piątek, 18 grudnia 2015

APA i coś jeszcze. No i król chyba jednak jest goły.



378. Ratownicze APA (Spółdzielnia Socjalna Dalba) 5,5%
379. Nokota APA (Browar Rzemieślniczy Roch) 5%
380. Złotostockie (Browar Rebelia) 6,1%
381. HedgeHog American Pale Ale (Kraftwerk) 5,5%
382. Atlantik-Ale (Störtebeker) 5,1%

W ramach pozbywania się zapasów piwa z browarów rzemieślniczych – piwa najczęściej nieudanego, nietrafionego, czasem wręcz obrzydliwego – z zamiarem stanowczego ograniczenia kontaktu z czymś, co pić się nie da, dzisiaj na tapetę idą piwa w stylu American Pale Ale. A w każdym razie, trzy z nich deklarują się na etykiecie jako właśnie przedstawiciele tego stylu. Złotostockie jest bardzo tajemnicze jeśli chodzi o przynależność gatunkową. Smakowane jakiś czas temu, tak bardzo przypominało Frankensteina z tego samego browaru, że pomylić by się można. Zakładamy jednak, że w tym towarzystwie nie będzie jakoś specjalnie odstawało.

Bardzo liczymy na to, że charakterystyka stylu – przede wszystkim, niższa goryczkowość niż w AIPA – otworzy drogę do większej złożoności, bardziej pełnego smaku, mniej zdominowane przez te wszystkie Citry, Mosaiki i inne Cascady. Przynajmniej to nam obiecuje BJCP. Mamy zwyczajnie nadzieję na miłe popijanie i delektowanie się smakiem. Okaże się też na ile piwowarzy radzą sobie z zestawianiem zasypu i warzeniem. Bo chmielić bez umiaru, to każdy potrafi.

Do zestawu w ostatniej chwili dołączyło piwo, o którego przynależności gatunkowej też niewiele wiadomo, mianowicie Atlantik-Ale z niemieckiego browaru Störtebeker. Przywiezione dosłownie przed chwilą z Görlitz i zupełnie nam dotąd nieznane, na etykiecie informuje o górnej fermentacji, byciu ale’em, oraz chmieleniu m.in. amerykańskimi chmielami Cascade, Amarillo i Citrą. Nie ma ani słowa o IBU, filtrowaniu, pasteryzowaniu, itp. Termin ważności ma do maja 2016, więc założyć należy, że pasteryzowane było, bo na pierwszy rzut oka widać, że nie ma mowy o żadnej filtracji. Już po nalaniu do szklanki okazuje się że wyraźnie odstaje od pozostałych piw barwą – jest jasne, słomkowe, bliżej mu z wyglądu do piwa pszenicznego niż do typowego ale’a. Jak widać, Niemcy wrzucili tu nieco więcej słodu pszenicznego (choć większość to zdecydowanie jęczmień) i postanowili stronić od ciemnych słodów jęczmiennych na rzecz jaśniejszych. Pozostałe piwa są ciemnobursztynowe, najciemniejsze spośród nich jest Złotostockie. Wszystkie wyraźnie niefiltrowane. Piana wszędzie obfita, gęsta, naturalna, osadzająca się na ściankach szklanek. Niekoniecznie zbyt trwała, za wyjątkiem Ratowniczego, gdzie trzyma się dzielnie najdłużej.

Ratownicze APA (13 Blg, IBU 35, niepasteryzowane, niefiltrowane) – w aromacie cytrusy (nie da się ukryć, że to chmiele amerykańskie), jednak bardziej w stronę pomarańczy, lekko octowy, wyraźnie czuć słód. Aromat przyjemny, raczej zrównoważony.  Po chwili ujawnia się akcent brzoskwini, lekki powiew kartonu. W smaku jest lekkie, bardzo mało treściwe. Akcenty jabłek, brzoskwiń, przykryte cytrusową goryczą, która zalega i już tak sobie leży. Nieśmiałe nutki pieprzowe. Po paru chwilach całość się układa dużo lepiej (czyżbyśmy za bardzo je schłodzili?), do całości dochodzi przyjemny akcent sosnowy. Nie jest tak źle, jak się początkowo wydawało.

Nokota APA (13 Blg, IBU 45, niepasteryzowane, niefiltrowane)  – w aromacie grapefruit, wyraźny ekstrakt z białych błonek. Jest słód, ale ledwo sobie radzi z ujawnieniem się, przyklepany bezlitośnie przez grapefruitowy chmiel. Po paru chwilach przeradza się to w akcenty galaretki cytrynowej w cukrze. W smaku jest dość przyjemnie, słodowo i owocowo. Smak jest w miarę pełny, wyrazisty. Nad wszystkim jednak zalega chmura chmielowej, zalegającej goryczy. I psuje wszystko. Z czasem pojawiają się – w sumie wcale nie nieprzyjemne – akcenty gorzkawej skórki śliwek, plus lekka żywiczność właśnie śliwy. Takie coś, co wypływa spod kory, zastyga, a dzieciaki ssą to pasjami. I tyle dobrego. Stosunkowo dobrego.

Złotostockie (15 Blg, niepasteryzowane, niefiltrowane, refermentowane w butelce, żywe, warzone w Browarach Regionalnych Wąsosz) – aromat bardzo słodki, sporo akcentów miodu, żywica, skondensowane słodkie mleko. Po paru chwilach słodkie akcenty gdzieś uciekają, pozostaje miód, odrobina akcentów lipowych. I grapefruit z żywicą. Czyli to, o co chodzi niektórym. W smaku jest pełne, miodowo-słodowe, karmelowe. Baza jest wyraźnie słodka, miodowo-karmelowa słodycz jest wręcz intensywna. Tutaj jednak charakterystyczna gorycz amerykańskich chmielów niejako dokłada się do całości, do przechodzącej w gorycz słodyczy miodowej, niczego nie kontrując. Na koniec gorycz staje się wszechobecna i obezwładniająca. Całość chaotyczna, rozbałaganiona. Niefajna.

HedgeHog APA (12 Blg, IBU 40, pasteryzowane, niefiltrowane, warzone w Browarach Regionalnych Wąsosz) pachnie słodką kawą z mlekiem, likierem kawowym (Bailey’s), toffi – całość jednak lekko skisła. Wrażenie kiszonki potęguje się z każdą chwilą. W smaku jest… nieświeże, jakieś nadpsute, zatęchłe. Są tam akcenty cukierków Werter’s, jest jakaś słodowość, karmel. Ale jest też wszechobecny chmiel. Amerykański chmiel. A na dodatek chyba z dostawy, która listonoszowi wpadła w błoto. Obrzydliwy.

Atlantik-Ale (11,4 Blg) – aromat bardzo delikatny, akcenty woskowe, lekko pszeniczne, cytrusowe. Wyraźnie da się wyczuć obecność amerykańskich chmielów, jednak jest ona tutaj umiejętnie wkomponowana w niezbyt może porywającą, ale harmonijną całość. W smaku jest pełne, słodowe, owocowe, najlepiej – jak dotąd – poukładane z chmielowymi akcentami cytrusa i żywicy. Goryczka jest tu goryczką, kontruje słodycz słodowej bazy, nie zalega, a przyjemnie ożywia całą kompozycję. Jedno z lepszych piw chmielonych po amerykańsku, jakich dotąd próbowałem.

Generalnie, poza Atlantik-Ale i być może trochę Ratowniczym – wrażenie picia tego, co wyżęto ze ścierki do podłogi, a co dla smaku doprawiono najlepszym na rynku, amerykańskim koncentratem chmielowym. Jeśli przypomnieć sobie co napisano na samym początku, nienajlepiej świadczy to o naszych piwowarach rzemieślniczych. A może to „rzemieślniczy” to nadużycie? Może trzeba ich określać mianem „czeladniczych”? Kto wie, może się kiedyś nauczą, nie należy tracić nadziei. Ciekawe dlaczego Niemcom udało się skomponować amerykańskie chmiele w coś więcej niż grapefruitowe popłuczyny. Może u nich tam piwo warzą ludzie, którzy potrafią to robić. Cholera, kto wie?...

Ranking dzisiejszy to złoto dla Atlantik-Ale. Na drugim Ratownicze. Na podium jeszcze znalazło się u mnie Nokota. Złotostockie poza podium, a tyły zabezpiecza HedgeHog. Choć, szczerze mówiąc, od trzeciego miejsca to już wszystko jedno. Kwestia tylko poziomu obrzydzenia.

U najlepszej z żon, ranking bardzo podobny, jedynie HedgeHog u niej wyskoczył dwa miejsca wyżej, na najniższy stopień podium. Kolejność wszystkich pozostałych taka sama – Atlantik-Ale, Ratownicze, HedgeHog, Nokota, Złotostockie.

Skończyło się to tak, że 2/3 zawartości szklanek trzech piw wylądowało w zlewie. Ot, i APA

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz