sobota, 3 grudnia 2016

Idzie zima - okołostoutowo



582. Bumelant (Browar Zakładowy) 4,7%
583. Sheep Szit (Birbant) 7%
584. RIS Blended Barrel Aged (Birbant) 10,5%
585. Coffie (Browar Świdnica) 5%

Poszedłem parę dni temu do Po Robocie i tym razem sięgnąłem na ciemną półkę. Pomyślałem sobie, że czas na stouty – zima idzie, trzeba przestawić się na ogrzewanie wewnętrzne. Przynajmniej częściowo. No a jak zobaczyłem co mi w rękę wpadło, to zdębiałem. Sheep Szit, proszę Państwa, Sheep Szit! Wędzone owczym gównem! Tak mówi etykieta, naprawdę. No i zamurowało mnie, bo nie tak dawno oskarżałem polskich kraftowców o brak jaj. A jednak niektórzy je mają. Ewidentnie! No naprawdę, bez dżołków, na śmiertelnie poważnie – wielki szacun, Birbant! Chylę nisko czoła i czekam na więcej. A jeśli jeszcze piwo okaże się smaczne… No ale co do tego, to zaraz się przekonamy.

No to bez emocji. Piwem, od którego zacząłem składanie dzisiejszego zestawu jest Sheep Szit, Smoked Extra Stout z Browaru Birbant. Słód do jego uwarzenia wędzony był, przynajmniej częściowo, nad owczymi bobkami, zbieranymi i suszonymi osobiście przez piwowarów z Birbanta. Przynajmniej tak brzmi oficjalna wersja browaru. I ona mnie się podoba i jej się będę trzymał.

Tuż obok na półce stał inny produkt tego samego browaru – RIS Blended Barrel Aged. Do takiego leżakowania w dębowych beczkach po mocnych trunkach od zawsze nastawiony jestem sceptycznie. Jakoś nikt mnie nie przekona, że podczas kilku miesięcy cokolwiek sensownego może się wydarzyć na linii piwo-dębina. Co najwyżej piwo wypłucze ze zwęglonej warstwy drewna (beczki wypala się od wewnątrz, a przynajmniej tostuje, w zależności od rodzaju beczki i rodzaju trunku, który ma w niej leżakować) resztki tego, co w niej wcześniej leżakowało. Tak więc, w gruncie rzeczy, można by do piwa dolać trochę burbona, whisky, rumu, czy czego tam dusza zapragnie – i efekt byłby z grubsza ten sam. Ale jak ludkowie się lubują w ściemie na temat dojrzewania w beczkach dębowych po tym i po owym, to niech sobie mają. Ja nie mam nic przeciwko. Tutaj mamy do czynienia z mieszanką piw leżakowanych wcześniej w beczkach po burbonie, whiskey i rumie. Na dodatek to nie jakieś tam piwo, tylko gimbo-hipsterski Russian Imperial Stout (RIS) o powalającej mocy 10,5%, a więc nie w kij dmuchał. Przekonamy się za chwil parę czy ten RIS nas przekona do siebie, czy potwierdzi sceptycyzm – i do gatunku piwa i do faktu leżakowania. Chociaż, jeśli dobrze się nad tym zastanowić, to akurat dorzucenie do czekoladowo-kawowego profilu stouta akcentów rumu czy burbona wcale nie musi wyjść piwu na złe. Wcale, ale to wcale. Zastanawia mnie tylko kwestia techniczna – jako się rzekło, producent wymienia beczki po rumie, burbonie i whiskey. Właśnie tak, whiskey. Czyli że irlandzka, albo amerykańska z Tennessee (w odróżnieniu od Kentucky bourbon)? Nie szkocka whisky? Nie wiem, nie chce mi się dociekać, ale gdyby tam jeszcze dorzucić akcenty torfowo-dymne z beczki po jakiejś szkockiej whisky z Islay, mogłoby być jeszcze bardziej ciekawie. No nic, za chwilę się przekonamy.

Trzecim wyborem podczas ostatniej wizyty w Po Robocie był Bumelant z Browaru Zakładowego, piwo określane mianem Polskie Ciemne Ale. Tak więc, nie jest to stout, ale wydaje mi się, że wystarczająco blisko, by go w towarzystwie stoutów postawić. Poza tym, Browar Zakładowy dostaje dodatkowe punkty za oprawę graficzną i nazewnictwo swoich piw. Żadnego zadęcia na jakieś tam White Horse, Redemption Ale czy King of Hop, żeby daleko nie szukać. Bumelant, Fajrant, Kombinator, czy Pierwsza Zmiana brzmią zdecydowanie bardziej swojsko. No i – co nie bez znaczenia – o Bumelancie same dobre rzeczy słyszałem.

Na koniec to, co prędzej czy później było nieuniknione. Piwo z Browaru Świdnica. Dłużej nie można unikać spróbowania piwa robionego w mieście, w którym się mieszka. Nawet jeśli nic dobrego się o nim nie słyszało. A że dzisiaj na ciemno i stoutowo, wybór padł na Coffie z Browaru Świdnica, piwo określające się na etykiecie jako stout. Domyślam się, że nazwa ma być nawiązaniem do kawowych akcentów, charakterystycznych dla stoutów, choć nie wiem w jakim języku słowo kawa pisze się właśnie tak. Z drugiej strony, być może tok myślenia twórcy szedł zupełnie inną drogą i Coffie nie ma nic wspólnego z kawą. Podobnie jak szwedzka algfärssoppa to wcale nie zupa z alg, a z łosia. Tak czy owak, zobaczmy co ma do zaoferowania Browar Świdnica, wszak nie byle jaką tradycję piwowarską ma za sobą.

Lejemy. Piana na obydwu Birbantach – klasycznie stoutowo beżowa – pojawiła się i zniknęła. Nieco bardziej trwała była na Sheep Szit niż na RISie. Na Bumelancie pojawiła się obfita i stosunkowo trwała piana, która opadając okleiła ścianki szklanki. W przypadku Coffie pojawiła się dość dziwna, grubopęcherzykowa piana, również beżowa, która dość szybko zredukowała się do zera. Wąchamy i pijemy.

Bumelant Polskie Ciemne Ale (12 Blg, IBU 44, niepasteryzowane, niefiltrowane) – w aromacie kawa, orzechy laskowe, gorzka czekolada, coca-cola, lekko butwiejące jesienne liście, trawa.
Smak przyjemny, pełny. Draże kakaowe, czarna kawa, gorzka czekolada, palony słód. Goryczka chmielowa atakuje dopiero po chwili, jednak zachowuje się bardzo grzecznie. Siedzi na swoim miejscu, nie zalega, nie przeszkadza – ale też nikt nie może piwu zarzucić jej braku. Po chwili pojawiają się przyjemne akcenty ziołowe i biszkopty. Fajne, sympatycznie ułożone piwo.
Kategoria: JESZCZE RAZ TO SAMO

Sheep Szit Smoked Extra Stout (19,1 Blg, IBU 33, pasteryzowane, niefiltrowane, warzone w Browarze Zarzecze) – w aromacie przede wszystkim wędzony, lekko podkwaśniały oscypek, kawa rozpuszczalna. Wyobraźnię i skojarzenia trudno uwolnić od wiedzy na temat materiału opałowego, wykorzystanego do suszenia słodu – skojarzenie jest więc nieuchronnie z aromatem wnętrza szopy, w której schroniło się stado owiec. Poza tym, czekolada, podkwaśniałe mleko, ciastka digestive, akcenty ziemiste. Aromat intrygujący, sam w sobie jakoś niespecjalnie przyjemny. Z czasem przechodzi w zestaw nutek aromatycznych starego, zleżałego siana gdzieś w kącie wybiegu dla zwierząt gospodarskich. Z całym dobrodziejstwem inwentarza.
Smak pełny, kremowy, ziemisto-dymny, z akcentami palonego słodu, gorzkiej czekolady, czarnej kawy, wędzonego oscypka, odrobiną siana, lukrecji, palonego karmelu. O ile aromat określiłem dwuznacznie jako „intrygujący”, o tyle smak nie pozostawia złudzeń – mamy w szklance dobre piwo. Bogate, złożone, dobrze zbalansowane. Ot, zaskoczenie.
Kategoria: JESZCZE RAZ TO SAMO

Russian Imprerial Stout Blended Barrel Aged (24,5 Blg, IBU 50, pasteryzowane, niefiltrowane, warzone w Browarze Zarzecze) – jego aromat to przede wszystkim gorzelniany chuch menela. Poza tym, rum, czekolada, amaretto, cukierki kukułki, kakao z odrobiną mleka. Aromat z każdą chwilą układa się coraz grzeczniej, jest coraz bardziej przyjemny. A już z całą pewnością ten menel przestał nam chuchać w nos. Z czasem pojawiają się akcenty skondensowanego słodkiego mleka z puszki, przypalonego nieco, słodkiego karmelu. Bardzo fajny aromat, bardzo fajny.
Smak jest niewiarygodnie wręcz bogaty, słodki, a przy tym aksamitnie gładki. Ma się wrażenie, że do ust sobie człowiek wlewa płynną esencję cukierków kukułek. Są tu akcenty rumowe, czekoladowe, kakaowe, jest skondensowane słodkie mleko, syrop cukrowy, likier wiśniowy, tort czekoladowy, wanilia. Pięknie, rozkosznie. Całość skontrowana jest goryczką, taką kawowo-czekoladową. Nie ma ani śladu alkoholu. Doskonała rzecz.
Kategoria: JESZCZE RAZ TO SAMO

Coffie Stout (12 Blg, IBU 30, niepasteryzowane, niefiltrowane) – w aromacie kawa – zimna, odstana zbożówka, mnóstwo ziaren, płatki gryczane, wafle ryżowe. Aromat nie powala w żadną stronę – ani to przyjemne, ani nieprzyjemne, jednak trąci cienizną i niedosytem.
Smak jest… pusty. Rozwodniona kawa, odrobina kaszy gryczanej – jakieś totalne popłuczyny z naczynia, w którym kiedyś piwo przechowywano. Cienkie, płaskie, bez wyrazu, bez charakteru, właściwie bez smaku. Obrzydlistwo.
Kategoria: DO ZLEWU

No i zaliczyliśmy, no i przeżyliśmy. Zarówno owcze gówno, jak i to coś ze świdnickiego browaru. Co prawda, przekrój gatunkowy smakowanych dzisiaj piw jest dość szeroki, jednak pokusimy się o ranking. U mnie wygrywa zdecydowanie RIS (o Boże, co ja mówię!). Okazuje się, że te dodatkowe akcenty rodem przede wszystkim z rumu naprawdę ładnie wpisują się w profil aromatyczno-smakowy tego piwa. A i sam materiał wyjściowy, samo piwo musiało być wysokiej jakości, skoro nie epatuje alkoholem, nie przeszkadza jego moc. Pozytywnym zaskoczeniem było gówniane piwo, choć aromat momentami dość sugestywnie przypominał o tym, skąd te oscypkowe nutki. Bumelant nie zawiódł. Co do Coffie – jak ktoś szuka pamiątek ze Świdnicy, niech sobie posążek dzika lepiej kupi. Tak więc mój dzisiejszy ranking wygląda następująco:

1. RIS Blended Barrel Aged
2. Sheep Shit
3. Bumelant
4. Coffie

Pytam połowicę co ona na to. A ona na to, że nie, że niekoniecznie. Że Coffie owszem, na końcu stawki (prawdę mówiąc, do zlewu trafiło 3/4 szklanki), że Bumelant trzeci, owszem, ale pierwsze i drugie miejsca jej zdaniem trzeba przestawić. No i niech jej będzie, protokół rozbieżności. Przecież nie pokłócimy się o piwo. Na pewno znajdziemy sobie lepszy pretekst.

Wszystkie piwa – również te z Browaru  Świdnica – do kupienia w sklepie Po Robocie, Świdnica, ul. Westerplatte 9. Na weekend jak znalazł.

2 komentarze:

  1. "Jakoś nikt mnie nie przekona, że podczas kilku miesięcy cokolwiek sensownego może się wydarzyć na linii piwo-dębina. Co najwyżej piwo wypłucze ze zwęglonej warstwy drewna (beczki wypala się od wewnątrz, a przynajmniej tostuje, w zależności od rodzaju beczki i rodzaju trunku, który ma w niej leżakować) resztki tego, co w niej wcześniej leżakowało. Tak więc, w gruncie rzeczy, można by do piwa dolać trochę burbona, whisky, rumu, czy czego tam dusza zapragnie – i efekt byłby z grubsza ten sam. Ale jak ludkowie się lubują w ściemie na temat dojrzewania w beczkach dębowych po tym i po owym, to niech sobie mają. Ja nie mam nic przeciwko."

    Takie prostackie dolewanie nie byłoby zgodne z duchem kraft xD.

    OdpowiedzUsuń