wtorek, 2 sierpnia 2016

Kraft - czy to się nie przepłaca, cz. 2 (saison)



---. Żywiec Saison (Grupa Żywiec S.A.) 6,5%
509. Golden Monk Saison IPA (AleBrowar) 7,2%
510. No Reason Saison (Inne Beczki) 5,6%

No dobrze, okazało się ostatnio, że jeśli chodzi o pilsy, to piwa kraftowe wygrały z dostępną powszechnie koncernową lichotą. Nawet Pilsner Urquell, pilzner pilznerów, przegrał z kilkoma wyrobami piwowarskich rzemieślników. I dobrze mu tak. Dzisiaj sprawdzamy więc bardziej kraftowy gatunek, saison. Co prawda, saisonów na rynku jest choć za psami rzucaj, jednak nie ma ich tak wiele jeśli chodzi o powszechnie dostępną ofertę koncernów czy browarów regionalnych. Tak więc liczba butelek do zabicia dzisiaj jest niewielka. No i dobór przypadkowy. Przypominam, że nie poszukujemy piwa. Naszym zdaniem, piwo nie jest napitkiem, którego się poszukuje, sprowadza za pośrednictwem sklepów internetowych, czy wyrusza na specjalne wyprawy, by zdobyć butelkę czy dwie. Piwo, naszym zdaniem, służy do picia. Tak na co dzień, bez spiny, bez filozofii. Dlatego piwa, które dzisiaj znalazły się na naszym stole, znalazły się tu dlatego, że wcześniej znalazły się gdzieś pod ręką podczas zakupów. Bo właśnie tam – pod ręką podczas zakupów – jest miejsce dobrego piwa, tam bywać powinno.

No i podkreślę raz jeszcze – nie bawimy się tu w żadne wyrocznie, nie zgrywamy znawców, nie układamy sobie kapsli na korkowej tablicy, nie boczymy się na Grupę Żywiec (dzisiaj akurat na nich się nie boczymy; innymi razy nie boczymy się na większe porażki browarnicze i piwowarskie, dużo większe). My się po prostu bawimy. I kropka. Taki sposób na wieczorne odstresowanie, wyluz, niezwariowanie. Sposób nasz i prowadzony według odpowiadających nam zasad. Tak więc, jeśli ktoś to, co tu jest napisane, bierze poważnie, robi to na własną odpowiedzialność. I tyle. No i jasne jest dla nas, że szczególnie w przypadku saison, proste porównywanie jednego piwa do drugiego jest sporym uproszczeniem. Z drugiej strony, to nasze podniebienia, i to my będziemy decydować według jakich kryteriów dobieramy im przepłukankę. A nasze kryterium jest proste – ma smakować. Nic więcej.

Smakowanie odbywa się w ciemno, jednak po poprzednim wpisie i ocenie jego czytelności, doszliśmy do wniosku, że lepiej jest jednak opisywać cały proces w sposób tradycyjny, tak jak byśmy od początku wiedzieli co jest co. Po odkodowaniu szklanek nie jest to trudne, wystarczy zamienić numerki nazwami piw. Proste „kopiuj-zamień”, mój Word świetnie sobie z tym radzi, dzięki uprzejmości Billa G. Tak więc, opisane niżej wrażenia sporządzane były w ciemno, a rozjaśnione dopiero w trakcie edycji tekstu. I tak je należy odczytywać.

No dobra, starczy tłumaczenia się. Mamy przed sobą trzy piwa typu saison – jedno powszechnie dostępne Żywiec Saison, które już nie bez przyjemności pijaliśmy (naprawdę, nie bez przyjemności), No Reason Saison z Browaru Inne Beczki i wreszcie Golden Monk Saison IPA z AleBrowaru. W przypadku tego ostatniego odskoczyłem od reguły i skoczyłem do multitapu, obok którego akurat przechodziłem. Zgarnąłem butlę z lodówki, zapłaciłem i wyszedłem. Inaczej mielibyśmy tylko dwie butelki, a co to za zabawa z dwoma? Trzeba by się potem dopić jakąś Perłą, albo coś…

W związku z tym, że przedmiotem naszych badań jest przekonanie się jak to jest z opłacalnością, warto spojrzeć cenom w oczy. Prosto w oczy, bez lęku. Za Żywiec Saison zapłaciliśmy w Tesco 4,49 zł, za No Reason Saison 7,69 zł, również w tym samym Tesco, a za Golden Monk całą dychę. To ostatnie, jako się rzekło, kupione było w multitapie, więc założyć trzeba, że kupione w Tesco (gdyby tam się pojawiało) kosztowałoby podobnie jak No Reason Saison. Innymi słowy, koncernowe saison kosztuje około 60% ceny kraftu, a to spora różnica. No i sprawdźmy – czy to się nie przepłaca?

Kapsle precz, szklanki w dłonie, nalewamy. Piana najbardziej obfita i trwała pojawia się na No Reason. Najsłabsza, najmniej trwała na Żywiec Saison. Barwa – najjaśniejsze jest No Reason, ton ciemniejsze Żywiec Saison, dwa tony ciemniej Golden Monk. Czyli wcale nie golden, a jakoś raczej Brown [uwaga dopisana post factum].

Żywiec Saison (13,8 Blg, pasteryzowane, niefiltrowane)  – aromat chmielowy, lekka nutka amerykańskiego chmielu – skórki cytrusów, słodycz słodu, bogate, gęste, dojrzałe owoce egzotyczne, wyraźna skórka pomarańczy. Aromat ciężki, pełny, wiele obiecujący. Smak pełny, owocowy, z przyjemnymi nutkami korzennymi, cynamonem. Sporo słodu, zbożowości. Owoce to dojrzałe, ciężkie bardzo dojrzałe jeżyny, słodkie papaje, marakuja, banany. Finisz pomarańczowo-jeżynowy. Bardzo przyjemne piwo.

No Reason Saison (12 Blg, pasteryzowane, niefiltrowane, uwarzone w Browarze Zodiak koło Kłodawy) – aromat zdecydowanie najlżejszy w dzisiejszej stawce. Odrobina lekkich akcentów pszenicznych, bananowych, kolendra. Bardzo słaby, niemal niewyczuwalny akcent skórki pomarańczowej. Pachnie jak pszeniczne piwo z lekkim pomarańczowym zadęciem. Na podniebieniu jest lekkie, orzeźwiające – i znowu, podobnie jak w przypadku aromatu, trudno nie odnieść wrażenia, że pije się piwo pszeniczne. Są tu banany, kolendra, sporo zboża, odrobina akcentów cytrusowych, cytryny wręcz, jest toffi, pewna śmietankowość. Bardzo delikatna, wyważona goryczka. Jest tu jednak pewna płycizna, szczególnie w porównaniu z dzisiejszą konkurencją.

Golden Monk Saison IPA (18 Blg, IBU 60, niepasteryzowane, niefiltrowane, uwarzone w Browarze Gościszewo) ma wyraźnie chmielowy aromat, ale z mniejszym wpływem cytrusów, bogate owoce, pewna woskowość – agrest, miechunka, kandyzowane owoce egzotyczne – marakuja, papaja, ananasy. Ciężko, słodko, przyjemnie, obiecująco. Smak pełny, owocowy, jednak nie aż tak słodki, jak Żywiec. Są tu dojrzałe brzoskwinie, kandyzowane owoce egzotyczne – ananasy, papaja. Słodki, bardzo dojrzały melon. Prażone orzechy laskowe. Sporo ziołowej goryczki, kolendra, przyprawy. Goryczki, niestety, nie udało się odpowiednio wyważyć – pojawia się na podniebieniu natychmiast i dość skutecznie wygłusza pozostałe akcenty smakowe. A szkoda. Po kilku łykach przestaje przeszkadzać, ale trudno o niej zapomnieć. Nie zaszkodziłoby gdyby chmielu było tutaj odrobinę mniej. Tak czy owak, jest to pięknie zestawione, bardzo przyjemne piwo.

I znowu mlaskamy, ciamkamy, mrużymy oczy. Wszystkie trzy to dobre piwa, wszystkie trzy mają swoje zalety, wszystkie trzy świetnie zaspokajają naszą potrzebę głębi smakowej w piwie. Wyraźnie jednak da się je ustawić w ranking, a na pewno – jak wynika z dyskusji nad szklankami – jedno z nich wygrywa z pozostałymi dwoma. Spieramy się co do medalu srebrnego i brązowego. Ostatecznie pozostajemy przy swoich argumentach – ja w saison szukam głębi i pełni, a jedno ze smakowanych dziś piw sprawia wrażenie wariacji na temat lekkiego piwa pszenicznego.

Odkodowujemy szklanki (ale to brzmi, niemal jak scena z serialu ‘Allo ‘Allo!) i okazuje się co następuje:

1. Żywiec
2. Golden Monk
3. No Reason

Drugie i trzecie miejsca zamieniają się w opinii mojej współtowarzyszki w opilstwie, ale zgadzamy się, że żadnego dzisiaj nie wylejemy do zlewu. No i nie wiem, z dzisiejszego doświadczenia wynika, że ten kraft chyba się jednak trochę przepłaca. Na pewno będziemy w dalszym ciągu prowadzić badanie w tym kierunku. Kontynuować procedowanie, jak mawiają moi ulubieni politycy.

[tekst powstał 21 maja 2016 – mamy ogromne zaległości, jak widać]


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz