poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Kraft - czy to się nie przepłaca, cz. 4 - golden ale



531. Miss Lata (Browar Dukla) 4,2%
532. Książęce Golden Ale (Kompania Piwowarska) 5,2%
---  Golden Ratio (Browar Twigg) 4,3%

Jakiś czas temu na rynku pojawiło się nowe piwo Kompanii Piwowarskiej, Książęce Golden Ale. Piwo w stylu angielskiego ale wyraźnie zagotowało zwolenników rewolucji piwnej w Polsce. A mnie zwyczajnie zaciekawiło. Bo po pierwsze, mowa o piwie górnej fermentacji, jednak bez rewolucyjnego zacięcia, intensywnego chmielenia, znieczulania kubków smakowych żywicą i cytrusami. A więc już plus. Po drugie, w wielu miejscach przeczytałem o tym piwie coś, co tylko potwierdziło moje przypuszczenia na temat oczekiwań polskich piwnych rewolucjonistów i wartości ocen piwa wygłaszanych przez niejednego z ichnich guru. Oto zdaniem wielu, Książęce Golden Ale smakuje jak… lager! I w ogóle nie czuć tutaj tej górnej fermentacji. I ach ta Kampania Piwowarska, beznadzieja jakaś jak zwykle. No bo tak, chodziła kiedyś w telewizji taka kretyńska reklama Pilsner Urquell, w której pewien pan, znany skądinąd, zachwycał się spożywanym przy barze piwem, wychwalając jego goryczkę. No i to musiało być jakoś wtedy, gdy kraftowi rewolucjoniści oglądali namiętnie filmy familijne na Polsacie, więc tych reklam się naoglądali co niemiara. No i uwierzyli, że żeby piwo było dobre, potrzebuje mnóstwo goryczki. I nic więcej, goryczka wystarczy. No i mamy dziś te wszystkie potworki…

Nogami przebierałem ze zniecierpliwienia zanim na półki sklepów na mojej prowincji pojawiły się wreszcie pierwsze butelki. A jak już się pojawiły, to zadzwonił dzwonek alarmowy, zapaliło się czerwone światełko – jak to, tradycyjne piwo górnej fermentacji po 2,99zł za flaszkę? To nie może być dobre. Wiadomo, Książęce, Kampania Piwowarska, zgodnie z przewidywaniami – musi być beznadzieja. Kupiłem wreszcie, nalałem, spróbowałem… No i nie wiem czego się czepiają. Klasyczne golden ale i tyle. Żadnych fajerwerków, to fakt, ale żeby się czegoś czepić? Absolutnie nie. Niech nam się dalej tak wiedzie.

Wieczór z tymi piwkami miał miejsce dość dawno, bo jeszcze w czerwcu. Wygląda na to, że mimo zewsząd słyszanych narzekań w całej piwnej blogosferze i portalach oceniających piwo, Golden Ale trafiło w dziesiątkę, jeśli chodzi o oczekiwania rynku. Zniknęło z półek dość szybko, wcześniej podskakując cenowo na poziom 3,49zł (w dalszym ciągu rewelacyjnie) i nie chce się ponownie pojawić. Mam nadzieję, że gdy pojawi się kolejna warka, dalej będzie tak dobrze, jak za pierwszym razem. Bo wiadomo jak to bywa z pierwszymi i kolejnymi warkami.

Tak czy owak, Książęce Golden Ale wydało się idealnym kandydatem do serii „Kraft – czy to się nie przepłaca”. No bo jeśli miałoby się okazać, że można napić się przyzwoitego golden ale za około trzy zeta, to po co dawać prawie dychę za wyroby kraftowe? Sprawdźmy więc. Oprócz wspomnianego Książęcego Golden Ale, na stole pojawiły się dwa inne piwa w tym samym stylu, jednak pochodzące z browarów kraftowych – z Dukli mamy Miss Lata, a z Browaru Twigg, Golden Ratio. Dukla zwykle nie zawodzi, więc zobaczmy co się stanie. Tak się akurat złożyło, że te kraftowe piwka podrzuciła nam ta sama sieć ulubionych supermarketów, więc kryterium cenowe jak najbardziej nadaje się tu do porównań.

Golden Ratio spieniło się jak, nie przymierzając, Grodziskie. Ciężko było nalać do szklanki, a i z butelki wydobywała się piana. Szaleństwo jakieś. Na koniec, jak już się zredukowała, wyglądała jak piana na zanieczyszczonym potoku. Pozostałe dwa piwa pokryły się grzeczną, sztywną pianą, która jednak zdążyła się zredukować do cienkiej, ale trwałej warstwy zanim udało się nalać chociaż pół szklanki Golden Ratio.

Na pierwszy rzut oka obydwa piwa kraftowe są niefiltrowane, podczas gdy Książęce jest czyste i klarowne.

Miss Lata Summer Ale (12,5 Blg, niepasteryzowane, niefiltrowane) – w aromacie pomarańcze, ananasy, truskawki, brzoskwinie – a wszystko to na tle intensywnego aromatu farby olejnej. Po chwili aromat łagodnieje, farba ucieka, na pierwszy plan wychodzi olejek migdałowy i akcent tradycyjnego, zwijanego makowca. Marakuja. Smak jest znowu jakiś raczej wodnisty, ciała tutaj niewiele. W smaku gdzieś błąka się wrażenie doprawienia całości jakimś rozcieńczalnikiem, ale przede wszystkim są tu owoce – grapefruit, marakuja i migdały. Goryczka jest tu dobrana nieźle – i to jeśli chodzi o rodzaj, jak i jej intensywność. Trochę za duże wysycenie – na podniebieniu ciągle czuć pękające bąbelki gazu, co w dużym stopniu przeszkadza cieszyć się smakiem. Nie jest jednak źle, mamy w szklance bardzo przyzwoite piwo.
Ocena: JESZCZE RAZ TO SAMO

Książęce Golden Ale (12,5 Blg, IBU 18, pasteryzowane) – w aromacie przede wszystkim zbożowość, orzechy laskowe, odrobina żywicy i trochę wody z bajora. Gdzieś w tle bardzo nieśmiałe akcenty owocowe i lubczyk. Nie powala aromatem, to zdecydowanie. W smaku jest jednak wyraźnie lepiej. Uderza przede wszystkim bogata, pełna słodowość, wyraźne akcenty orzechowe, toffi, prażony słonecznik. Gdzieś dalekim echem odzywa się też delikatna cytrusowość – jakby na wszelki wypadek dorzucono tu odrobinę któregoś z nowofalowych chmielów. A chyba dorzucono, choć bardzo oszczędnie. Całe szczęście. Sprawdziłem na etykiecie, rzeczywiście dodano Mosaic. Trochę brakuje mu charakteru i wyrazistości, ale jest to całkiem przyzwoite piwo.
Ocena: JESZCZE RAZ TO SAMO

Golden Ratio Golden Ale (11 Blg, IBU 19, niepasteryzowane, niefiltrowane) – początkowo aromat raczej intensywnie chmielowy – sporo tu akcentów żywicznych, cytrusowych i owoców tropikalnych. Po chwili chmiel ulatnia się, a na pierwszy plan wychodzi zboże. Owoce i cytrusy grają teraz drugie skrzypce. Trzeba powiedzieć, że aromat uległ z czasem zdecydowanej poprawie. Smak jest lekki, goryczka pojawia się natychmiast, zalega na podniebieniu, pojawia się pewna cierpkość, kwaśne mydło – zagłusza akcenty smakowe zbożowe i owocowe, które ewidentnie gdzieś tam się błąkają po podniebieniu. Są tam też nieśmiałe akcenty kawowe. Ogólne wrażenie zdecydowanie nie jest najlepsze, jednak do zlewu nie wylejemy. Z czasem, wraz ze wzrostem temperatury poprawia się i smakuje już nawet nieźle, choć do ideału mu zasmucająco daleko.
Ocena: JESZCZE RAZ TO SAMO

Dzisiejszy ranking nie jest jednogłośny (nareszcie!). Moim zdaniem, wygrywa mimo wszystko Książęce Golden Ale, ale tuż za nim, po piętach mu depcze Miss Lata. No i co do tych dwóch miejsc nie zgadzamy się – moja lepsza połowa twierdzi, że jej bardziej odpowiada Miss Lata. Natomiast nie ma rozbieżności co do miejsca trzeciego – Golden Ratio wypada bardzo słabo na tle dzisiejszej konkurencji.

Jeśli chcieć odpowiedzieć na pytanie z nagłówka, to tym razem zdecydowanie kraft się przepłaca. I nie ma co do tego dwóch zdań. Nawet jeśli nie zgadzamy się co do tego, które jest obiektywnie lepsze – Golden Ale czy Miss Lata – to jeśli wziąć pod uwagę kryterium ceny, nie ma o czym mówić. Swoją drogą, ciekaw jestem ile będą kosztowały kolejne partie Golden Ale, jeśli się pojawią. A mam nadzieję, że tak i to już wkrótce.

Na koniec jedna uwaga, jeszcze jeden skutek naszych zawirowań z publikacją na bieżąco – okazuje się, że Golden Ratio pojawiło się u nas na stole przy okazji omawiania nierewolucyjnych piw kraftowych, stosunkowo niedawno. Jednak to niniejszy tekst zawiera opis naszego pierwszego z nim spotkania, które miało miejsce w połowie czerwca. Tak więc, tutaj nie dostaje numerka, bo już się pojawiło, ale pojawienie się to było wcześniejsze niż to już opublikowane… Powrót do przyszłości, cholera.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz