niedziela, 6 grudnia 2015

Assorted IPA



369. Wrężel East Coast IPA (Browar Wrężel) 6,8%
370. Brok IPA (Van Pur) 6%
371. Piotrek z Bagien Black IPA (Browar Rzemieślniczy Jan Olbracht) 6%
372. Frankenstein (Browar Rebelia) 6,1%
373. Lost Weekend Rye India Black Ale (Browar Raduga) 6,5%

To już chyba ostatnie butelki IPA zalegające w naszej piwnicy. Chyba że ku własnemu przerażeniu odkryję jeszcze ze dwa kartony jakiejś Pinty, Redena, czy Kraftwerku w trakcie przedświątecznych porządków. Sama myśl jest tak paraliżująca, że natychmiast postanawiam kontynuować wieloletnią tradycję i w tym roku również nie sprzątać w piwnicy. Tak czy inaczej, wymiatanie zapasów oznacza różne odmiany, różne wcielenia gatunku India Pale Ale obok siebie na naszym stole.

I tak, do szklanek nalewam dziś East Coast IPA z Browaru Wrężel, przedziwne India Pale Ale rzucone ostatnio na rynek przez Van Pur, czyli Brok IPA, kolejnego Piotrka z Bagien z Browaru Rzemieślniczego Jan Olbracht – tym razem jest to Black IPA. Ciekawi nas bardzo Frankenstein z browaru Rebelia w Ząbkowicach Śląskich. Tradycyjnie kibicujemy lokalnym, dolnośląskim inicjatywom, a więc i Rebelii. Z drugiej strony, nie darzymy zbyt wielką estymą browarów kontraktowych, więc jakieś rozdarcie wewnętrzne nam się kroi. Pal go sześć, niech się broni samo piwo. Wiele obiecujemy sobie po kolejnym piwie pochodzącym z Browaru Raduga (też kontraktowiec wszak!), który jeszcze chyba nigdy jakoś boleśnie nas nie zawiódł. Nawet jak ładował w swoje piwo tzw. nowofalowe chmiele.

Przy okazji, być może nie wszyscy wiedzą, że Ząbkowice Śląskie, z których pochodzi Rebelia, to po niemiecku (a przecież jeszcze do 1945 roku było to niemieckie miasteczko) właśnie Frankenstein. Pewno stąd inspiracja nazwy piwa ząbkowickich rebeliantów. To tak gwoli wyjaśnienia, oświecenia, wymądrzania się. Z grafomańskich efektów twórczości literackiej chłopaków z Ząbkowic nie będę się nabijał. No nie będę. Jeśli mogę coś poradzić, to następnym razem skonsultujcie tekst z kimś, kto ma choć trochę ogłady literackiej i zna zasady ortografii i interpunkcji. A może wczytajcie się w dzieła owych dawnych kronikarzy, z których zapisków udało Wam się „odnaleźć ów przepis, dzięki któremu pijesz owy trunek.”

Nalane do szklanek, Lost Weekend i Piotrek z Bagien są bardzo ciemne, niemal czarne. Zgodnie z deklaracją. Frankenstein ma barwę ciemnego bursztynu i jest ewidentnie niefiltrowane, mętne. Brok jest jasnobursztynowe, a Wrężel – najjaśniejsze w zestawie, ciemnosłomkowe.

Piana wszędzie poprawna, naturalna. Najmniej trwała i z największą ilością średnich pęcherzyków na Frankensteinie, najbardziej obfita i trwała na Wrężelu. Poza dwoma ciemnymi piwami (Lost Weekend i Piotrek z Bagien), gdzie jest ona barwy beżowej, piana jest biała, a w najlepszym razie barwy delikatnego ecru.

Wrężel East Coast IPA (16,5 Blg, IBU 70, pasteryzowane, niefiltrowane, warzone w Browarze Zarzecze) pachnie przede wszystkim cytrusami, przez które przebija się słód i karmel. Są tam też owoce tropikalne (jakieś mango?), lekka żywica. Truskawki z kompotu. Jak na IPA, aromat jest łagodny, ułożony i przyjemny. W smaku na pierwszym planie intensywna grapefruitowa goryczka, która początkowo przesłania wszystko i na chwilę paraliżuje kubki smakowe. Jak już chłopaki dojdą do siebie, zaczynają dostrzegać trochę więcej – jest tam trochę słodu, są owoce – znowu te truskawki, trochę kandyzowanych owoców tropikalnych. Co z tego, jeśli żywiczno-grapefruitowa gorycz (już nie goryczka) zalega na podniebieniu i z każdym łykiem coraz bardziej przeszkadza cieszyć się smakiem piwa. Jezus, Maria, wywar z chmielu sobie zgotujcie i pijcie do woli, natomiast przed warzeniem piwa sprawdźcie w słowniku znaczenie słowa „umiar”, panowie piwowarzy. Koniec końców, obrzydliwe piwo. Na pewno nie zostanie dopite do końca.

Brok IPA (13,7 Blg, pasteryzowane) aromat ma zdecydowanie mniej intensywny, mniej wyrazisty niż Wrężel. I całe szczęście, bo w nim jakaś mdła rabatka kwiatowa, jakieś bagienko, jest trochę stęchłego słodu, coś próbują robić chmiele, ale też chyba zdążyły zwietrzeć zanim trafiły do tego piwa. I jakaś sałatka warzywna minus majonez. Głównie bezlitośnie rozgotowana marchewka. Aromatyczna kicha. A co z jego smakiem? Po przechmielonym Wrężelu, zupełnie bezpłciowe Brok IPA smakuje jak ambrozja. Ale tylko pierwszy łyk, tylko spłukanie tamtego świństwa sprawia jakąkolwiek radość w tym kolejnym produkcie piwopodobnym dzisiejszego wieczoru. Już na drugi łyk, w smaku jest to samo, co w aromacie – jakieś zwietrzałe słody (tego akurat jest sporo), nieprzyjemny karmel, zero życia, zero radości. Wielkie nic. Szklanka wręcz krzyczy do mnie: „Nie pij ze mnie więcej!” Ręka omdlewa gdy ją po nie wyciągam. Zatoki nosowe zalewają się płynem, który tylko Nasodren mógłby usunąć (a Nasodrenu jak na lekarstwo), i nie pozwalają brukać powonienia tym czymś. Jezu, niech ktoś wreszcie zrobi dobre piwo! Marne szanse by tym kimś był Van Pur. Dyskwalifikacja.

Piotrek z Bagien Black IPA (15 Blg, pasteryzowane, niefiltrowane) w aromacie ma przede wszystkim nutki żywiczne, taką świeżą żywicę sosnowa, grapefruit, palony słód, generalnie spalenizna, lukrecja, kandyzowane owoce tropikalne. Pachnie harmonijnie, przyjemnie, wielowarstwowo. Zapowiada się ciekawie. Smak jest pełny, początkowo przyjemny, obiecujący. Akcenty palonego słodu, kawy, gorzkiej czekolady, lukrecji. I co? I to wszystko? Ach nie, jest jeszcze grapefruitowa goryczka, błąkająca się po podniebieniu trochę bez pomysłu na siebie i bez ochoty na twórczą interakcję z pozostałymi akcentami. W pewnym momencie, tylko na chwilę, walnęło jodyną. Kurcze, słabo, kiepsko, nieprzyjemnie. Na koniec zwyczajnie cierpko. Aż strach pomyśleć jaka była konkurencja na tym poznańskim konkursie nie tak dawno, gdzie zdobyło ono brązowy medal…

Frankenstein (15 Blg, IBU 80, pasteryzowane, niefiltrowane, warzone w Browarach Regionalnych Wąsosz) pachnie słodowo, ciężko, karmelowo. Cytrusowo-żywiczne akcenty chmielu nie dominują, jak można by się spodziewać po IBU 80, ale też jakoś nie potrafią się wkomponować w całość. Nie, nie ma tu poszukiwanej przeze mnie harmonii, ładu. Jest chaotycznie narzucana paleta akcentów, z których żaden nie wie po co się tu znalazł i dlaczego akurat w tym towarzystwie. I z żadnym z pozostałych nie jest mu po drodze. Słabo, choć bywało gorzej. W smaku jest karmelowo. Ciężko karmelowo. Aż trudno się domyślić, że ta słodycz do zasługa słodu. Czy też słodów. Zbożowości tu jak na lekarstwo. Na ten karmel nakłada się żywiczno-grapefruitowa goryczka. I już, po zabawie. No dobra, jakieś owoce, jakby marmolada wieloowocowa. Słodycz – i karmel i owoce – robi się dość szybko klejąca, siedzi z tyłu podniebienia, a po niej skaczą te grapefruity i żywica. No naprawdę… Chciałoby się wreszcie zachwycić którymś, a tu ni cholery, nie dzisiaj, kolego. OK, jest to piwo, które nie odstrasza, nie jest to nawet piwo, o którym chciałoby się szybko zapomnieć. Ale pamiętać o nim też się nie chce. Bo i po co?

Lost Weekend Rye India Black Ale (IBU 70, pasteryzowane, niefiltrowane, warzone w PPHU Jamard Marianna Kacprzak) ma w aromacie słód, karmel, czekoladę, żywicę, kawę rozpuszczalną, melasę, cytrusy grapefruitopodobne. Aromat jest intensywny, obiecująco poukładany. W smaku jest żyto, jest spalenizna, jest  żywica, jest gorzka czekolada. I kawa. I to wszystko jest gorzkie. I to wszystko wcale nie chce być przyjemnie gorzkie. Jest po prostu gorzkie. Ostatnim wysiłkiem woli doszukać się można jakiegoś słodu, jakiejś przyzwoitej bazy smakowej. Kolejne piwo biorące udział w wyścigu o wysokie IBU, o zniszczenie kubków smakowych piwoszy, o tanie wrażenie, niską satysfakcję. Nie podoba mi się. O, Buddo (czas najwyższy chyba bóstwo zmienić w wykrzyknikach), nie ma dzisiaj nic, co by zrobiło dobre wrażenie. Jak tu żyć?

Trzeba by je jakoś ustawić w kolejności, wykazać się umiejętnością oceny… Co oznacza, że muszę wziąć jeszcze co najmniej po jednym łyku. The nightmare continues… Dobra, będę dzielny. Przy wszystkich zastrzeżeniach, o których wyżej, wygrywa Frankenstein. Na drugim plasuje się Piotrek z Bagien. Trzecie jest Wrężel East Coast IPA. Poza podium ląduje Lost Weekend – to chyba pierwsza u nas tak niska pozycja piwa z browaru Raduga, pierwsze spore rozczarowanie. Brok IPA w ogóle nie kwalifikuje się do jakiejkolwiek oceny. Dzisiaj żadnych protokołów rozbieżności, żadnych sporów.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz