czwartek, 22 grudnia 2016

Assorted Pale Ale



596. Pacific Pale Ale (Browar Artezan) 5%
597. Pop Up Pale Ale (Inne Beczki) 4,5%
598. Smoke (Browar Nepomucen) 4,8%
599. Cascadian Dark Ale (piwo domowe) ???

Po niedawnych przygodach z APA zachciało mi się piwa górnej fermentacji, ale, lecz bez amerykańskiego zacięcia chmielowego. Pomyślałem sobie, że dobrze byłoby znaleźć jakieś ale, które nie będzie epatować cytrusami i żywicami do zagłuszania podniebienia, a raczej takie, które da się nacieszyć efektami zestawienia zasypu, doboru słodów, w którym słodycz będzie jedynie skontrowana goryczką. Najchętniej w bardziej tradycyjnym, europejskim wydaniu. Przeleciałem więc półki Po Robocie w poszukiwaniu piwa, na którego etykiecie będzie napisane Pale Ale, lecz ani słowa o Ameryce. A że spieszyło mi się, ułożył mi się zestaw niekoniecznie taki, jakiego szukałem. Cóż, trzeba będzie wypić to piwo, którego nam nawarzyli.

Najpierw w ręce wpadło mi Pacific Pale Ale z Browaru Artezan. No i chyba na dzień dobry oblałem z geografii, o wiedzy na temat piwa nie wspominając. Pacific, człowieku, Pacific! A jak o geografii świata nic nie wiesz, to noś ze sobą do sklepu okulary do czytania. I sprawdź skład, przynajmniej w sekcji „chmiel”. A że Artezan już jakoś tam kiedyś rozkosznie podniebienie popieścił, nie było głowy, żeby się zastanawiać. Potem trafiłem na Pop Up Pale Ale z Innych Beczek. Tutaj też trzeba było czytać drobnym druczkiem. W sekcji skład. No trudno, przynajmniej etykietki mają ładne, więc niech już będzie. Następnym piwem było Smoke z Browaru Nepomucen. Tutaj już było wiadomo, że cokolwiek by się nie działo, zestaw będzie mało jednorodny. Wszak Smoke to piwo wędzone. Na dodatek, wędzone drewnem gruszy, co obiecuje wiele. No i z Nepomucena, a to już u nas zaczyna robić za rekomendację. Niech więc dołączy do zestawu. Na koniec, do torby włożono mi (dzięki wielkie Po Robocie) piwo bez etykiety, bez opisu, z wymalowanymi mazakiem na kapslu literkami CPA, co niby miało znaczyć Cascadian Pale Ale. Piwo uwarzone przez pewien zaprzyjaźniony browar domowy. Zaprzyjaźniony z Po Robocie. Browar jest ciągle w budowie, a właściwie brnie właśnie przez biurokrację. Mamy nadzieję, że wkrótce objawi się jakoś szerzej. Jak się później okazało, tam na tym kapslu stało jednak CDA, czyli Cascadian Dark Ale, co już zupełnie zaburzyło koncepcję tego wieczoru. Nie dość, że piwa mamy jednak chmielone po amerykańsku, to jeszcze nie wszystkie są tak całkiem jasne. Jasne jednak jest, że ich nie wylejemy dopóki się ewentualnie nie przekonamy, że na to właśnie zasługują. Mamy nadzieję, że nie. Aha, o tym CDA nie wiemy zupełnie nic, nie ma żadnej etykiety. Do chwili zdjęcia kapsla, nie wiedzieliśmy nawet, że jest ciemne. Ot, taka ciekawostka-niespodzianka.

Tak więc, miały być piwa górnej fermentacji, pozbawione nowofalowych, amerykańskich wpływów chmielowych, a wyszło niemal jak zawsze. Jak się później okazało (piszę to już po spróbowaniu wszystkich dzisiejszych zawodników), dobrze się stało, bo odkryliśmy piwko zjawiskowe. A co najmniej zasługujące na uwagę, nawet jeśli nie lubi się tego wszystkich tych wszechobecnych kraftowych niedociągnięć warsztatowych. Pojawiło się piwo, po które chętnie ustawię się w kolejce, jeśli będzie taka konieczność.

Otwieramy i lejemy. Najładniejsza, najtrwalsza i najbardziej oblepiająca ścianki szklanki piana pojawiła się na Pacific. Wzorcowa, można powiedzieć. Niewiele mniej przykładna piana pokryła powierzchnię Smoke. Ta na Pop Up Ale zredukowała się dość szybko do poszarpanej, cienkiej warstwy. Piana na tajemniczym Cascadian Dark Ale natomiast okazała się wręcz dziełem sztuki – równiutka, gęsta, trwała, w apetycznym beżowym kolorze. Przypominała nieco pianę na porządnym stoucie. Wygląda to zachęcająco.

