Atak Chmielu
(Pinta) 6,1%
442. Bilet do Frisco
(Browar Miejski Gloger) 6%
443. Wrężel AIPA
(Browar Wrężel) 6,8%
Z zestawu Sympatie Glogera zostało nam jeszcze jedno piwo,
Bilet do Frisco, American IPA, najmniej pożądany gatunek piwa na naszym stole.
Prawda jednak jest taka, że już dzioby w Bilecie maczaliśmy i wiemy co wart
jest ów Bilet – nie ma co się krzywić. A że w ostatnim czasie w naszym lokalnym
Tesco pojawiło się Wrężel AIPA oraz nowa warka znienawidzonego pintowego Ataku
Chmielu, postanowiliśmy się przekonać co tam, panie, nowego u pionierów piwnej
rewolucji. Kto wie, może nauczyli się wreszcie warzyć piwo. Na pewno nauczyli
się, że te kolorowe, lakierowane etykiety to koszmar festyniarstwa w najlepszym
wydaniu. Etykiety Pinty pozbyły się lakieru, zmatowiały i wyglądają wreszcie w
miarę elegancko. Nie etykieta jednak stanowi o piwie. Nalewamy.
Wszystkie trzy mają głęboką barwę bursztynową, jednak w
trzech różnych odcieniach – najjaśniejsze jest Bilet do Frisco, a potem co pół
tonu ciemniej, Wrężel AIPA i Atak Chmielu. To ostatnie to już o czerwonawe,
wiśniowe odcienie się ociera. Piana najdłużej utrzymała się na Bilet do Frisco
i tutaj też ładnie osadziła się na ścianach szklanki już podczas opadania.
Najmniej apetyczna była na Ataku Chmielu – poszarpana, nieregularna, sporo
średniej wielkości pęcherzyków. Na Wrężel AIPA zredukowała się równomiernie do
cienkiej warstwy głównie drobnych pęcherzyków.
Atak Chmielu (15,1
Blg, IBU 58, pasteryzowane) pachnie zaskakująco dobrze i obiecująco. Wyraźna,
ciężka, słodowa baza, nad którą unoszą się złowieszcze nuty cytrusowe i
żywiczne. Sporo dojrzałych, słodkich owoców, takiej gęstej marmolady
wieloowocowej. Są delikatne nutki spalenizny, palonego słodu. Pachnie nieźle.
Zdecydowanie jest to inne piwo od tej warki, którą piłem jakiś rok temu. W
smaku jest już nieco mniej optymistycznie – od samego początku atakują cytrusy.
W pierwszej fazie to nawet przyjemne akcenty pomarańczowe, kandyzowana skórka
pomarańczy, odrobina cytryny. Jednak po chwili uruchamiają się bardzo mocne,
natrętne wręcz nuty grapefruitowego albedo. Da się wyczuć solidny słód z tymi
akcentami owocowymi, które tak obiecująco pachniały, ale giną one natychmiast.
Wystarczy ćwierć sekundy nieuwagi, żeby je w ogóle przegapić. Szkoda, bo
zapowiadało się już nieźle. Tak czy inaczej, Pinta zrobiła spory postęp od
mojej ostatniej przygody z Atakiem Chmielu. I polega on nie tylko na rezygnacji
z tych dętych, pachnących wiejskim odpustem, lakierowanych etykiet.
Bilet do Frisco American
IPA (15 Blg, IBU 51, niepasteryzowane) ma aromat wyraźnie lżejszy od
poprzedniczki, mniej intensywne są tu akcenty cytrusowo-żywiczne, więcej bardzo
przyjemnego zboża, mnóstwo owoców, jednak nie tak ciężkich, przywodzących na
myśl marmoladę, jak powyżej. Są tu dojrzałe brzoskwinie, mandarynki, odrobina
limonki. Smak jest pełny, słodki, owocowo-słodowy, poprzeplatany goryczkowymi
(nie gorzkimi) akcentami amerykańskiego chmielu. Mnóstwo akcentów owoców
egzotycznych, w tym kandyzowanych, są truskawki, morele, jest dobrze. Jedno z najlepiej
poukładanych, smacznych AIPA, jakie wyszło z kadzi polskich piwowarów i
trafiło do mojej szklanki.
Wrężel AIPA (16,5
Blg, IBU 70, pasteryzowane, niefiltrowane) – tutaj w aromacie jest jakiś lekki
tytoń z cygar, nieco piołunu i generalnie ziół, trochę owoców tropikalnych,
nieco żywicy, odrobina karmelu. Aromat nie porywa w żadną stronę – ani nie
odrzuca, ani nie zachęca do sięgnięcia po szklankę. W smaku jest zaskakująco
delikatnie. Jest tam przede wszystkim słód i zboże, wcale nie zagłuszone przez
jakieś dzikie harce amerykańsko-chmielowe. Zdecydowanie mniej owocowych
akcentów niż u poprzedników, większa wytrawność. Cytrusowo-żywiczne akcenty
chmielowe są tu zupełnie ujarzmione. Piwu brakuje trochę wyrazistości, sprawia
ogólne wrażenie takiego ubogiego krewnego – w stosunku do stojącego obok na
stole Biletu do Frisco – ale dalej jest to szlachetna krew, a i to ubóstwo
wcale jakoś w oczy (ani w podniebienie) nie razi. Pozytywne zaskoczenie.