sobota, 23 stycznia 2016

Czterech Trzech Kumpli



430. Piece of Cake Session IPA (Trzech Kumpli Browar Lotny) 5,8%
431. Pan IPAni Wheat India Pale Ale (Trzech Kumpli Browar Lotny)  5,9%
432. Blackcyl Black India Pale Ale (Trzech Kumpli Browar Lotny) 6,9%
433. Califia West Coast India Pale Ale (Trzech Kumpli Browar Lotny) 6,9%

Dzisiaj postanowiłem wykorzystać fakt, że jesteśmy tu w okrojonym składzie, bez tej połowy, która wysypki dostaje już na sam skrót IPA, i w ramach samobiczowania zapodać sobie cztery różne wersje IPA. Sam nie przepadam za tym stylem, czemu wielokrotnie dawałem tutaj wyraz. A właściwie, to niekoniecznie za stylem jako takim, a raczej za tym, co z niego najczęściej robią polscy kraftowcy za pomocą podejrzanej jakości ekstraktów chmielowych, wokół których już zaczął się tworzyć niemal religijny kult. Skrytykować nie można, bo zaraz rejwach się podnosi, a krytykujący odsądzany jest od czci i wiary. Styl IPA sam w sobie potrafi być ciekawy, ale co ja tam będę się rozwodził. Jak ustalono już dawno, nie znam się.

Tak czy owak, o piwach Browaru Lotnego Trzech Kumpli czytałem dużo dobrego w internetach, a szata graficzna ich etykiet totalnie podbiła moje serce. Właściwie to nie lubię się wypowiadać na ten temat, jednak tutaj warto zwrócić uwagę na estetykę etykiet poszczególnych piw, jak i podziwu godną spójność stylistyczną. Szczerze mówiąc, to właśnie te etykiety przesądziły o tym, że przechadzając się jakiś czas temu po moim lokalnym Tesco, sięgnąłem po te cztery butelki. Czy będę tego żałował, okaże się za chwil parę. Tymczasem szklanki ustawiam, za otwieracz chwytam.

Piana na każdym z piw opada dość szybko, sporo średnich bąbelków, po paru chwilach tylko poszarpana, cienka warstwa na powierzchni każdego. Wyjątkiem jest tu Pan IPAni, na którym drobnopęcherzykowa, apetyczna piana trzyma się dość długo. Jeśli chodzi o barwę, to poza Blakcylem, które jest ciemnobrunatne, niemal czarne, wszystkie trzy mają zbliżoną barwę, są jasnobursztynowe. Califia, tak na pierwszy rzut oka, jest pół odcienia ciemniejsze od pozostałych dwóch.

Piece of Cake Session IPA (14 Blg, IBU 50, pasteryzowane, niefiltrowane, warzone w Szczyrzyckim Browarze Cystersów Gryf) – w aromacie na pierwszym planie jest wiszący nad wszystkim cytrusowo-żywiczny chmiel, ale nie przytłacza on słodowo-owocowej bazy. Jest tam całe mnóstwo owoców egzotycznych – i świeżych i kandyzowanych (mango, papaja, ananas), jest nutka brzoskwiniowa, jest jeszcze parę. Pachnie trochę jak gęsty, naturalny sok wieloowocowy, taka multiwitamina. Po chwili ujawnia się też jakaś nutka popiołu. Tak czy owak, bardzo obiecujący, przyjemny aromat. Smak jest stosunkowo pełny, owocowy, przyjemnie słodki. Słodycz jest przełamana dość wyważoną goryczką, dorzucającą do kompozycji trochę grapefruita, lekką żywiczność, nawet jakby nutkę świeżego imbiru. Albo ja się starzeję, albo Trzech Kumpli potrafi warzyć dobre piwo, nawet jeśli jest to IPA. Taki wniosek po spróbowaniu pierwszego z czterech.

Pan IPAni Wheat India Pale Ale (16 Blg, IBU 45, pasteryzowane, niefiltrowane, warzone w Szczyrzyckim Browarze Cystersów Gryf) aromat ma rześki, cytrusowy (w kierunku limonek i cytryn) w połączeniu z akcentami pszenicy. Charakterystyczne dla piw pszenicznych drożdże też tu są. I znowu, aromat obiecujący, miły dla nosa. Po chwili ujawnia się dodatkowo nieco cięższy akcent słodki, jakby słodkie, dojrzałe gruszki. Plus nutki świeżego, mokrego jeszcze słonecznika. Naprawdę miło to się układa. Smak zaskakująco pełny, jak na pszeniczne. Są tam znowu owoce, jest świeży słonecznik, no i jest oczywiście mnóstwo cytrusów, głównie takich raczej limonkowych i słodkiej pomarańczy. Między tym wszystkim pałęta się też pszenica, słód. Nie jest źle, jest bardzo nieźle. Po raz drugi rzucam okiem z niedowierzaniem na etykietę. A o sobie myślę z coraz większym niepokojem. No podoba mi się jak diabli.

Blackcyl Black India Pale Ale (16 Blg, IBU 75, pasteryzowane, niefiltrowane, warzone w Szczyrzyckim Browarze Cystersów Gryf) – w aromacie na pierwszym planie żywiczny akcent chmielu, trochę cytrusów, a pod nimi – ale znowu nie jakoś specjalnie przytłoczony – akcent czekoladowy, palony, prażony miód. Solidne, mocne espresso. Zaskakująco delikatny ten aromat, jak na zapowiadane na etykiecie 75 IBU. Znowu fajnie, znowu pozytywne zaskoczenie. Smak jest być może odrobinę zbyt lekki. Są tu bardzo wyraźne akcenty kawowe i czekoladowe. Jest palony słód, przypalony słonecznik. Są akcenty kwaskowate. Jest też chmiel w postaci grapefruitowej goryczy, ale do diaska, nie ma tu 75 IBU. Nie żeby to był zarzut. Wręcz przeciwnie. Nie dzieje się tutaj wiele – poza czekoladą, kawą i spalenizną, niewiele tutaj czuć. Cóż, nie wszystkimi muszę się dzisiaj zachwycać.

Califia West Coast India Pale Ale (16 Blg, IBU 70, pasteryzowane, niefiltrowane, warzone w Szczyrzyckim Browarze Cystersów Gryf) – w aromacie przede wszystkim te nienawistne akcenty grapefruitowej goryczy. Trochę żywicy. Spod nich jednak wyraźnie przebija się słodowa baza, odpowiedzialna za słodkie, ciężkie egzotyczne owoce, znowu jakby przynajmniej częściowo kandyzowane. Też jest pozytywnie. Smak jest pełny, głównie cytrusowo-żywiczny, jednak wyraźnie da się wyczuć słodowa baza, wraz z egzotycznymi owocami, brzoskwiniami i nieznacznymi akcentami słonecznika. Lekka kwaskowatość.  Z czasem cierpkość i gorycz grapefruita zaczyna jednak dominować całe doznanie, a obiecywane na etykiecie 70 IBU zaczyna się dawać we znaki.

Trochę bez sensu jest rankingowanie próbowanych dzisiaj piw. Co prawda, wszystkie to jakieś tam wersje IPA, jednak są to zupełnie różne wersje tego stylu. Gdybym jednak miał określić po które z tych czterech piw najchętniej i najmniej chętnie sięgnąłbym powtórnie, to wygrywa Pan IPAni, zdecydowanie. Na drugim miejscu ustawię sobie Piece of Cake, na trzecim Califia, a na czwartym Blackcyl, któremu zbyt dużo brakuje, by się nim jakoś szczerze zachwycić. Generalnie jednak, powiedzieć trzeba, że IPA, styl piwa najczęściej i najdotkliwiej psuty przez polskich kraftowców, czy też te beznadziejne i beznadziejnie skomponowane ekstrakty chmielowe, ma się całkiem nieźle w rękach piwowarów z Browaru Lotnego Trzech Kumpli. I tyle. I nikt mi nie płaci za reklamę, jakby co.


2 komentarze:

  1. Witam, faktycznie Pan IPAni jest bardzo dobre. Browar Trzech Kumpli ogólnie pozytywnie się wybija jakościowo. Mam nadzieję że będą trzymali poziom i każda warka będzie bardzo dobra. Największą wadą browarów wg mnie oczywiście jest bardzo nierówna jakość warek. Tyczy się to i kraftowych jak i tzw. regionalnych. Przykładowo w tamtym roku PINTA (tzn. już tej warki nie ma) b. dobrą Czarną Dziurę; 2 lata temu była bardzo słaba wręcz niepijalna przynajmniej dla mnie. Zresztą zauważyłem że 2 razy oceniane przez Pana piwa miały różne oceny (raz dobre, raz zlew chodzi o piwo Kormoran jasny - piłem ostatnio i niestety zlew), czyli jest jednak problem.
    pozdrawiam
    artur996

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety. A im dalej piwowar od browaru, tym trudniej o utrzymanie standardów. Stąd, między innymi, moja niechęć do browarów kontraktowych. Taki układ musi skończyć się porażką. Za którą to my płacimy, koniec końców. Ostatnio największą porażką, jeśli chodzi o niestałość jakościową - oględnie mówiąc - jest dla mnie Browar w Grodzisku. Pierwsze warki Grodziskiego i Bernardyńskiego były, moim zdaniem, zjawiskowe. To, co wychodzi teraz z tego browaru, wyciska łzy. I to nie łzy radości.

      Zresztą, zjawisko polegające na tym, że pierwsze warki robione są starannie i mają na celu wyrobienie marki browarowi, wydaje się powszechne i znane od lat. Z łezką w oku wspominam pierwsze partie Piasta niepasteryzowanego (no, będzie już z dziesięć lat temu), nie tak dawno bardzo obiecująco zadebiutowało Połczyńskie, teraz Grodziskie. Jeśli to wpadki piwowarów, to tylko szkoda, trzeba mieć nadzieję, że się poprawią z następną warką. Jeśli jednak jest to wynik świadomej polityki - jest to zwykłe oszustwo.

      Usuń