Pacific Pale Ale (12,5 Blg, IBU 40, pasteryzowane, niefiltrowane) – co za rozkoszny aromat! Przede wszystkim ananasy, a tuż obok cytrusy, a wśród nich słodkie, soczyste mandarynki, kumkwaty, słodkie grapefruity. Do tego sporo wonnej, bardzo przyjemnej żywicy, oraz intensywna marakuja. Wata cukrowa. Jest tam również odrobina słodowości, ale tropikalno-żywiczna warstwa jest dowodem na to, że decydując się na nowofalowe chmielenie wcale nie trzeba spieprzyć piwa. Przynajmniej jeśli chodzi o aromat. Doskonałe wręcz – jak dotąd.
Smak jest przerozkoszny. Przypomina mi dostępne czasem w sklepach soki będące multiwitaminową mieszanką soków z owoców tropikalnych. Jest tu owoc smoczy, jest bardzo wyraźne mango, jest papaja, są kumkwaty, słodkie mandarynki, bardzo dojrzały ananas. W tle jest bardzo grzeczna zbożowość. I jak już człowiek zacznie się zastanawiać czy nie za bardzo to słodkie, nie za mdłe – wtedy pojawia się goryczka. Jedna z przyjemniejszych goryczek, z jakimi miałem w życiu do czynienia. Cytrusowa w charakterze, jednak nie chamsko grapefruitowo-albedowa, a raczej taka z połączenia żywicy z kumkwatem. Rewelacyjna rzecz, jak pragnę zdrowia! A jeśli już kiedyś na tym blogu byłeś, to wiesz jak bardzo nie znoszę nowofalowego psucia piwa w wykonaniu polskiego kraftu. Tutaj mamy do czynienia z majstersztykiem najwyższej próby.
Kategoria: CUD, MIÓD, MALINA

Pop Up Pale Ale Oatmeal Pale Ale (12 Blg, pasteryzowane, niefiltrowane) – w aromacie bardzo wyraźne amerykańskie chmiele – sporo tu cytrusów (pomarańcze, grapefruity, limonki), niemało owoców egzotycznych (marakuja, papaja), nieco akcentów kwiatowych i odrobina słodu. W aromacie do głosu dochodzą również płatki owsiane. Mimo zastosowania amerykańskiego chmielenia, aromat jest harmonijny, nieprzesadzony, przyjemny.
Smak rozczarowuje. Jest wodnisty i płaski. Akcenty owocowe, odrobina zboża, trochę owsianki. Goryczka nie pojawia się od razu, nie jest zbyt intensywna, ale jest tego najgorszego sortu – namolna, tępa, obleśna. Ciężko będzie skończyć tę szklankę.
Kategoria: JAKOŚ JE ZMĘCZĘ

Smoke Smoked Pale Ale (12,7 Blg, IBU 11, pasteryzowane, niefiltrowane, wędzone drewnem gruszy) – w aromacie przede wszystkim wędzonka – jakbym wszedł do wędzarni, dawno temu, przed Świętami. Wędzone szynki, boczki, kiełbasy. Czuje się też, że ta wędzonka to wyraźnie na drewnie owocowym. Pewno w ciemno nie obstawiłbym koniecznie akurat gruszy, ale na pewno drewno owocowe. Poza tym, mnóstwo przerozkosznej słodowości, tony zboża. Ciężkie, dojrzałe owoce – pewno nawet gruszki, ale też jakby lekko przysuszone. Poza tym, jabłka, śliwki węgierki, echo czarnego bzu. Aromat bardzo stonowany, ale niezwykle miły dla nosa. Prosi się, żeby spróbować.
Smak zaskakująco pełny, przyjemny. Akcenty wędzonki trzymają się nieźle również w smaku. Dochodzi do nich bardzo smaczny, łagodny wędzony ser (nie oscypek), jest tam gorzka czekolada, są delikatne akcenty owocowe (suszone śliwki kalifornijskie), jest świeże siano. Goryczka jest wyraźna, ale świetnie wyważona – kontruje, punktuje, ale nie zalega, nie przeszkadza. Bardzo smaczne piwo.
Kategoria: JESZCZE RAZ TO SAMO

Cascadian Dark Ale (???) – ciemne, palone słody, a więc akcenty gorzkiej czekolady, kawy, przełamane są tu całkiem przyjemnym zestawem cytrusowo-żywicznym. Czarne żelki, nawet w stronę lukrecji. Fajnie ułożony, zachęcający aromat.
Smak przyjemnie pełny, z mnóstwem akcentów palonych, zbożowych, kakaowych, czekoladowych, kawowych. Gdyby nie równolegle tupiące po podniebieniu, choć raczej nieśmiałe, akcenty cytrusowo-żywiczne. Goryczka, która pojawia się dość niedługo, robi jednak krecią robotę całej kompozycji smakowej. Jest jakoś kiepsko skomponowana z całą resztą i po chwili zaczyna zalegać na podniebieniu. Z każdym łykiem coraz mniej sympatycznie.
Kategoria: JAKOŚ JE ZMĘCZĘ

Z tego wszystkiego wyszło, że znowu wypiliśmy przede wszystkim APA, o co zupełnie nie chodziło. Tak to jest ze spontanicznymi decyzjami zakupowymi. Na drugi raz trzeba sprawę dokładniej przemyśleć i zorganizować. I zabrać ze sobą okulary na zakupy. Co mają siedzieć w domu, w samotności… Ale nie wyszło źle. Pacific Pale Ale jeszcze długo będzie się nam śniło. Niesamowite piwo. Ciekaw jestem czy to – jak czasami się zdarza – nie kwestia chwili, sprzyjający układ sensoryczno-baryczno-towarzyski, czy rzeczywiście da radę obronić się pite drugi raz (bo na pewno będzie). Pięknie spisało się Smoke z Nepomucena. Inne Beczki idą swoim standardem, a jeśli chodzi o wyrób domowy – kto wie, może to CDA w towarzystwie innych, podobnych ciemnych ale wypadłoby lepiej. Może to kwestia skalibrowania podniebienia poprzednimi, jasnymi ale. Pite było jako ostatnie. Czas pokaże.

Tymczasem ranking dzisiejszy – jednogłośny – wygląda tak:

1. Pacific Pale Ale
2. Smoke
3. Domowe CDA
4. Pop Up Pale Ale


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz