poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Mam smaka na smaka

(07/08/2015)

199. Ginger Beard (Wychwood Brewery) 4,2%
200. 86 Absinthe (Bavaria) 8,3%
201. Magnus o smaku śliwkowym (Browar Jagiełło) 6%
202. Core ciemne dyniowe (KOR GmbH) 4,9%
203. Core jasne dyniowe (KOR GmbH) 4,9%
204. Some Like It Hot (Raduga) 5%

Dzisiaj jest – podobno – Międzynarodowy Dzień Piwa. W związku z tym, postanowiliśmy zbrzydzić sobie piwo tak bardzo, jak tylko się da, i nalaliśmy sobie sześć (tak, aż sześć!) piw smakowych, które najpewniej zniechęcą nas do jakiegokolwiek spożycia. Przecież kto, będąc przy zdrowych zmysłach, naleje sobie piwo dyniowe, śliwkowe, imbirowe, absyntowi i o smaku trawy cytrynowej? Zakładamy masowe zlewanie do zlewu, stąd tyle piwa. W lodówce mamy kilka grzecznych lagerów, które nas i nasze podniebienia uratują w razie potrzeby. W zestawieniu mamy dziś piwo imbirowe z Anglii (Ginger Beard z browaru Wychwood – Boże, jak ja lubię ich Hobgoblina!), absyntowe 86 z holenderskiego browaru Bavaria, Magnus o smaku śliwkowym z polskiego browaru Jagiełło, dwa austriackie piwa o smaku dyniowym – ciemne i jasne – kupione w Czechach, podczas Pivofestu w Trutnovie, oraz polskie, kraftowe Some Like It Hot o smaku trawy cytrynowej. Zobaczymy które pierwsze trafi do zlewu…

Ginger Beard pachnie najpierw jakimś napojem gazowanym typu Mountain Dew, a dopiero potem imbirem. Ale jak już imbir się przebije, to panuje niepodzielnie. No, nie całkiem niepodzielnie – wraz z zestawem cytrusowych, lekkich aromatów. Pachnie przyjemnie. W smaku jest lekkie, słodkie. Dopiero po chwili atakuje imbir. Smakuje zadziwiająco naturalnie, ale trochę przeszkadza nadmierna słodycz natury cukierkowo-landrynkowej. Gdzieś na końcu pojawia się pewna goryczka chmielowa. Pije się to jednak przyjemnie, pod warunkiem, że jest dobrze schłodzone. Ale w te upały chyba wszystko smakuje pod warunkiem, że jest dobrze schłodzone. Piwo jest dość mocno nagazowane, co też wcale nie jest nieprzyjemne.

86 Absinthe w aromacie ma akcenty drożdży, ziół, ciężkiej, syntetycznej  słodyczy. Jest tu jakaś piołunowa gorycz, ale skojarzenie z absyntem nie jest tak oczywiste, jak mogłoby się wydawać. Prędzej z łagodnym tonikiem, lub innym, podobnym napojem gazowanym. Po jakimś czasie pojawiają się akcenty czekoladowe. A nawet czekolada z alkoholem. Takie tam, czekoladki nadziewane. W smaku mamy słód – a to zaskoczenie! – drożdże, ziołowa, piołunowa gorycz na podkładzie solidnej, landrynkowej słodyczy. Lukrecja. Po chwili robi się z tego wiśniowy likier w czekoladzie. Taka tradycyjna bombonierka – baryłki z likierem wiśniowym. Robi się bardzo przyjemnie.

Magnus pachnie przede wszystkim suszonymi śliwkami. Takimi fajnymi, miękkimi suszonymi śliwkami. Problem w tym, że poza tymi śliwkami w aromacie nie ma nic więcej. Zupełnie nic. W smaku – znowu śliwki. Właściwie to 50 twarzy śliwki – najpierw świeże, soczyste śliwki, potem robią się z tego śliwki suszone, a na koniec dochodzi do tego jakaś gorycz. Gdzieś daleko w tle trochę słodu. Jakieś akcenty palone. Śliwkowy Magnus jest całkiem przyjemnym zaskoczeniem – akcenty smakowe są tu naturalne, nie ma żadnego syntetyku, żadnej sztuczności. Po paru chwilach pojawiają się też akcenty orzechowe. Bardzo przyjemne piwo. Nawet jeśli zastanawiamy się czy to rzeczywiście ciągle jeszcze jest piwo.

Core ciemne dyniowe wcale nie pachnie dynią. Pachnie przyzwoitą, ciemną, paloną słodowością. Aromat jest bardziej wytrawny niż można by się spodziewać. Akcenty drewna, wosku, bardzo przyjemne. O, jest! Jest dynia! Po chwili od nalania pojawiają się bardzo wyraźne akcenty suszonych, prażonych ziaren dyni. Bardzo przyjemny aromat, bardzo. W smaku jest lekko, wytrawnie. Mnóstwo akcentów palonych – może odrobinę za dużo – ciemny, palony słód. Plus prażone pestki dyni. Kolejne miłe zaskoczenie dzisiaj. Gdzieś w tle odrobina gumy arabskiej – może trochę zbyt wytrawnie – ale nie przeszkadza to w czerpaniu radości ze smakowania tego piwa.

Core jasne dyniowe pachnie piwem, zwykłym lagerem. No, może trochę zbyt słodko, jakby za dużo słodu a mniej chmielu, ale pewno chmiel pokłóciłby się z akcentami dyniowymi. Akcenty dyniowe są, ale tym razem idą w stronę miąższu dyniowego, nie pestek. Trochę akcentów owocowych, jakby świeże, soczyste, lekko winne jabłko. W smaku jest wyraźna dynia, miąższ dyniowy, plus pewna dawna akcentów słodowych, echo palonego słodu, i wreszcie pojawia się leciutka chmielowa goryczka. Odrobina akcentów cytrusowych, ale tym razem są to kumkwaty – słodko-goryczkowa nutka będąca tłem całego zajścia.

Some Like It Hot pachnie wyraźnie trawą cytrynową, całym zestawem cytrusowych akcentów. Do tego mięta, taka świeżutka, dopiero co zerwana mięta pieprzowa, marihuana, kwiat czarnego bzu, kminek. Cały zestaw bardzo przyjemnych akcentów aromatycznych. W smaku jest lekkie, rześkie, przyjemne. Akcenty anyżku, kopru włoskiego, pszenicznego słodu, odrobina drożdżowej kwaskowości.  Jest więcej niż przyjemnie. Jest więcej niż bardzo przyjemnie.

Dzisiaj dochodzimy do wniosku, że nie ma sensu ustawiać żadnych rankingów – smakowane dziś piwa są za bardzo różne, by je porównywać. Po drugie, wszystkie dzisiejsze piwa po prostu są smaczne. Nie potrafimy powiedzieć – i tutaj jest pełna zgodność – czy bardziej nam smakuje imbirowy angielski wynalazek, czy śliwkowy polski Magnus, czy austriackie ciemne dyniowe Core. Nawet absyntowa Bavaria o wysokiej zawartości alkoholu (co zwykle jest raczej minusem) podbija nasze podniebienia. Jeśli ktoś koniecznie potrzebuje rankingu – wszystkie sześć piw zdobyło dzisiaj ex aequo pierwsze miejsce. I już.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz