405. The Alchemist East
Coast AIPA (Brokreacja) 6,4%
406. HedgeHog AIPA
(Kraftwerk) 5,8%
407. Browning Belgian
IPA (Kraftwerk) 6%
408. Opactwo
Olbrachta Belgian IPA (Jan Olbracht Browar Rzemieślniczy) 7%
Wybrałem się do piwnicy poszukać czegoś do wypicia na
wieczór. No i chyba zbyt dokładnie szukałem, bo dokopałem się do zapasów piw
kraftowych, którym wkrótce upłynie termin przydatności do spożycia. A przecież
– powołując się na klasyków – skoro zapłacone, to wypić trzeba. Dość trudno
było zestawić jakąś sensowną stawkę, więc padło na cztery IPA, z czego dwa piwa
to American IPA, a dwa to Belgian IPA. Kraftowe IPA – aż strach pomyśleć, że
takie cymesy mogłyby się zmarnować.
No bo jeśli przeczytać co ma na etykiecie napisany taki
HedgeHog – cytuję w całości, bo taka
literatura nie może ulec zapomnieniu: „HedgeHog American India Pale Ale to
ikona piwnej rewolucji. Jasne piwo górnej fermentacji z charakterystyczną wysoką
goryczką oraz eksplozją aromatu cytrusów oraz żywicy. Feria [zachowuję pisownię
oryginalną] nut kwiatowych oraz perfum. Imperialna propozycja dla prawdziwych
koneserów poszukujących wyrazistych smaków.” – to człowiek od razu do szafy
biegnie po garnitur i krawat. Tak w dżinsach tego przecież pić nie wypada.
Dzisiejsze piwa zestawione zostały dość beztrosko, gdyż
przypuszczam, że słuszna dawka amerykańskich chmielów zabije wszelkie inne
akcenty aromatyczno smakowe, więc w gruncie rzeczy nie ma znaczenia co było tym
czymś chmielone. Na dobrą sprawę, mogłem do stawki dorzucić jakiś American
Lager, a nawet American Weizen, a różnicy za bardzo by nie było. Jestem
uprzedzony? Wydaję wyrok przed spróbowaniem? Nie, raczej nastawiam się tak, by
ewentualnie dać się miło zaskoczyć. Na co ciągle, niezmiennie liczę.
Kłamię trochę mówiąc, że wszystkie cztery dzisiejsze piwa to
starocie na granicy terminu przydatności do spożycia. Otóż nie. Dałem się
ostatnio skusić ofercie dwóch browarów kraftowych, których piw jeszcze nigdy
nie piłem. W nadziei, że może jednak, może tym razem. Mowa o Brokreacji, której
Alchemika właśnie za chwilę naleję do szklanki, oraz Trzech Kumpli, którego
kilka piw czeka cierpliwie w piwnicy na swoją kolej. I wiecie co? Skusiłem się
na nie, zapominając o swoim postanowieniu, że dość piw kraftowych, ze względu
na… no, przede wszystkim ze względu na to, że ich piw jeszcze nie piłem, to
jasne. Ale także ze względu na szatę graficzną etykiet. Zwykle nie wypowiadam
się na ten temat, bo co ja się tam znam, ale tym razem trzeba zrobić wyjątek. Trzech
Kumpli szczególnie ujęło mnie naprawdę świetną, wysmakowaną i konsekwentną szatą
graficzną. Brokreacja – fajnymi rysunkami. I nie będę im wypominał, marudził,
że dlaczego Alchemist, Lumberjack, czy Butcher, czemu nie swojski Rzeźnik,
Drwal, czy Alchemik. Już mi się nie chce. Nie wspominając o tym, że akurat ta
ostatnia nazwa – Alchemik – mogłaby zbyt niebezpiecznie kojarzyć się z
twórczością pewnego nader poczytnego pisarza pochodzenia brazylijskiego, więc
rozgrzeszam tę rozpanoszoną angielszczyznę.
Dość gadania, kapsle z głów, nalewam.
Jeśli chodzi o pianę, to HedgeHog nie zna takiego zjawiska.
Pojawia się na jego powierzchni trochę dość grubych bąbelków, ale zdecydowanie
pianą tego nazwać się nie da. Poza tym, zanika tak szybko, że nie ma w ogóle o
czym mówić. Nienajlepiej w tej kwestii jest również w Alchemiku, a właściwie na
jego powierzchni. Tutaj, co prawda, podczas nalewania pojawia się dość
sympatyczna piana ze sporym udziałem średniej wielkości pęcherzyków, ale i ona
zanika dość szybko, pozostawiając na powierzchni piwa co najwyżej wspomnienie
piany. Przyzwoicie zachowują się nasi polscy Belgowie – zarówno Opactwo
Olbrachta, jak i Browning, pokryły się pianą w zdecydowanej większości
drobnopęcherzykową, i piana ta pozostała z nami przez dłuższy czas, mimo
wyraźnej redukcji.
Raz po raz rzucam okiem na etykiety, na szklanki, czytam
sobie i patrzę. No i czytam, że Opactwo Olbrachta jest „ciemnym belgijskim
piwem”, podczas gdy Browning to „piwo jasne”. Patrzę na szklanki, no i za żadne
skarby nie chce mi się to zgodzić. „Jasny” Browning jest wyraźnie, o co
najmniej cały jeden ton ciemniejsze od „ciemnego” Opactwa! Cholera, ja się
jednak nie znam na piwie. Albo ślepy jestem, czy coś.
The Alchemist East
Coast AIPA (16 Blg, IBU 85, niepasteryzowane, niefiltrowane) – w aromacie
wszechobecne cytrusy (głównie albedo grapefruita) i żywica, plus jakiś zielony
akcent, jakby rukola. Spod tego wszystkiego dzielnie próbuje przebić się aromat
słodu, może jakichś owoców, ale przychodzi mu to z niemałym trudem. W smaku
jest – zgodnie z przewidywaniami – mnóstwo cytrusowej goryczki, ale wystąpiło
też to, na co miałem po cichu nadzieję. W swoim gatunku jest to przyjemne piwo.
Nie wiem czy ekstrakty chmielowe były dobrej jakości, czy umiejętnie je
zestawiono, czy jaki diabeł, ale goryczka nie zalega. Jest goryczką, nie
goryczą. Spod niej bez większych problemów da się wyczuć bazę słodową, całe
mnóstwo bardzo przyjemnej, owocowej słodyczy. Całość jest naprawdę fajnie
skomponowana, grzecznie poukładana. I o ile na pewno Alchemik nie zostanie
zaraz moim ulubionym piwem, to jest naprawdę ciekawą ofertą dla szukających
mocnych chmielowych wrażeń. Wielki plus i niemałe zaskoczenie.
HedgeHog American IPA
(14 Blg, IBU 70, pasteryzowane, niefiltrowane, warzone w Browarach Regionalnych
Wąsosz) – wbrew buńczucznym zapowiedziom z etykiety, HedgeHog nawet zapachnieć
nie potrafi. I niechby nawet zapachniał znienawidzonym przeze mnie ekstraktem z
amerykańskich chmielów, mnie to nie musi się podobać, ale niech ma ten
obiecywany aromat. Są tacy, co to lubią. Ale nie, tutaj co najwyżej doszukać
się można zapachu wody, którą płukano miskę, w której te chmiele były
przechowywane. Plus stare, podgniwające zboże, zbierane podczas żniw trzy lata
temu i zapomniane na strychu. No i trochę miodu rzepakowego. Strasznie
nieprzyjemne coś, ten aromat HedgeHoga. W smaku jest tak nijakie, jak w aromacie.
Smakuje przede wszystkim brudną wodą. W tej wodzie da się dostrzec jakieś
akcenty zbożowe, sporo grapefruita (albedo), jakichś nawet owoców. Ale są to
akcenty bardzo mało wyraziste, bardzo niepoukładane, bardzo nieprzyjemne.
Słowem, pomyje.
Browning Belgian IPA
(14 Blg, pasteryzowane, niefiltrowane, warzone w Browarze Rzemieślniczym Jan
Olbracht) ma bardzo łagodny, nieśmiały wręcz aromat. Są w nim bardzo łagodne
cytrusy – wcale nie grapefruity – coś jakby mieszanka mandarynek i kumkwatów.
Odrobina jeżyny. W smaku jest tak trochę
belgijskie, trzeba mu to przyznać. Słodowa baza, gdzieś tam echa karmelu,
żywicy. Odrobina owoców, głównie brzoskwini. Trochę grapefruitowych w
charakterze cytrusów. Wszystko jednak totalnie nijakie. Piwo nie ma żadnego
pomysłu na siebie.
Opactwo Olbrachta
Belgian IPA (16,5 Blg, pasteryzowane, niefiltrowane) – w aromacie dominują
akcenty korzenne – cynamon, gałka muszkatołowa, goździki. Odrobina drożdży,
marmolada wieloowocowa, truskawki. Jedynie echo cytrusów. Przyjemny, obiecujący
aromat. W smaku jest przyjemnie owocowe, zbożowe. Dopiero w smaku pojawiają się
obiecywane przez amerykańskie chmiele cytrusy i żywiczne akcenty. Dość trudno tu
doszukać się z kolei akcentów korzennych. Chmielowa gorycz dominuje coraz
bardziej i zaczyna zalegać na podniebieniu. Nie jest jednak źle, pijałem
zdecydowanie gorsze IPA.
No i teraz tak – mamy dwa wyraźnie różne gatunki piwa. Jednak
różne, mimo obaw ze wstępu. To już wersja oficjalna. Jeśli spróbować je ocenić
w poszczególnych kategoriach, to wśród AIPA nie ma w ogóle o czym mówić. Jest Alchemist,
a potem lata świetlne najczystszej nicości.
Potem dopiero pojawia się HedgeHog. Właściwie to leci do zlewu. Wśród
BIPA, wygrywa zdecydowanie Opactwo Olbrachta, za nim gdzieś o kilka długości
Browning. Gdybym jednak spośród dzisiejszych czterech piw miał wybrać to, po
które najchętniej sięgnę drugi raz, niezależnie od gatunku, to wygrywa Alchemist.
Tak, wygrywa AIPA. Zaskoczenie dla mnie samego. Na drugim miejscu będzie
Opactwo Olbrachta, na trzecim Browning. HedgeHog nie załapał się na podium.
Jest tak daleko za pozostałymi, że tego podium nawet nie widzi z miejsca, w
którym się znajduje.
Werdykt znowu jest jednogłośny. Zaczynam się martwić o swój
stan, cholera.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz