sobota, 16 stycznia 2016

Lager po amerykańsku



421. Steve American Lager (Browary Regionalne Wąsosz) 4,2%
422. India Pale Lager (Pavlacz Browar) 6%

Stały od jakiegoś czasu w piwnicy i czekały na towarzystwo. Wygląda na to jednak, że żadne towarzystwo w najbliższym czasie im nie grozi, tak więc dzisiaj bardzo skromnie, bo tylko dwóch zawodników. Dwa lagery, a więc piwa dolnej fermentacji, gatunku znanego nam zewsząd i obecnego na każdym kroku. Różnica jednak polega na tym, że Steve z Browarów Regionalnych Wąsosz i India Pale Lager z Pavlacz Browar to lagery, w których za goryczkę odpowiadają tak popularne ostatnio wśród piwowarów kraftowych chmiele amerykańskie.

W sumie to dobrze się złożyło, że mamy tylko te dwa piwa, bo będzie można pokusić się o pewnego rodzaju porównanie. W obu przypadkach mamy do czynienia z piwem rzemieślniczym, nowofalowym, jako się rzekło. Jedno wyprodukowane zostało przez browar z niemałym już doświadczeniem w tej dziedzinie, drugie przez beniaminka tej ligi. O ile się nie mylę, India Pale Lager jest debiutem Pavlacz Browar. Steve nachmielono do poziomu 30 IBU za pomocą tylko jednego rodzaju chmielu, a mianowicie Simcoe. Jest to więc swego rodzaju single hop lager. India Pale Ale ma dostarczyć nam rozkoszy organoleptycznych przy pomocy aż czterech rodzajów chmielu. Mamy więc zestawienie: doświadczenie kontra młodzieńczy entuzjazm, mało kontra więcej. Niech więc wezmą się za bary, sprawdźmy jak sobie poradzą ze sobą.

Piana bardzo nietrwała, lepiej prezentowała się (większy udział drobnych bąbelków) na Steve. Na obydwu piwach dość szybko opadła, uległa poszarpaniu i pozostała tylko w szczątkowej postaci. Obydwa piwa mają typowo lagerową, złotą barwę, obydwa są ewidentnie niefiltrowane.

Steve American Lager (11 Blg, IBU 30, pasteryzowane, niefiltrowane) pachnie przede wszystkim miodem, marmoladą różaną i jeżynami. Akcenty cytrusowe z chmielu Simcoe (jedynego chmielu, którym piwo było chmielone) są delikatne, nie dominują, a wręcz przyjemnie komponują się z resztą bukietu. Doskonały dowód na potwierdzenie tezy, że czasami (a być może nawet często) mniej to więcej. W smaku jest bardzo lekko, żeby nie powiedzieć wodniście. Od samego początku daje o sobie znać chmiel – a więc odczuwalny poziom zagoryczenia jest wyraźnie wyższy niż deklarowane na etykiecie IBU 30 – ale też do głosu dochodzi słodowa baza, jakkolwiek cienka. Są tam akcenty kwiatowe, odrobinka owoców. Wysycenie CO2 w normie jak na lager. Po kilku łykach, gdy podniebienie dostosuje się do poziomu goryczki (z nieludzkim krzykiem wyginie lub tylko obumrze większość kubków smakowych), piwo staje się przyjemnie pijalne. Są te akcenty marmolady różanej z aromatu, jest coraz przyjemniej słodowo, lekko owocowo. Na finiszu pojawia się miły akcent miodu, który dryfuje nieznacznie w stronę miodu sztucznego, ale w niczym to nie przeszkadza. Bardzo sympatyczne, pozytywne zaskoczenie.

India Pale Lager (14,3 Blg, IBU 58, pasteryzowane, niefiltrowane, warzone w PPHU Jamard) ma w aromacie cytrusy i słód. Te cytrusy są tutaj zdecydowanie bardziej wyraźne niż u konkurencji, wyraźniej dryfują w stronę mało przyjemnego albedo grapefruitów, jednak z całą pewnością nie przesłaniają słodowej bazy piwa, a to już trzeba zapisać na plus. Aromat jest jednak mniej złożony, mniej interesujący niż u konkurencji. W smaku – wyraźnie pełniejszym niż u konkurencji – ma akcenty orzechów włoskich, trochę nieco stęchłego zboża, jedynie echo akcentów owocowych. A potem już grapefruitowa gorycz. I żegnaj smaku.

Cóż, smakowane dzisiaj India Pale Lager to kolejny przykład na potwierdzenie brutalnej prawdy, że poziom bajery na etykietach jest zwykle odwrotnie proporcjonalny do poziomu zawartości butelki. Może w ten sposób należy dokonywać decyzji zakupowych? Pozwolę sobie zacytować z kontretykiety tekst reklamujący ów cymes, bo ta poezja musi trafić pod strzechy, nie wolno dać jej zaginąć. Zachowuję oryginalną pisownię:

„Kosmiczna dawka CHMIELu zatopiona w jasnych słodach LAGERa. To nie jest IPA! Fermentowany w niskiej temperaturze górnej stratosfery eksponuje sedno aromatu. Wielokrotnie bombardowany (w tym na ZIMNO) amerykańskimi odmianami (Chinook, Cascade, Amarillo i Citra). Niefiltrowane, więc spodziewaj się osadu. Piwo Rzemieślnicze wyprodukowane zgodnie z ideą PAVLACZa!”

Popłakałem się ze wzruszenia.

Jeśli chodzi o ranking, to nie ma tu cienia wątpliwości. Na pierwszy rzut nosa wygrywa Steve. W miejsce między nim a IPL wlazłoby jeszcze z pięćset innych piw. Przepaść, znaczy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz