wtorek, 20 października 2015

Belgijska biel pszeniczna, czyli jak wypaść blado



285. Wrężel Double Witbier (Browar Wrężel) 5,9%
286. Steenbrugge (Brouwerij Palm) 5%
Hoeagaarden (Inbev Belgium) 4,9%
287. Blady Witek (Reden) 4,8%

Dzisiaj na biało. Na biało po belgijsku, czyli na wit. Jedna z sieci sklepów zapewniła nam dostęp za rozsądne pieniądze do dwóch belgijskich witów, pewien sklepik w Świdnicy zapewnił nam dostęp – za nieco mniej rozsądne pieniądze, bądźmy szczerzy – do dwóch polskich, kraftowych wariacji na ten temat, więc grzechem byłoby nie wykorzystać okazji. Wykorzystaliśmy więc. Niecnie, z pełną premedytacją. Na stole dzisiaj zawitały u nas dwa belgijskie piwa i dwa polskie, wszystkie w stylu belgijski witbier. Belgię reprezentują dziś Steenbrugge z browaru Brouwerij Palm (tego samego, co robi piwo Palm), Hoegaarden, podobno wzorzec stylu, oraz dwa polskie piwa – Wrężel Double Witbier z browaru kontraktowego Wrężel i Blady Witek z browaru kontraktowego Reden.

Po przelaniu do szklanek okazało się, że piana na wszystkich wszystkich czterech jest wzorcowa. Obfita, naturalna, trwała. Najbardziej intensywna na Bladym Witku, najmniejsza na Wrężelu. Każda zostawia przyjemnie wyglądające esy-floresy na ściankach szklanek. Jeśli chodzi o barwę, to wszystkie wyglądają mniej więcej tak samo – mętne, słomkowe. Wrężel jest o odcień ciemniejsze od pozostałych. Popróbujmy.

Wrężel Double Witbier (16,5 Blg, IBU 28, pasteryzowane, niefiltrowane) ma w aromacie przede wszystkim gnijące cytrusy, skórkę z limonki, goryczkę curacao. Aromat jest średnio wyrazisty i raczej płaski, monotonny. Po chwili wychodzą również nutki świeżego, wilgotnego, domowego biszkopta. W smaku jest pełne, cytrusowo-ziołowe, lekko kwaskowe. Pojawiają się akcenty alkoholowe. Nutki ziołowe jakoś nie bardzo chcą współgrać z cytrusowo-pszeniczną resztą i powodują uczucie nieprzyjemnej, zawilgotniałej ciężkości. Generalnie, mało przyjemne. Po jakimś czasie, wraz ze wzrostem temperatury, smak zaczynają dominować gorzkie, ziołowe akcenty. Ziołowa gorycz staje się wszechobecna i bardzo nieprzyjemna. Aromat zaczyna przypominać zapach podkoszulka kombajnisty po całym dniu pracy w okresie żniwnym.

Steebrugge (refermentowane w butelce) pachnie ciepłymi, dojrzałymi pomarańczami oraz kolendrą. W sumie wychodzi ni to visolvit, ni to gazowany napój brzoskwiniowy. Generalnie, aromat jest dość mdły, mało w nim życia, którego spodziewaliśmy się po belgijskim witbierze. Po chwili jednak dziwne i nieprzyjemne akcenty uciekają. Pojawiają się nutki kandyzowanej skórki pomarańczy i brzoskwini. Aromat robi się pełny, wyrazisty, niezwykle przyjemny. W smaku jest raczej wytrawne, z akcentami pomarańczowymi i słodkich grapefruitów, na przyjemnej bazie pszenicznej, po chwili pojawia się akcent brzoskwiniowy, który z czasem przejmuje panowanie nad podniebieniem, po czym, zupełnie na koniec, pojawia się leciutki akcent goryczki. Niezwykle przyjemne doznanie.

Hoegaarden pachnie cytrusami (słodki grapefruit, pomelo) i ziołami, w tym oczywiście kolendrą. Całość harmonijna, zrównoważona, przyjemna. Smak jest lekki, nieco kwaskowaty, nieco cytrusowy, po chwili wyraźnie pszeniczny, delikatnie ziołowy. Świeży i orzeźwiający. Całość poukładana wręcz wzorcowo.

Blady Witek (12 Blg, IBU 15, niepasteryzowane, niefiltrowane) ma w aromacie coś pośredniego między pastą do podłóg a wnętrzem sklepu zielarskiego. Idąc na kompromis – pachnie wnętrzem sklepu zielarskiego na krótko po pastowaniu podłogi. Trochę zwietrzałej mięty. Jednak trudno szukać w nim wyrazistości któregoś z wymienionych aromatów – jest raczej mdły, mętny, chaotyczny. Po paru chwilach robi się z tego aromat kredek świecowych – płaski, mdły, nieprzyjemny. W smaku dominują zioła – i nie jest to tylko kolendra. Jest tu i kminek, i majeranek i jeszcze parę innych. Gdy już podniebienie się z nim oswoi, na jaw wychodzi brudny smak pszenicznej bazy i parę cytrusowych akcentów – jakby podgniwające już zboże pokropiono napojem o smaku pomarańczowo-grapefruitowym. Takim najgorszej jakości, w pełni syntetycznym. Plus gotowany korzeń pietruszki, a nawet seler. Nieprzyjemność pierwszej wody.

Koniec końców, trzeba by je jakoś poustawiać. Nie da się ukryć, że polskie krafty przegrały sromotnie tę batalię. Oj tam, żadnej batalii tak naprawdę nie było – belgijskie piwa przeszły po polu zapowiadanej bitwy, zdeptały je i nawet nie zauważyły, że coś nieprzyjemnego im się do podeszew butów przykleiło. Wygrywa Hoegaarden, tuż za nim Steenbrugge. Chciałoby się powiedzieć, że w tej konkurencji nie przyznano miejsc od trzeciego do dziesiątego, a dopiero potem pojawiły się krafciaki. Takich numerów jednak robić nie będziemy, więc na trzecim miejscu plasuje się Wrężel, a stawkę zamyka Blady Witek. Werdykt jest znowu jednogłośny.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz