poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Lagerów czterech

(12/08/2015)


211. Kilikia Jubilee Beer (Kilikia) 5,1%
212. Piwo Dawne (Browar Konstancin) 5,3%
213. Kaiserdom Pilsener (Kaiserdom) 4,8%
214. Valdštejn (Pivovar Nová Paka) 7%

W związku z nieustającą, nieprzemijającą i nieubłaganą falą upałów, u nas znowu lagery. No inaczej się nie da. Człowiek żyć musi. Tym razem wrzuciliśmy na stół mniej egzotyczne wyroby – jeden z Armenii, jeden z Polski, jeden z Niemiec i jeden z Czech. Po nalaniu do szklanek okazało się, że Valdštejn ma najciemniejszą, głęboko bursztynową barwę, podczas gdy pilzner z Kaiserdom jest blade, co najwyżej słomkowe. Wszystkie cztery piwa pokryły się uczciwą pianą, przy czym to gość z Armenii pieni się najintensywniej podczas nalewania. Na powierzchni Dawnego i Valdštejna piany już prawie nie było, a nalewanie Kilikii ciągle jeszcze trwało. Piana na Kaiserdom Pilsener okazała się najtrwalsza.

Kilikia pachnie starym, zleżałym, zatęchłym proszkiem do prania. I niewiele więcej. Jeśli ktoś pamięta jak za komuny kupowało się ogromny zapas proszku ixi, który potem leżał w łazience przez długie lata i nabierał wilgoci. To właśnie tak pachnie Kilikia Jubilee Beer. I jest to piwo bardzo konsekwentne – w smaku jest dokładnie to samo. Obrzydliwy, chemiczny, mydlany smak wykręca gębę na drugą stronę. I już się nie chce szukać akcentów słodowych, chmielu, czy czegokolwiek więcej. Nie, nie, nie. To piwo wyląduje w zlewie. Choć na pewno grzecznie damy mu drugą szansę po paru chwilach. Daliśmy drugą szansę. W aromacie pojawiła się syntetyczna oranżada w proszku. No, może też trochę cytrynowego proszku do szorowania. Próbujemy rozgryźć medyczny posmak, jaki pojawił się teraz – visolvit, guajazyl? Zaczynamy bać się wylać do paskudztwo do zlewu. A nuż rozpuści nam kolanko pod zlewem?

Dawne – warzone w długotrwałym, tradycyjnym procesie warzenia, na bazie naturalnych składników, które nadały temu piwu niepowtarzalny głęboki smak z bardzo dobrze zarysowaną goryczką (jak głosi kontretykieta) – pachnie nieprzyjemnym miodem sztucznym, słodem sztucznym i chmielem sztucznym. Innymi słowy, pachnie sztucznie i nieprzyjemnie. I nieświeżo. W smaku jest równie sztucznie – słodkie coś, co może trochę przypomina słód, może trochę lekko nadgniłe owoce, może zwyczajny roztwór cukru. Jak już pojawia się gorycz, to jest nieprzyjemna, zalegająca, bardzo kiepska.

Kaiserdom ma w aromacie akcenty miodu, kwiatu lipy. I trochę siana. Poza oczywistymi nutkami zbożowymi i chmielowymi. W smaku jest lekkie, świeże, wytrawne, z akcentami zbożowymi, nieco gorzkiej czekolady i kawy. Po chwili pojawiają się bardzo wyraźne akcenty świeżego słonecznika. Plus przyjemna, całkiem zgrabnie dobrana, delikatna chmielowa goryczka. Gdyby tylko miało trochę więcej ciała, byłoby naprawdę dobrym, godnym polecenia piwem. W tej postaci jest może nieco zbyt wodniste, za mało wyraziste. Ale pragnienie gasi wyśmienicie. W finiszu lekkie akcenty agrestowe.

Valdštejn pachnie słodem. Słodem pokrytym aromatem limonki – najpewniej rodem z chmielu. Głębiej, pod spodem czai się aromat owocowy – śliwkowy, brzoskwiniowy. W smaku jest pełne, głębokie, słodowe i owocowe, z natychmiastowym atakiem chmielowej goryczki. Jest słodko, stanowczo za słodko. No i nie o taką słodycz chyba chodzi – można odnieść wrażenie, że piwo to dosładzano zwykłym cukrem. Po paru chwilach z tej słodyczy wyłaniają się akcenty suszonych daktyli, suszonych śliwek. Niestety, na podniebieniu czuje się też wyraźnie – i wcale nie przyjemnie – wysoką zawartość alkoholu. Zwyczajnie wali sprytem, jak mawiano u mnie na wsi.

Ranking na dzień dzisiejszy. Wygrywa – mimo zbytniego rozwodnienia – Kaiserdom. Na drugim miejscu Valdštejn. Na trzecim Dawne, a na szarym końcu, 1 pkt. w skali stupunktowej, Kilikia Jubilee Beer. Słońce mego żywota twierdzi natomiast, że jej zdaniem wygrywa Kaiserdom, na drugim jest Dawne, na trzecim Valdštejn, a na dalekim końcu Kilikia. Znowuśmy się nie zgodzili.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz