niedziela, 31 stycznia 2016

Trzy razy AIPA, poproszę!



Atak Chmielu (Pinta) 6,1%
442. Bilet do Frisco (Browar Miejski Gloger) 6%
443. Wrężel AIPA (Browar Wrężel) 6,8%

Z zestawu Sympatie Glogera zostało nam jeszcze jedno piwo, Bilet do Frisco, American IPA, najmniej pożądany gatunek piwa na naszym stole. Prawda jednak jest taka, że już dzioby w Bilecie maczaliśmy i wiemy co wart jest ów Bilet – nie ma co się krzywić. A że w ostatnim czasie w naszym lokalnym Tesco pojawiło się Wrężel AIPA oraz nowa warka znienawidzonego pintowego Ataku Chmielu, postanowiliśmy się przekonać co tam, panie, nowego u pionierów piwnej rewolucji. Kto wie, może nauczyli się wreszcie warzyć piwo. Na pewno nauczyli się, że te kolorowe, lakierowane etykiety to koszmar festyniarstwa w najlepszym wydaniu. Etykiety Pinty pozbyły się lakieru, zmatowiały i wyglądają wreszcie w miarę elegancko. Nie etykieta jednak stanowi o piwie. Nalewamy.

Wszystkie trzy mają głęboką barwę bursztynową, jednak w trzech różnych odcieniach – najjaśniejsze jest Bilet do Frisco, a potem co pół tonu ciemniej, Wrężel AIPA i Atak Chmielu. To ostatnie to już o czerwonawe, wiśniowe odcienie się ociera. Piana najdłużej utrzymała się na Bilet do Frisco i tutaj też ładnie osadziła się na ścianach szklanki już podczas opadania. Najmniej apetyczna była na Ataku Chmielu – poszarpana, nieregularna, sporo średniej wielkości pęcherzyków. Na Wrężel AIPA zredukowała się równomiernie do cienkiej warstwy głównie drobnych pęcherzyków.

Atak Chmielu (15,1 Blg, IBU 58, pasteryzowane) pachnie zaskakująco dobrze i obiecująco. Wyraźna, ciężka, słodowa baza, nad którą unoszą się złowieszcze nuty cytrusowe i żywiczne. Sporo dojrzałych, słodkich owoców, takiej gęstej marmolady wieloowocowej. Są delikatne nutki spalenizny, palonego słodu. Pachnie nieźle. Zdecydowanie jest to inne piwo od tej warki, którą piłem jakiś rok temu. W smaku jest już nieco mniej optymistycznie – od samego początku atakują cytrusy. W pierwszej fazie to nawet przyjemne akcenty pomarańczowe, kandyzowana skórka pomarańczy, odrobina cytryny. Jednak po chwili uruchamiają się bardzo mocne, natrętne wręcz nuty grapefruitowego albedo. Da się wyczuć solidny słód z tymi akcentami owocowymi, które tak obiecująco pachniały, ale giną one natychmiast. Wystarczy ćwierć sekundy nieuwagi, żeby je w ogóle przegapić. Szkoda, bo zapowiadało się już nieźle. Tak czy inaczej, Pinta zrobiła spory postęp od mojej ostatniej przygody z Atakiem Chmielu. I polega on nie tylko na rezygnacji z tych dętych, pachnących wiejskim odpustem, lakierowanych etykiet.

Bilet do Frisco American IPA (15 Blg, IBU 51, niepasteryzowane) ma aromat wyraźnie lżejszy od poprzedniczki, mniej intensywne są tu akcenty cytrusowo-żywiczne, więcej bardzo przyjemnego zboża, mnóstwo owoców, jednak nie tak ciężkich, przywodzących na myśl marmoladę, jak powyżej. Są tu dojrzałe brzoskwinie, mandarynki, odrobina limonki. Smak jest pełny, słodki, owocowo-słodowy, poprzeplatany goryczkowymi (nie gorzkimi) akcentami amerykańskiego chmielu. Mnóstwo akcentów owoców egzotycznych, w tym kandyzowanych, są truskawki, morele, jest dobrze. Jedno z najlepiej poukładanych, smacznych AIPA, jakie wyszło z kadzi polskich piwowarów i trafiło do mojej szklanki.

Wrężel AIPA (16,5 Blg, IBU 70, pasteryzowane, niefiltrowane) – tutaj w aromacie jest jakiś lekki tytoń z cygar, nieco piołunu i generalnie ziół, trochę owoców tropikalnych, nieco żywicy, odrobina karmelu. Aromat nie porywa w żadną stronę – ani nie odrzuca, ani nie zachęca do sięgnięcia po szklankę. W smaku jest zaskakująco delikatnie. Jest tam przede wszystkim słód i zboże, wcale nie zagłuszone przez jakieś dzikie harce amerykańsko-chmielowe. Zdecydowanie mniej owocowych akcentów niż u poprzedników, większa wytrawność. Cytrusowo-żywiczne akcenty chmielowe są tu zupełnie ujarzmione. Piwu brakuje trochę wyrazistości, sprawia ogólne wrażenie takiego ubogiego krewnego – w stosunku do stojącego obok na stole Biletu do Frisco – ale dalej jest to szlachetna krew, a i to ubóstwo wcale jakoś w oczy (ani w podniebienie) nie razi. Pozytywne zaskoczenie.

Ranking dzisiaj bardzo łatwo ustalić. Wygrywa Gloger, co do tego nie ma dwóch zdań. Na drugim miejscu jest Wrężel, na trzecim Pinta. Werdykt znowu jest jednogłośny i długo nad nim nie trzeba było się zastanawiać. 


4 komentarze:

  1. Fajny blog, bez podniecenia się zjawiskiem tego całego śmiesznego craftu i jego ciekawych jak śnieg w czerwcu wynalazków.

    OdpowiedzUsuń
  2. Miło, że ktoś poza nami też tak widzi to zagadnienie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam, ostatnio piłem AIPA z Glogera i niestety mnie rozczarowała. W smaku było ok, ale aromat miał coś co najbardziej kojarzyło mi się z jakimś francuskim "śmierdzącym" serem. Naprawdę ten aromat mnie odrzucał, nie był dominujący, ale na tyle wyraźny by popsuć radość z picia. Wrężel AIPA piłem i bardzo dobrze wspominam. Co do ataku chmielu, to piwo od którego zacząłem pić piwa inne niż tyskie. Pierwszy raz kupione lane w knajpie było totalnym szokiem; pachniało nie jak tyskie i ta goryczka. Pamiętam do dziś, myślałem że nie dopije takie gorzkie. Dopiłem jednak, a nawet wziąłem drugie, podobało mi sìę to.
    Dziś atak chmielu jest dla mnie piwem kompletnie bez goryczkowym, a zdarzają sie warki które idą do zlewu.
    Pozdrawiam
    artur996

    OdpowiedzUsuń