piątek, 7 października 2016

Po Robocie - tekst niesponsorowany



557. Basista (Browar Profesja) 5,9%
558. Pospolite Ruszenie (Browar Łańcut) 5,1%
559. Wołek (Browar Miedzianka) 5%
560. Nocne Antały Märzenbier (Browar Miejski Gloger) 5,2%
561. Wojtek (Browar Koneser) 5,5%

Na pierwszy rzut oka widać, że dzisiejszy zestaw to kompletnie różne, nie mającego ze sobą nic wspólnego, przypadkowo ustawione obok siebie piwa. Jest jednak pewien mały, acz ważny element, który je łączy. Z jego to właśnie powodu piwa te znalazły się dzisiaj u nas obok siebie. I dzisiaj właśnie taki zestaw przez podniebienia sobie przelejemy. A co to za element? Wszystko się za chwilę wyjaśni.

Zapowiada się nam mała blogowa rewolucja. Od początku istnienia naszego bloga wychodziliśmy z założenia, że będziemy próbowali tylko tych piw, które są do kupienia niejako przy okazji, bez wypuszczania się na specjalistyczne łowy. I było to bardzo fajne założenie, a jakie wygodne! Nie trzeba było podejmować niemal żadnego wysiłku, a materiału starczyło na grubo ponad pół tysiąca różnych piw, ponad 150 postów. Na dłuższą metę jednak okazało się, że uzależnienie od tego, co nam podrzuci Tesco, Intermarche, Auchan, czy Lidl narzuca nam trudne do zaakceptowania ograniczenia. Kupujemy to, co jest, nie mamy większego wpływu na dobór kolejnych zestawów, zmuszeni jesteśmy do wylewania do zlewu piw, które raczej słabo nam podchodzą, ale akurat one były dostępne, więc na nasz stół trafiły. Że o możliwości zestawienia kilku piw prezentujących ten sam lub podobny styl nie wspomnę.

Jednym z powodów, dla których trzymaliśmy się zasady przypadkowych zakupów był fakt, że w naszym pięknym mieście znaleźć można wiele ciekawych miejsc (mamy, na przykład, wpisany na listę UNESCO Kościół Pokoju, a co!), jednak specjalistycznego sklepu z piwem znaleźć się nie da. A przynajmniej jeszcze do wczoraj znaleźć się nie dało. Wczoraj sytuacja uległa zmianie, po raz pierwszy podwoje swe otworzył sklep Po Robocie (Świdnica, ul. Westerplatte 9), no a skoro jest sklep, a na dodatek otworzyli go i prowadzą znajomi – nie będziemy już więcej dawać zarobić wielkim, międzynarodowym koncernom. Od dziś wspieramy lokalną inicjatywę. I tyle.

Kilka chwil po otwarciu sklepu wpadłem do Po Robocie i zgarnąłem z półek kilka piw. Nie kierowałem się żadnym kluczem dotyczącym gatunków. Ot, wziąłem to, czego od jakiegoś czasu miałem ochotę spróbować, lub to, co polecił Jarek – właściciel sklepu. I tak, w ręce wpadł mi Wojtek, piwo o którym słyszałem dużo dobrego. Poza tym, historia samego niedźwiedzia Wojtka jest mi znana z relacji kogoś, kto Wojtka znał osobiście, więc tym bardziej. Dawno nie piliśmy nic z Glogera, a to jeden z tych browarów, które podbiły nasze serca i udowodniły, że najtrudniejsze gatunki piwne potrafi okiełznać i przekuć w coś pysznego. Stąd do torby powędrowały Nocne Antały, piwo marcowe z Glogera. Wołek z Browaru Miedzianka to piwo, które kiedyś, w jakimś multitapie przywróciło mi wiarę w istnienie dobrego piwa wśród jakichś pomyj kraftowych, którymi wypełniono nam wtedy szklanki. Zresztą, Miedzianka jeszcze nigdy nie zawiodła, dlaczego więc miałaby zawieść teraz?

Basista i Pospolite Ruszenie to z kolei rekomendacje Jarka. Wielką sympatią do Browaru Profesja nie pałam – zarówno do piwa (jakoś nie udało mu się mnie zachwycić), ani do samego browaru – ale skoro jest szansa zmienić to podejście, to ja jestem za. Gdyby Basista wiedział jaki ciężar spoczywa na jego ramionach… Co do Pospolitego Ruszenia, to nie wiem o nim nic. Podobnie jak i o Browarze Łańcut. No i chętnie się przekonam. Tym bardziej, że APA to jeden z tych gatunków, moim zdaniem, gdzie dość łatwo się wyłożyć, pójść na łatwiznę i kiepskie piwo zasypać chmielem. Ku radości niektórych, wśród których akurat mnie nie ma. A jeśli APA jest dobrze skomponowane, to potrafi być przepięknym, bogatym i złożonym piwem (patrz Amber APA). I tego właśnie będziemy szukali.

Naturalnie, jeśli nawet dzisiaj zdecydujemy się na koniec zestawić jakiś ranking, na pewno nie będzie to proste porównanie spróbowanych piw. Co najwyżej stwierdzenie po które z nich sięgnęlibyśmy po raz drugi chętniej, a po które mniej chętnie. Zresztą, jeszcze nie zdecydowano czy jakikolwiek ranking dzisiaj powstanie.

Tymczasem polejmy, spróbujmy, bo ten wstęp zdecydowanie za długi się robi.

Basista, American Parmhouse Ale (13 Blg, IBU 26, niepasteryzowane, niefiltrowane, przygotowane z wykorzystaniem trzech różnych drożdży, w tym dzikich) – w aromacie – przedziwnym, nazwijmy rzeczy po imieniu – akcenty naftowe, pasta do podłogi, cola, akcenty kwaskowate, przemieszane ze słodkimi. Wyraźne Marmite (taki angielski ekstrakt drożdżowy, którego nikt normalny jadł nie będzie).  Całe mnóstwo ziół – rumianek, lubczyk. Aromat jest co najmniej intrygujący. Zobaczymy co się wydarzy na podniebieniu.
Smak – no co ja tu będę dużo mówił, smak jest przekozak! Są w nim te wszystkie akcenty, które na nos się rzuciły, jest tam akcja, interakcja, nieustanne ruchy wojska na podniebieniu. Są tam akcenty słodkie, są ziołowe, jest jakaś pasta do podłóg, ale w wersji, układzie, kompozycji, która każe się tą pastą na podniebieniu cieszyć. Jest jakaś woskowość. Coś naprawdę fajnego, choć być może nie każdemu posmakuje – tak jest różne od standardowych, popularnych gatunków. Jak dla nas (bo tu zgadzamy się obydwoje) jest to odkrycie wieczoru.
Kategoria: JESZCZE RAZ TO SAMO

Pospolite Ruszenie, Amerykańskie Pale Ale (12,9 Blg, IBU 36, niepasteryzowane, niefiltrowane) – aromat jest zdecydowanie chmielowy – są tu cytrusy, jest żywica, grapefruit sweetie, jest trochę kandyzowanych owoców egzotycznych – papaja, ananas – ale też są kwiaty, winne jabłka, papierówki. Wygląda na to, że Browar Łańcut wie jak stosować amerykańskie chmiele. Aromat jest przepyszny, bogaty, gęsty – ma się wrażenie, że sam aromat da się ugryźć.
Smak jest dokładnie taki, jak zapowiada aromat – pełny, złożony, głęboki. Są tu przede wszystkim owoce leśne, głównie bardzo dojrzałe, soczyste dzikie jeżyny, wanilia, toffi, kolendra, brzoskwinia, odrobina lubczyku. A wszystko to poukładane jak mało kiedy. Bo jak moja żona mówi: „Takie APA to ja mogę pić!” to nie są przelewki. Co to, to nie! A ona tak mówi! I ja się z nią zgadzam. Jest tam gdzieś goryczka, nie za wiele jej, ale stoi tam, gdzie jej miejsce, robi swoją robotę – inaczej piwo byłoby słodkim ulepkiem. A nie jest. Jest naprawdę dobrze. Cholera, drugie piwo i drugi zachwyt.
Kategoria: CUD, MIÓD, MALINA (tutaj zaistniał pewien spór, ale to mój blog, ja tu decyduję; jak mówię, że cud, miód, malina, to cud miód i malina. I już)

Wołek, Kölsch (12,5 Blg, niepasteryzowane, niefiltrowane) – orzeźwiające akcenty – melon, agrest, czarny bez, akcenty mokrej, czarnej ziemi. Odrobina gruszek z kompotu i goździków. Prosi o wypicie, nie ma co do tego dwóch zdań.
Smak jest lekki, gryczany, słodowy, owocowy, są tu jabłka. Przy dwóch poprzednich piwach wypada dość blado, jakby tylko echo tego dobrego piwka z Miedzianki, które wcześniej pijaliśmy. Lekka kwaśność, wzmagająca wrażenie wysokiego nagazowania. Jakby Miedziance słabsza warka się trafiła.
Kategoria: SPRAWDŹMY PRZY OKAZJI CO Z TĄ WARKĄ, bo coś jest ewidentnie nie tak.

Nocne Antały, Märzenbier (13,8 Blg, IBU 25, niepasteryzowane) – w aromacie kolendra, akcenty lekko ziemiste, rumianek, wyprawiona skóra, mnóstwo zboża, nieco karmelu. Bardzo przyjemny aromat.
Smak – czysta poezja, symfonia delikatności i harmonii. Jest tu biszkopt, kawa, konfitura truskawkowa. Ogrom przepysznego zboża, prażony słonecznik, toffi, a przy tym lekkość i harmonia. W pewnym momencie wchodzą nutki ziołowe – tymianek, lubczyk. W Glogerze w dalszym ciągu wiedzą jak się robi doskonałe, świetnie poukładane piwo. I to jest wielka ulga, bo po natknięciu się na ich piwa w Tesco, zaczęliśmy się niepokoić, że może niekoniecznie ilość pójdzie w parze z jakością. Wszystko jednak jest tak, jak być powinno.
Kategoria: CUD, MIÓD, MALINA. Stanowczo

Wojtek, Golden Ale (14 Blg, pasteryzowane, warzone na licencji Beartown Beer Company Ltd. w Browarze Kaszubskim) – ma aromat piękny, bogaty, głęboki, a w nim jeżyny, dojrzałe brzoskwinie, kandyzowane papaje, żywica sosnowa, odrobina ziół, np. tymianku. Piękny, zachęcający aromat, świetnie poukładany.
Smak zachwyca – jest pełny, głęboki. Są tu akcenty kandyzowania wielkiej ilości różnych owoców, jest zboże, w tym palone zboże, a więc lekko goryczkowe akcenty spalenizny, jest sporo żywicy, ziół, jest syrop na kaszel, jest jałowiec. Goryczka, która z tego wszystkiego wynika, jest naprawdę świetna, nawet ona tutaj ewoluuje na podniebieniu. Z czasem jest jej być może trochę za dużo. Co nie zmienia faktu, że jest to doskonałe, świetnie zestawione piwo.
Kategoria: JESZCZE RAZ TO SAMO

No i tak, wyszło na to, że spędziliśmy wieczór z naprawdę dobrymi piwami. W różnych stylach, ale każde miało coś ciekawego do zaoferowania. No, może poza tym Wołkiem, który trochę rozczarował. Jednak wiemy, że Wołek jest inny, piliśmy go kilka razy i nigdy nie zwiódł, dlatego teraz nie będziemy się nad nim wyznęcać. Tak czy owak, jest do wypicia bez większego obrzydzenia. Natomiast wszystkie pozostałe albo ocierają się, albo są niebezpiecznie blisko doskonałości.

Przypominamy – piwa te, i wiele innych można kupić w sklepie Po Robocie, przy ulicy Westerplatte 9 w Świdnicy. Sklep się dopiero rozkręca, więc wspomóżmy. Na pewno na dłuższą metę wszyscy mieszkańcy okolicy tylko skorzystają na tym, że mamy taki sklep pod ręką.

Uprzedzając wszelkie wątpliwości – tekst nie jest sponsorowany, za wszystkie piwa zapłaciłem normalną cenę. I wszystkie były tak dobre, jak napisano powyżej. A fakt, że dwa pierwsze zostały mi polecone przez obsługę, świadczy o poziomie kompetencji tejże. No i zwyczajnie chce mi się wesprzeć taką inicjatywę, więc czynię to tak, jak potrafię.


2 komentarze:

  1. Świetny sklepik i miła obsługa uwielbiam tam wracać co jakiś czas. Tego brakowało tutaj w Świdnicy <3

    OdpowiedzUsuń