244. Zlatý Bažant Marcové (Heineken Slovensko) 5,2%
245. Postřižinské Něžný Barbar (Pivovar Nymburk) 5,3%
Hövels Original (Hövels Hausbrauerei) 5,5%
246. Kaiserdom Kellerbier (Kaiserdom Pwivatbrauerei)
4,8%
247. Gloger Marcowy (Browar Miejski Gloger) 5,8%
Dzisiaj takie nie do końca dobrane zestawienie. Mamy dwa
marcowe, a to trochę mało, jak na wieczorne posiedzenie dla dwóch osób. Dlatego
też postanowiliśmy dorzucić do nich piwka, które jakoś z różnych względów nie
chcą się w sposób jasny i jednoznaczny opisać czym one są, a z jakiegoś względu
do tych dwóch marcowych nam pasują. Największy problem mamy z niemieckim Hövels
Original – ni diabła nie napisali na etykiecie co to za rodzaj piwa, jaka w nim
zawartość ekstraktu, jaki poziom IBU, jakimi chmielami chmielone, ani jakimi
drożdżami drożdżone. I jak tu poważnie traktować takich piwowarów? Oni naprawdę
o krafcie nie słyszeli? Skoro tak, to najpewniej piwo zupełnie do bani, więc
nie ma co się przejmować. Jest duża szansa, że w większości wyląduje w zlewie,
stąd dzisiaj na stole i w szklankach (o, przepraszam, pokalach! Jak to człowiek
musi pilnować się co pisze od kiedy na te strony Wielcy Znawcy zaglądać zaczęli…)
pięć różnych piw. Uczucia niedopicia wszak nie lubimy i nie chcemy.
Nie byłoby dzisiejszej degustacji w takiej postaci, gdyby
nie pewien Piotrek (wcale nie z Bagien), który przywiózł nam z wielkiego świata
dwa piwka z Browaru Miejskiego Gloger w Białymstoku. Dziękujemy. Marcowy Gloger
zestawił się nam z Marcowym Złotym Bażantem, i dalej to jakoś tak już poszło. Ciekawi
jesteśmy tej nowości, a jednocześnie troszkę drżymy o wyniki tego porównania.
Darowanemu koniowi wiadomo gdzie się nie patrzy, więc głupio byłoby tak publicznie
wieziony przez całą Polskę prezent wykpić. Postaramy się jednak być obiektywni.
Jak zawsze.
Gdyby ktoś zapytał skąd te piwka, gdzie je kupić, to odpowiedź byłaby dość
skomplikowana. Zlatý Bažant przyjechał z nami z wakacji, kupiony gdzieś w
Zachodniopomorskiem. Postřižinské Něžný Barbar pojawiło się w Tesco z
Trutnovie, w Czechach. A potem w naszym koszyku, wreszcie w domu. Hövels
Original przyjechał ze mną z wyprawy balonowej do Niemiec, kupiony gdzieś w
Gladbeck. Keiserdom Kellerbier występował jakiś czas temu (chyba) na półkach Intermarché.
No a Gloger przyjechał do nas – bodaj z Augustowa – w bagażu przyjaciela.
Piana wystąpiła w każdej szklance. Naprawdę. Najmniej trwała na Kaiserdom
– zniknęła niemal całkowicie zanim dokończyłem nalewać pozostałe piwa. Również
ta na Hövels Original nie zachwyciła trwałością, choć przynajmniej przyjemnie oblepiła
ścianki szklanki. Najobfitszą pianę wytworzył Zlatý Bažant, tuż po nim uplasowało
się Postřižinské Něžný Barbar. Gloger nie zawiódł, ale też nie przesadził.
Jeśli chodzi o barwę, to najjaśniejszy odcień bursztynu
pojawił się w szklance Glogera. Odrobinę ciemniejsza okazała się zawartość
butelki z napisem Kaiserdom. Tutaj warto podkreślić przyjemną, obiecującą mętność
– na etykiecie napisano, że niefiltrowane, i to się ewidentnie zgadza. Zlatý
Bažant i Postřižinské to już naprawdę
głęboki, ciemny bursztyn (obydwa ewidentnie filtrowane), a Hövelsowi już
całkiem niedaleko do barwy piw ciemnych, z delikatnym rubinowym pobłyskiem.
Zlatý Bažant Marcové
pachnie słodem, pieczonymi kasztanami, skórką świeżego, mocno wypieczonego
chleba i karmelem. Mało przyjemnym, sztucznym karmelem, takim dryfującym w
stronę gumy arabskiej. Całe szczęście, że nie ma go tam zbyt wiele i na pewno
nie dominuje aromatu. W smaku jest lekkie, karmelowo i słodowo słodkie, po czym
pojawiają się gorzkie akcenty kawy, gorzkiej czekolady, które pozostają już na
podniebieniu do końca i jakoś nie chcą ustąpić innym nutkom smakowym. Po paru
chwilach, aromat zdominowany zostaje przez gumę arabską, a smak przez kawową
gorycz – gorycz takiej mocno palonej kawy. Zrobiło się bardzo jednowymiarowe i
mało przyjemne.
Postřižinské Něžný
Barbar w aromacie ma akcenty jednocześnie słodkie i kwaśne – karmel i coś
jakby szczaw. Generalnie, aromat jest płaski, wodnisty, mało rozwinięty. Może
po chwili, jak mu się nieco podniesie temperatura, obudzi się. W smaku lekka
karmelowa słodycz natychmiast przegrywa z wytrawnością; jest cierpkie,
ziołowo-roślinne. Pojawiająca się po chwili goryczka również bardziej przypomina
łodygi mleczu niż chmiel. Po kilku chwilach aromat robi się bardziej ciepły, uciekają
z niego kwaśne akcenty. Pojawiają się bardzo słodkie, soczyste jabłka. W smaku
natomiast ciągle jest jakaś ziołowość, lekka cierpkość, kantalupa.
Hövels Original
pachnie bardzo delikatnie przyprażonych słodem i karmelem. Plus skoszoną łąką,
na której siano nie tylko wyschło, ale zdążyło się trochę należeć – nie jest to
ani aromat świeżo skoszonej trawy, ani nawet świeżego siana. W smaku jest najpierw
słodko-ziołowe, akcenty podpleśniałych orzechów włoskich, a po chwili na
pierwszy plan wysuwa się zbożowa słodycz w towarzystwie delikatnej goryczki. Po
kilku chwilach aromat robi się ciepły, stonowany, delikatnie karmelowy,
słodowy. Przyjemny. W smaku ciągle występuje słodowość, karmel, ale gdzieś tam
w tle pojawiają się akcenty… smażonych krewetek. Smażonych w skorupkach, w
całości.
Kaiserdom Kellerbier
pachnie miodem i sokiem jabłkowym. Głównie. W smaku jest rozwodniony karmel.
Doprawiony sokiem jabłkowym. Więcej nie mam nic do powiedzenia na jego temat.
Przynajmniej na razie. Po dobrych paru chwilach, w aromacie ciągle jest sok
jabłkowy i miód. W smaku ciągle szarlotka. I właśnie tak, ciasto jabłkowe, nie
same jabłka, czy sok jabłkowy. I niewiele więcej, niestety.
Gloger Marcowy w
aromacie ma akcenty zbożowe przede wszystkim. Trochę karmelu i jakichś
owocowych akcentów. W smaku jest bardzo przyjemnie ciepło-zbożowo, odrobina palonego
słodu, bardzo delikatna, wycofana goryczka. Owocowe akcenty z aromatu zdają się
być bardzo dojrzałym winogronem, takim na granicy gnicia, ale jeszcze nie za
nią. Odrobina prażonego słonecznika. Po paru chwilach, w aromacie dominuje
ciepła, prażona słodowość. W smaku jest przepięknie słodowo i owocowo. Plus bardzo
dyskretna chmielowa gwardia na straży niekompletnego zemdlenia zbytnią słodyczą.
Fajne, w kierunku bardzo fajne.
Gdyby trzeba ustawić dzisiejsze piwka w jakimś tam rankingu,
to na pierwszym miejscu postawiłbym Gloger. Uczciwie i szczerze. Na drugim
stanąłby Hövels, na trzecim Kaiserdom, na czwartym Postřižinské, a miejsce piąte
zarezerwowałbym dla Zlatý Bažant Marcové. Moja ulubiona towarzyszka piwnych
peregrynacji twierdzi natomiast, że jej zdaniem wygrywa Postřižinské, drugie jest
Kaiserdom, trzecie Gloger, czwarte Zlatý Bažant, a piąte Hövels. Oj, jak
dzisiaj się rozbiegliśmy