sobota, 10 października 2015

Lagerowe starcie międzynarodowe



265. Autorskie (Pierwszy Prywatny Browar, Lwów) 6,8%
266. Dolomiti Doppio Malto (Birra Castello SPA) 6,7%
267. Wąsosz 15 (Browar Wąsosz) 7,8%
268. Novopacké Pívo Kumburák (Pivovar Nova Paka) 5,3%

Dzisiaj przed nami kolejna międzynarodowa, objazdowa wycieczka piwna. Nie żebyśmy wybierali się w jakieś bardzo dalekie strony. Dzisiaj na stole stoją reprezentanci Ukrainy, Włoch, Czech i Polski. „Piętnastka” z Wąsosza już nam się parę razy przez gardło przelała – i było to całkiem przyjemne doświadczenie. Inna wersja włoskiego piwa z Dolomitów też już nam się kiedyś przyplątała. I też nie było to przykre spotkanie, o ile mnie pamięć nie myli. Kumburák z Novej Paki czekał na swoją kolej już wystarczająco długo. Zaczęła się pojawiać obawa o przekroczenie terminu przydatności do spożycia. Koło Autorskiego od jakiegoś czasu chodziłem jak koło jeża, widząc je na półce w sklepie, z jakiegoś powodu przekonany że to piwo rosyjskie (okularów ze sobą do sklepu zwykle nie noszę, a oni te napisy na etykietkach robią takimi malutkimi literami!), a rosyjskiego nie chcę kupować. Koniec, kropka. Wreszcie parę dni temu odkryłem, że to piwo z Ukrainy, z Pierwszego Prywatnego Browaru, założonego w 2004 we Lwowie. A że współwłaściciel browaru i główny piwowar twierdzi, że „robi piwo dla ludzi tak, jakby robił je dla siebie”, „zrobił wszystko co mógł, a jeśli ktoś potrafi lepiej, to niech zrobi lepsze”, to można oczekiwać czegoś sympatycznego. Przynajmniej taką miejmy nadzieję.

Piana na Autorskim znika natychmiast po przelaniu do szklanki. Podobnie dzieje się w przypadku Wąsosza. Piwo z Dolomitów pokrywa się pianą, która po paru chwilach redukuje się do cienkiej, jednak stosunkowo trwałej warstwy. Jedynie Kumburák pokazuje konkurencji jak powinna wyglądać piana na piwie – jest obfita i trwała, tworzy koronkę na ściankach szklanki. Gdybym się na tym znał, to powiedziałbym, że ma ładny lacing.

Już na pierwszy rzut oka, jeszcze przed otwarciem butelek jasne było, że te cztery piwa niekoniecznie są dokładnie z tej samej bajki. Są to, co prawda, piwa dolnej fermentacji – lagery, jak kto woli – ale Autorskie reprezentuje styl półciemny (czy też bursztynowy), Dolomiti i Wąsosz to po prostu mocne lagery, a Kumburák to zwykły, standardowy, jasny lager. Tak czy inaczej, niech się zetrą na naszych oczach. Czy też podniebieniach.

Autorskie (17 Blg, IBU 14, pasteryzowane, filtrowane) w swoim przyjemnym, ciepłym aromacie ma akcenty toffi, w kierunku krówek, trochę słodu. Akcent suszonego (nie prażonego) słonecznika łuskanego. Chmielu jak na lekarstwo. Po chwili pojawiają się akcenty dojrzałych, ciężkich od soku wiśni. W smaku jest pełne, ciepłe, przyjemne. Karmelowo-krówkowa słodycz współgra z dość wysokim wysyceniem, powodującym przyjemne szemranie pęcherzyków gazu na podniebieniu. Z czasem do głosu dochodzi słodowość, zbożowość. Gdzieś w tle bardzo delikatna nutka chmielu. Wiem, że sam dla siebie zabrzmię dziwnie, ale tego chmielu mogłoby tu być odrobinkę więcej, jak na mój gust. Ogólne wrażenie jest jednak bardzo przyjemne – treściwe, aromatyczne piwo, które chce się sączyć.

Dolomiti Doppio Malto ma bardzo świeży, lekki aromat, w którym da się wyczuć jabłka – właściwie starty mus jabłkowy – a pod nim słód i tylko echo delikatnego chmielu. Z czasem owe jabłkowe akcenty ewoluują w stronę suszonych jabłek z wanilią. W smaku jest lekkie, słodowe. W smaku również obecne są akcenty jabłkowe. Pojawiają się też akcenty miodowe, ale bez przesadnej słodyczy miodu. Chmielu niemal nie czuć, ale nie jest on tu potrzebny, gdyż piwo jest wyraziste, żywe. Drugie przyjemne piwo tego wieczoru.

Aromat Wąsosza 15 (15,1 Blg, pasteryzowane) – Piwa Jasnego Treściwego, jak głosi etykieta – dryfuje w stronę akcentów słodyczy cukrowej, trochę syntetycznej. Czuć w nim – poza oczywistym słodem – wiśnie kandyzowane, galaretki owocowe w cukrze, klasyczna, czerwona oranżada, kandyzowane owoce egzotyczne, głównie mango. I znowu z chmielem piwowarzy postępowali bardzo oszczędnie. Nie żeby go brakowało jakoś specjalnie w aromacie. Po jakimś czasie pojawia się akcent świeżych drożdżówek z lukrem. Smak jednak jest sporym rozczarowaniem. Coś jakby rozwodniony do granic przyzwoitości sok owocowy, czy może nawet kompot. Owszem, czuć w nim sporo słodu, ciężkiego słodu, akcenty suszonych śliwek, ale tuż obok nich stoi lekka kwaskowatość, akcent nieświeży, zepsuty. W tle pojawiają się po chwili mało przyjemne akcenty goryczy, ale to takiej rodem z wiosennego mleczu, gorzkich chwastów. Z czasem, po paru chwilach i pewno kilku stopniach Celsjusza w górę, ta gorycz gdzieś zanika, a smak piwa robi się bardzo przyjemny, słodowo-owocowo-słodki. I znowu przydałoby się nieco więcej chmielu, by tę słodycz zrównoważyć.

Kumburák (pasteryzowane) z Novej Paki ma aromat złożony z akcentów przepracowanego oleju silnikowego, pasty do podłogi, plasteliny. Po jakimś czasie olej, pasta i plastelina przybierają postać ścierki do podłogi – również mocno przepracowanej – ale plastelinę da się dalej dość wyraźnie wyczuć. W smaku jest dziwnie nieokreślony. Ma się wrażenie, że smakuje się ten przepracowany olej, zaprawiony słodem, akcentami przerośniętego, starego zielonego groszku. Da się wyczuć trochę nutek jabłkowych, ale zostają one przykryte natychmiast nieprzyjemną goryczą. Ziołową, bezkompromisową goryczą. Po jakimś czasie, smak piwa jest po prostu kwaśny i gorzki. I jakoś nie chce mu się dawać kolejnej szansy. Zdecydowany kandydat do zlewu. Może przepłucze kolanko.

Jeśli trzeba by sporządzić jakiś ranking i ustawić smakowane dzisiaj cztery piwa w kolejności od najbardziej pożądanego w moim szkle do zlewek, wygrywa zdecydowanie Dolomiti. Na drugim miejscu plasuje się Autorskie, zdobycie brązu świętuje Wąsosz. Jak dotąd, werdykt jest jednogłośny. Chyba więc nie będziemy się spierać o miejsce czwarte. Kumburáka wylewamy do zlewu i liczymy na jego zbawcze działanie w kierunku lepszego udrożnienia ścieków naszych domowych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz