sobota, 16 lipca 2016

Kwach z Cieszyna



494. Red Roeselare Ale Cieszyńskie (Browar Zamkowy Cieszyn) 7,5%

Dziś tylko jedno piwko, na dodatek malutkie – buteleczka 330 ml. Znajomy był w Cieszynie i przywiózł coś takiego. Red Roeselare Ale Cieszyńskie, Grand Champion 2015 w konkursie piw domowych (17 Blg, pasteryzowane, niefiltrowane, z dodatkiem płatków kukurydzy i kostek dębowych). Jakoś kwaśne piwa nie są moimi ulubionymi, ale co tam, spróbujemy i tego. Przygody chociażby z Table Brett z Pinty, czy Sztuczną Mgłą z Bazyliszka (wiem, wiem, to inne rodzaje piwnych kwachów) każą mi z pewną dozą nieśmiałości zabrać się za ten cieszyński wynalazek. Z drugiej strony, piwa warzone w Cieszynie generalnie robią robotę – nie tak dawno wlałem sobie w szklankę Mastne, i było świetne. Jeszcze niedawniej do szklanki trafił cieszyński Porter – i znowu było dobrze. Spójrzmy prawdzie w oczy, przecież żywcowe Saison robione jest właśnie w Cieszynie. I daje radę bardziej niż zdecydowana większość kraftowych saisonów. Nawet jeśli internety roją się wręcz od ludzi, którzy twierdzą, że jest inaczej.

Nie ma co strzępić sobie języka, podniebienie czas zalać. Otwieram, do szklanki nalewam. Głęboka, rubinowa barwa , niefiltrowana mętność. Piany co kot napłakał, nawet po dość dynamicznym przelaniu do szklanki. Aromat kwaśny, przeplatany nutami owocowymi – głównie wiśnie i porzeczki, jak zapowiedziano na etykiecie. Akcenty taninowe. Po chwili wychodzą na wierzch nutki suszonych owoców i rodzynek. W tle tego wszystkiego pojawiają się nutki alkoholowe, zdradzające stosunkowo wysoką moc. Czuć belgijską proweniencję tego piwa – pewno te drożdże. Jak niekoniecznie przepadam za kwachami, tak tutaj aromat obiecuje, że nie będzie źle. Cóż, szlachectwo zobowiązuje – Red Roeselare Ale to Grand Champion 2015 w konkursie piw domowych. A w każdym razie, uwarzone według zwycięskiej receptury.

W smaku – kwas. Jednak nie chamski, obleśny kwas, jak w wykonaniu pewnego pionierskiego kraftowego browaru kontraktowego, czy innych bazyliszków, gdzie kwas zabił wszystko, a jedynie amerykańskie chmiele zdołały się przez niego przebić. Tutaj kwas ma towarzystwo. Towarzystwo akcentów owocowych – są tu wiśnie, jest niecałkiem dojrzały agrest, winogrona niecierpliwie zrywane zanim całkiem dojrzeją, są maliny. Są gdzieś głębiej akcenty rodzynkowe, suszone śliwki. Jest trochę taninowej cierpkości, która jednak tutaj jakoś nie przeszkadza, a układa się z całą resztą w harmonijną całość. Całość orzeźwiająca, sympatyczna. Bardzo przyjemne, ciekawe piwo. Aż szkoda, że ta buteleczka taka mała.

Nie zostanę pewno szybko fanem kwaśnych piw, jednak jeśli takowe na świecie istnieć muszą, niech będą co najmniej tak dobre, jak cieszyńskie Red Roeselare Ale. Ja bardzo proszę, panowie piwowarzy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz