piątek, 29 lipca 2016

Buractwo trzy razy, proszę!



500. Redneck Single Hop Citra Pils (Browar Setka) 4,5%
501. Redneck Single Hop Cascade Pils (Browar Setka) 4,5%
502. Redneck Single Hop Chinook Pils (Browar Setka) 4,5%

No i weszliśmy w szóstą setkę. Odtańczyliśmy taniec radości, wylaliśmy kilka butelek Pinty i Kraftwerka do zlewu w trakcie tańca nienawiści, i postanowiliśmy, że w tę szóstą setkę wejdziemy tak trochę okrakiem. Bo z jednej strony, mamy typowo koncernowy rodzaj piwa, na który niejeden rewolucyjny, piwolucyjny guru żachnie się i skrzywi. Czyli pilsa. A pilsa lubimy, szczególnie jeśli ciepło, a nawet gorąco i duszno na zewnątrz. Z drugiej strony, tego pilsa postanowiliśmy dobrać po nowoczesnemu – niech będzie kraft (a co!) i niech będzie nowofalowo, po amerykańsku. Pewno nam się nie spodoba, ale co tam, będziemy stali twardo na gruncie piwnej kontrrewolucji. A właściwie zdrowego rozsądku. Piwo ma smakować, a wszelkie ideologie niech sobie jeden z drugim… na gwoździu w wychodku powieszą.

No i mamy trzy takie same piwa, trzy identyczne pilsy. Wszystkie trzy pochodzą z kraftowego Browaru Setka, wszystkie trzy chmielone są po amerykańsku, wreszcie wszystkie trzy mają przepiękną zawartość alkoholu – 4,5% to naprawdę dość, by piwo miało wystarczająco dużo ciała (jeśli piwowar to rzeczywiście piwowar, nie dupa), a jednocześnie akurat tyle, by nie bać się czy następnego dnia rano do pracy samochodem mogę jechać, osuszywszy wieczorem czteropak. Poza tym, akurat Browar Setka – mimo iż kraftowy (patrzajcie jacy otwarci jesteśmy!) – już zdobył nasze serca i podniebienia choćby tylko dymionym Apollo 19 (smoked porter), więc nie boimy się wlać sobie w szklanki takich ichnich pilsów.

No właśnie, niby wszystkie takie same, a wcale nie takie same te piwka są dzisiaj. Każde z nich chmielone było jednym rodzajem nowofalowego chmielu, różnym dla każdego z trzech buraków (to takie nasze tłumaczenie angielskiego „redneck”, mam nadzieję, że trafne). I tak, mamy dziś jedno piwko z chmielem Citra, drugie z Cascade, a trzecie z Chinook. Zwykle krzywię się na takie „single hop”, bo najlepiej jednak wychodzą zestawienia kilku rodzajów chmielu. Z drugiej strony, tego typu piwa pozwalają przyjrzeć się dokładnie każdemu chmielowi, co może być później pomocne przy czytaniu etykiet i dokonywaniu wyborów podczas piwnych zakupów. Jeśli najbardziej smakowała mi Citra, to chętniej sięgnę po piwo, które chmielone było właśnie tym rodzajem chmielu, nawet jeśli był to jeden z kilku zastosowanych w danej recepturze. Zresztą, co ja będę się tu w klawisze wytłukiwał. Było na półce, Tesco dostarczyło, nie spróbować nie wypada. Otwieramy, nalewamy.

Wszystkie trzy piwka mają jednakową barwę, typową pilsową złocistość (choć lekko przymętniałą), wszystkie trzy pokryły się ładną, drobną, gęstą i trwałą pianą, wszystkie trzy wyglądają na ewidentnie niefiltrowane – jak dotąd, są to piwa wręcz wzorcowe. Pakujemy więc nosy w szklanki, szklanki do paszcz unosimy.

Redneck Single Hop Citra Pils (11 Blg, IBU 53, pasteryzowane, niefiltrowane, warzone w Browarze Wąsosz) – początkowo w aromacie uderza przerośnięta, lekko zdrewniała surowa marchewka plus owoce egzotyczne – marakuje, papaje, persymona. Po chwili na pierwszy plan wychodzą cytrusy i delikatna, przyjemna żywica. Nie jest to jednak nieprzyjemne, jak często bywa z amerykańskimi chmielami, a wręcz przeciwnie. W smaku jest całkiem przyjemnie – piwo ma dużo ciała, a jak na pils jest wręcz gęste. Akcenty owoców egzotycznych, cytrusów i gruszek bardzo sympatycznie przeplatają się z nutkami zbożowymi. Goryczka jest w sam raz i nie pozwala piwu zrobić się mdło słodkim. Smak bogaty i złożony. Z czasem goryczka zaczyna zalegać na podniebieniu i coraz bardziej przeszkadzać w delektowaniu się smakiem, ale ciągle nie jest źle. A moim zdaniem wręcz przeciwnie – całkiem przyzwoite, rześkie piwo.

Redneck Single Hop Cascade Pils (11 Blg, IBU 45, pasteryzowanie, niefiltrowane, warzone w Browarze Wąsosz) – jest tu w aromacie kwiatowo i lekko korzennie, ale jest też tuńczyk z puszki, okorowane pnie świeżo ściętych drzew, generalnie panuje tu lekki chaos aromatyczny. Może się poprawi wraz ze wzrostem temperatury piwa. No i doczekaliśmy się – kwiatowe akcenty owszem, są kwiatowe, ale przypominają raczej woń z cmentarnego śmietnika w okolicach 7 listopada. Albo kompostownika. Aromat jest coraz mniej przyjemny, a wręcz zaczyna się robić nieznośny. Trzeba to wypić dopóki daje się to do ust unieść. W smaku jest płasko i cierpko. Początkowo aksamitnie i łagodnie, ale to uczucie pełni smaku natychmiast ucieka i pozostawia pewną pustkę, cierpkość. Po chwili pojawiają się zbożowe akcenty, trochę cytrusów, lekka kremowość. Przez chwilę przez podniebienie przelatuje akcent owocowy, słodki, ale ulatnia się dość szybko i ustępuje cytrusowej goryczce. Mniej intensywnej i nie tak zalegającej, jak w przypadku Citry, jednak zdecydowanie mniej przyjemnej jeśli chodzi o jej jakość. Innymi słowy – goryczka sama w sobie jest tu obrzydliwa, ale nie ma jej na tyle dużo, by zdyskwalifikować piwo.

Redneck Single Hop Chinook Pils (11 Blg, IBU 38, pasteryzowane, niefiltrowane, warzone w Browarze Wąsosz) – aromat ostry, przenikający wprost do zatok, a w nim płyn do podłóg, odrobina wyprawionej skóry, lekka wędzonka. Jeśli jest jakiś akcent sosnowy, to zakopał się w chaosie pozostałych akcentów aromatycznych i ledwo go czuć. Nie pachnie to jakoś zachęcająco, jednak my się nie zniechęcimy. Po paru chwilach akcenty sosnowe zaczynają być bardziej zauważalne, ale nie jest to przyjemna sosnowa żywica, a bardziej wychodek sklecony z sosnowych desek na obozie harcerskim. Plus akcenty jabłkowe i pomarańczowe. Tragedii nie ma, mimo drastyczności opisu. W smaku najpierw bardzo przyjemne owoce egzotyczne przemieszane ze słodem, brzoskwiniami i miodem – bardzo fajna, złożona baza. Po chwili pojawia się chmielowy kontratak, ale jest tak świetnie wyważony, że aż chce się sięgnąć po kolejny łyk. Delikatny akcent toffi. Na finiszu jest bardzo fajne echo włoszczyzny – świeży seler, lubczyk, natka pietruszki. Zaskakująco przyjemne piwo, zaraz lecę kupić następną butelkę.

No i sprawdziliśmy. I nam się podobało. Nawet ten pils z Cascade, na który trochę marudziliśmy, chętnie zobaczymy ponownie na naszym stole. Nawet jeśli porównania i skojarzenia cmentarno-gnilne niekoniecznie brzmiały zachęcająco. Fajne to wejście w szóstą setkę, naprawdę fajne. Trzeba jednak ustawić je w kolejności podniebiennej przyjazności i smakowej przyjemności. Oto nasz ranking, jednogłośny dziś u nas:

1. Chinook
2. Citra
3. Cascade


2 komentarze:

  1. Witam,
    piłem wszystkie trzy i tylko jeden mi smakował; ten z citrą. Dziś piłem cascade i jakoś tak nie bardzo. Szczególnie że kupowane w tesco (gdzie ceny piw "innych" są przesadnie drogie) za 8.99zł to ja dziękuję. Browar setka cenię za piwa ciemnie (wędzony porter i jakiś brown porter wspominam bardzo dobrze). Citre bym powtórzył, ale resztę niekoniecznie.
    pozdrawiam
    artur996

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po raz kolejny wychodzi więc na to, że niekoniecznie każdemu "podejdzie" to samo. Pełna zgoda natomiast co do ciemnych piw od Setki. :)

      Usuń