożdże. I już. Na koniec niezbyt silna, ale zbyt wyraźna gorycz.

Ur-weißbier (13 Blg, pasteryzowane, niefiltrowane) bardzo blado pachnie pomarańczami i gałką muszkatołową. Całość lekko przydymiona (producent podaje, że w zasypie piwa znalazł się słód jęczmienny suszony torfem, więc to chyba to), przywoskowana, jakby przykryta cienką warstwą stearyny. Po paru chwilach pojawia się aromat ciężkiej, słodkiej marmolady owocowej. W smaku jest lekkie, rześkie, kwaskowate, tym razem wyraźnie dymione. Akcenty cytrusów, wosku, trochę niedojrzałych moreli, papierówek – generalnie, niedojrzałe owoce. Nie żeby jakoś nieprzyjemne. Jest tam też akcent dojrzałego melona (kantalupa). Echo żelków Haribo w wersji o smaku owoców tropikalnych (te nieprzejrzyste, jakby woskowe z wyglądu). Smakuje dużo lepiej niż wygląda i pachnie.

Wygrywa – i to jednogłośnie, ku naszemu ogromnemu zaskoczeniu – białoruski Kult. Srebrny medal przypada w udziale polskiemu kraftowemu Ur-weißbier. Na trzecim miejscu jest Weisser Hirsch z Bawarii, a poza podium ląduje Weiss Damm, farbowany Hiszpan z Niemiec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz