wtorek, 6 grudnia 2016

Niestrudzenie APA



586. Piwni Koledzy APA (Jan Olbracht Browar Rzemieślniczy) 5,6%
587. Vuelta APA (Browar Spirifer) 4,9%
588. Labirytm (Browar Nepomucen) 4,4%
589. King of Hop (AleBrowar) 5%

Niestrudzenie szukamy przykładów warzonych w Polsce piw z gatunków nowofalowych, które z czystym sumieniem można polecić i po które bez drżenia ręki można sięgnąć ponownie. I nie po to, żeby je wylać do zlewu. Bynajmniej. Gatunek APA wydaje się potencjalnie najbardziej przyjaznym podniebieniom słabo znoszącym zbytnią, przesadzoną gorycz, charakterystyczną dla większości tego typu produktów. Dlatego dzisiaj sięgnęliśmy znowu po kraftowe APA. A co, po łatwiźnie spacerów sobie nie urządzamy.

Dzisiaj sięgnęliśmy po zasoby dostępne w zaprzyjaźnionym sklepie Po Robocie (Świdnica, ul. Westerplatte 9), do którego serdecznie – i zupełnie bezinteresownie – zapraszamy wszystkich spragnionych. No, niezupełnie bezinteresownie. W naszym jak najlepiej rozumianym interesie jest, by taki sklep istniał i się rozwijał. Żebyśmy i my mieli gdzie zaopatrzenie poczyniać. Ot, i cały interes.

Tak czy owak, w Po Robocie znaleźliśmy i wybraliśmy sobie na dzisiaj piwo z browaru Spirifer, którego charakterystyczne etykiety już od jakiegoś czasu kusiły nas z półek lokalnego Tesco, ale dotąd jakoś nie udało się nam przemóc nieśmiałości. Do dzisiaj, bo właśnie dzisiaj z półki w Po Robocie zdjęliśmy Vueltę APA, piwo nawiązujące do wyścigu kolarskiego Vuelta a España. Drugim piwem był Labirytm z browaru Nepomucen, a to dlatego, że Nepomucen jeszcze nigdy u nas nie wystąpił, a polecany był nam często. Trzecie dzisiaj APA to King of Hop z AleBrowar. A to dlatego, że AleBrowar istnieje już na rynku wystarczająco długo, naszym zdaniem, by być może wreszcie się nauczyć warzyć piwo. No i być może jest tu gwarancja, że choć jedno piwo nam dziś posmakuje.

Czwarte piwo, które dziś znalazło się na naszym stole, przybyło do nas nie z Po Robocie, a z Intermarche, gdzie podczas ostatnich zakupów w oko wpadła nam seria piw pod wspólną nazwą Piwni Koledzy, uwarzonych w Browarze Rzemieślniczym Jan Olbracht. Co prawda, pachnie to trochę serią HedgeHog, czyli jakoś niezbyt obiecująco, ale dopóki nie sprawdzimy, to nie będziemy wiedzieli. No i trochę im nie wyszło z tą pintą, o której tam napisali na kontretykiecie, w ramach piwnych ciekawostek. Rzeczywiście, amerykańska płynna pinta (liquid pint) to około 473 ml, jednak jest ona bez porównania rzadziej stosowana jako miara pojemności piwa niż imperialna pinta (imperial pint) stosowana powszechnie w Wielkiej Brytanii właśnie w odniesieniu do piwa. W UK zawołanie „how about a pint?” nie wymaga dopowiedzenia – wiadomo, że chodzi o piwo. Imperialna pinta to mniej więcej 568 ml, czyli wyraźnie więcej. Ale nie ma co się czepiać. Chcieli ponieść kaganek oświaty, nie całkiem wyszło, lecz intencje były szczytne.

Tyle gwoli wyjaśnień wszelakich. Lejemy do szklanek, cieszymy się aromatem i smakiem. Albo i nie.

Jak się okazało po napełnieniu szklanek, Vuelta wykazało się najbardziej wstydliwą pianą – było jej niewiele i dość szybko się zredukowała. Pozostałe trzy pokryły się grzeczną pianą, w miarę trwałą, która w trakcie opadania oblepiała ścianki szklanek.

Piwni Koledzy American Pale Ale (12,5 Blg, IBU 35, pasteryzowane, niefiltrowane) – aromat typowy dla APA – tropikalne owoce, mieszanka podgniłego mango i słodkich grapefruitów, odrobina skórek cytrusowych, trochę żywicy. Wszystko to mało wyraziste, ubite w jedną masę aromatyczną, jakby udeptane. Nie żeby nieprzyjemne, bynajmniej. Jakieś jednak takie mało charakterne.
Na podniebieniu bardzo wodniste, gorzkie. Gorycz nieprzyjemna, rodem z grapefruitowego albedo. Ponadto, rozwodnione akcenty zbożowe, słodowe, nieco akcentów owocowych, ale tak blado, że właściwie nie ma o czym mówić. Słabe piwo, nie chce mi się nad nim rozczulać, nie chce mi się go kończyć. To na pewno uwarzył Jan Olbracht?
Kategoria: DO ZLEWU

Vuelta APA (12 Blg, IBU 45, pasteryzowane, niefiltrowane, warzone w Szczyrzyckim Browarze Cystersów „Gryf”) – w aromacie przede wszystkim akcenty lakierowe, politurowe, soczyste pomarańcze i mandarynki, świeżo rżnięte, żywiczne deski sosnowe, owocowe żelki kwaśne. Aromat wyrazisty, choć może trochę za ostry w stronę właśnie tych akcentów lakierowych.
Smak lekki, mało imponujący ciałem, a w nim akcenty owocowe, owoce tropikalne, słodowe, spora doza goryczki – choć nie dominującej, wyważonej. Niestety, krótko po przełknięciu akcenty owocowo-zbożowe nikną, a pozostaje wszechobecny, wytrawny karmel. Coś jakby nałykać się gumy arabskiej, kleju do znaczków pocztowych, takie tam. Plus coraz bardziej zalegająca goryczka. Słabe, bardzo słabe.
Kategoria: JAKOŚ JE ZMĘCZĘ

Labirytm American Pale Ale (12,1 Blg, IBU 32, pasteryzowane, niefiltrowane) – bardzo przyjemny aromat delikatnych cytrusów, poukładanych wśród wiórków drewnianych, aromaty owocowe z tropikalnych żelków Haribo, sporo nutek ananasa. Trochę świeżej słomy, odrobina niecałkiem wysuszonego siana na zachwaszczonej łące. Bardzo przyjemny, apetyczny aromat.
Smak przyjemny, owocowy, mandarynki, mango, kumkwaty, jabłka przypiekane na ognisku, prażone orzechy włoskie, słonecznik, sporo ziołowej, niemal piołunowej goryczki, jednak wszystko grzecznie poukładane, smaczne. Fajne piwo, choć może za dużo tej goryczki. Z czasem zaczyna zalegać na podniebieniu i dominować smak piwa.
Kategoria: JESZCZE RAZ TO SAMO

King of Hop American Pale Ale (12 Blg, IBU 45, niepasteryzowane, niefiltrowane, warzone w Browarze Gościszewo) – pachnie przede wszystkim zwietrzałym APA – te wszystkie owoce tropikalne, cytrusy i żywice jakby wyblakłe. Dodatkowo nieco kwiatów, schylonych w stronę nieprzyjemnych, zwietrzałych, tanich perfum. Plus aromat czerstwego chleba. Mało to fajne, nie kusi zupełnie.
Smak jest zaskakująco pełny – przynajmniej na tle pozostałych smakowanych dzisiaj piw. Mnóstwo tu przyjemnego zboża, sporo owoców, trochę mniej przyjemnych nutek kwiatowych (jakby człowiek perfumy chłeptał), trawiastych i zielnych. Słabe, po prostu słabe piwo.
Kategoria: JAKOŚ JE ZMĘCZĘ

Jak widać, niestrudzenie brniemy przez style piwne, które niekoniecznie nam odpowiadają, nie idziemy na łatwiznę. Jednak chyba trzeba to zmienić i przestawić się na jakieś stouty, portery, pszeniczniaki i inne przyjemniaki. W świetle niedawnych przygód z piwami kraftowymi w Szkocji, gdzie piwa chmielone nowofalowo smakują i dają mnóstwo radochy, powiedzieć trzeba sobie otwarcie – polscy kraftowcy nie radzą sobie z tematem. Robią okropne, rozchwiane smakowo, przegoryczkowane wywary z chmielu, gdzie jakiekolwiek doznania aromatyczno-smakowe nie mają racji bytu. Ważne, by było gorzko. W tej sytuacji wcale nie dziwi pojawienie się na rynku wody chmielowej – wszak tzw. beer geekom nie trzeba nic więcej, wystarczy wykręcająca gębę goryczka. I pomyśleć, że dali się wpuścić w maliny reklamom piw koncernowych, od których tak bardzo się odżegnują, a potem pewnemu kraftowemu guru, i uwierzyli, że w piwie chodzi tylko i wyłącznie o goryczkę.

Dzisiejszy ranking jest dość prosty do ustalenia i jednogłośny:

1. Labirytm
2. Vuelta, o włos przed równie paskudnym:
3. King of Hop
4. Piwni Koledzy

Aha, w okolicach lodówki leżą jeszcze trzy butelki APA. Ale chyba je sobie odłożymy na później. Dużo później. Ileż można?

Wszystkie piwa – poza Piwni Koledzy APA – do kupienia w sklepie Po Robocie, Świdnica, ul. Westerplatte 9.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz