poniedziałek, 19 października 2015

Moc jest ze słabymi



280. Pivrncovo pivo (Pivovar Broumov) 4%
281. Wąsosz 9 (Browar Wąsosz) 4,1%
282. San Miguel Fresca (San Miguel) 4,4%
283. Chodovar Pašerák (Chodovar) 4%
284. Gloger Złote (Browar Miejski Gloger) 4,3%

Postanowiliśmy dziś sprawdzić jak to jest z moją pamięcią. Bo ja pamiętam, dawno temu, w czasach, gdy jeszcze dinozaury po świecie stąpały, piwo miewało tylko nieco ponad 4% alkoholu, ale jak już się trafiło dobre, to było dobre. Pełne smaku – i to nie tylko fetyszyzowanej tak ostatnio goryczki. Potem przyszły koncerny, rozwaliły system, wprowadziły swoje porządki, a niewidzialna ręka rynku zażądała podniesienia zawartości alkoholu w piwie naszym powszednim. Bo przecież najlepiej jest jak się wypije niewiele, a się człowiek uwali jak prosię. Zjawisko, z którym do dziś nie potrafię się pogodzić.

Zebraliśmy dzisiaj pięć lagerów – wówczas wszak, z małymi wyjątkami, nie piło się w Polsce żadnego innego gatunku piwa – w których zawartość alkoholu jest niska, wyraźnie poniżej standardowego dziś 5%, zawartość ekstraktu w okolicach dziesiątki. Mamy dość szeroki przekrój – od piwa wielkokoncernowego (hiszpańskie San Miguel Fresca), przez produkty browarów regionalnych z Polski (Wąsosz 9) i Czech (Chodovar Pašerák i Pivrncovo piwo), po wyrób niewielkiego Polskiego browaru rzemieślniczego (Gloger Złote). Zobaczmy co mają do zaoferowania, oraz czy to prawda, że takie siuśki to się co najwyżej nadają na letnie upały. Za oknem piękna, pełnowymiarowa jesień, centralne ogrzewanie włączone, zmierzch zapada wcześnie.

Podczas nalewania do szklanek, wszystkie cztery niekoncernowe piwa pokryły się grubą, obfitą, naturalną pianą drobnopęcherzykową – jak Pan Bóg przykazał. Na wszystkich czterech piana okazała się trwała i przyjemnie oblepiła ścianki szklanek. Najbardziej obfita piana pojawiła się w szklance z Glogerem, najtrwalsza – w szklance z Pivrncovym. W przypadku San Miguel Fresca, piana pojawiła się, owszem, a po chwili już jej nie było.

Pivrncovo pivo (10,99 Blg) przepięknie pachnie słodem i owocami (starte na mus jabłka). Daje się wyczuć również delikatna chmielowa woń, choć zdecydowanie nie ona stoi tu na pierwszym planie. W smaku początkowo jest przyjemnie, owocowo i słodowo. Akcenty orzechowe (prażone orzechy włoskie). Po chwili pojawia się delikatna chmielowa goryczka, jakby chciała zatrzymać pęd zbyt może delikatnych, słodkich akcentów. W życiu nie powiedziałbym, że to piwo to słabiutka, czeska dziesiątka. Pierwszy dzisiejszego wieczoru dowód na to, że piwo nie musi być mocne, by było pełne smaku.

Wąsosz 9 (9 Blg, niefiltrowane) jest w aromacie nieco bardziej oszczędne od poprzednika, ale i tu na pierwszym planie jest słód i odrobina owoców. Tym razem są to suszone figi, suszone gruszki. Generalnie, susz owocowy. Chmiel znowu gdzieś w tle, ale jednak wyraźnie obecny. W smaku jest znowu przyjemnie. Najpierw jest lekko, łagodnie, zbożowo, pojawiają się lekko kwaskowate akcenty owocowe, pod którymi na moment ginie zboże, po czym za chwilę słodowość atakuje ze zdwojoną siłą i wychodzi na plan pierwszy. Są tam również akcenty rodzynkowe, delikatne akcenty suszonych owoców. Goryczki chmielowej jest tu bardzo mało, jednak da się wyraźnie wyczuć w ostatniej fazie smakowania. Na podniebieniu jednak pozostają ciągle obecne miłe akcenty owocowo-słodowe. Piękna harmonia, bardzo przyjemne, wyraziste i pełne smaku piwo.

San Miguel Fresca pachnie nieco przytęchłym słodem i świeżym sokiem jabłkowym. Chmielu nie stwierdzono, przynajmniej w aromacie, który jest generalnie dość płaski. W smaku jest lekkie, żeby nie powiedzieć wodniste. Ratuje je chyba tylko wysokie nasycenie CO2, bo dzięki niemu coś się dzieje na języku i podniebieniu. Na końcu pojawia się słód. Chmielu prawie nie ma. Płasko, lekko, koncernowo.

Chodovar Pašerák (10 Blg) ma bardzo delikatny aromat, a w nim nieśmiałe nutki słodowe i miodowe. W smaku jest przyjemnie lekkie, słodowe, z bardzo delikatnymi akcentami owocowymi (brzoskwinie), a po chwili pojawia się niezwykle sympatyczny, bardzo przyjemny powiew akcentów chmielowych po podniebieniu. Normalnego, rodzimego chmielu, nie jakichś przebrzydłych amerykańskich wynalazków. Piwo, w którym sporo się dzieje na podniebieniu, jest bardzo ładna ewolucja smaku, jednak by ją docenić trzeba naprawdę dobrze się w nie wsłuchać. Bardzo łatwo jest przegapić tę grę subtelności smakowych, która odbywa się na języku i podniebieniu.

Gloger Złote (10 Blg, niepasteryzowane, niefiltrowane) pachnie żurawinami, malinami i jeżynami, trochę jakby dżemem wieloowocowym, ale jest tam też nutka czegoś nieprzyjemnego, jakby syntetyczna witamina C. Czyżby jakiś wymyślny chmiel zastosowany został dla zrównoważenia owocowej słodyczy? Po chwili jednak ten fałszywy akcencik ginie, i to ginie bezpowrotnie – do momentu osuszenia szklanki już więcej się nie pojawia. W smaku Gloger Złote jest pełne, niesamowicie przyjemne. Mnóstwo przemiłych akcentów owoców tropikalnych (głównie świeże mango i kandyzowana papaja) w połączeniu ze swojską jeżyną i truskawkami, potem jest zboże, lekka kwaskowatość, jak w piwie pszenicznym, a potem pojawia się goryczka – czekoladowa, kawowa. Czegoś takiego nie spodziewaliśmy się. Zupełnie nas wymiotło.

Podsumowanie, ranking, zamknięcie tematu. Przede wszystkim, trzeba wyraźnie i głośno powiedzieć, wręcz zakrzyknąć, że choćby nie wiem co opowiadali różni kapłani i arcykapłani sekty kraftowej, słabe lagery potrafią dać podniebieniu dużo radości. Dobry lager wcale nie musi być jak seks w kajaku – fucking close to water – jak mawiają prześmiewcy. Dobry lager potrafi wiele zdziałać, nawet przy zawartości ekstraktu na poziomie 9-10 Blg. Chyba, że jest to słaby lager koncernowy, ale na ten temat nie trzeba chyba się jakoś szczególnie rozwodzić.

Dzisiejszy wieczór bezapelacyjnie wygrywa Gloger Złote. Na drugim miejscu plasuje się Chodovar Pašerák, podczas gdy brąz zgarnia Pivrncovo pivo. Czwarty jest Wąsosz 9, potem dłuuugo nie ma nic, po czym stawkę zamyka – totalnie zdeklasowany – San Miguel Fresca. Werdykt jest niemal jednogłośny. Radość mego istnienia twierdzi, że jej zdaniem trzeba by wymienić miejscami Pivrncovo i Wąsosz. Drobny protokół rozbieżności – coś ostatnio za często się zgadzaliśmy. Nadmienić trzeba, że miejsca od 2 do 4 dzieli jedynie subtelna różnica indywidualnych preferencji. Wszystkie cztery piwa zawsze będą witane z otwartymi ramionami w naszej lodówce i naszych szklankach.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz