wtorek, 8 września 2015

Na lagerowo. Prawie.



240. Złote Lwy (Browar Amber) 5,6%
241. Wąsosz 12 (Browar Wąsosz) 5,2%
242. I. O. Boiko (Kurklių Bravoras) 5%
243. Postřižinské Sváteční speciál (Pivovar Nymburk) 5,8%

W związku z ustąpieniem afrykańskich upałów, postanowiliśmy wytoczyć z lodówki… kilka lagerów. Wiadomo, lager jest dobry na wszystko. Co prawda, jedno z dzisiejszych piw trudno nazwać lagerem, gdyż litewskie I. O. Boiko to piwo górnej fermentacji, ale cóż, nie ma w naszym zasięgu jego odpowiednika, więc musi sobie radzić w konkurencji z lagerami. Spośród czterech piw nalanych dzisiaj do szklanek, znamy i lubimy trzy. Dzisiaj jedyną niewiadomą jest nasz gość z Czech, Postřižinské Sváteční speciál. Kupione w wielopaku wraz z innymi dziełami piwowarów z Nymburk, jakoś nam dotąd do szklanek nie trafiło. Nie raz pijaliśmy – nie bez przyjemności – Złote Lwy z browaru Amber. Zetknęliśmy się już organoleptycznie z Wąsoszową dwunastką. Też nie było źle. Piliśmy już wspomniane I. O. Boiko. I zachwycaliśmy się. Zobaczmy jak sobie poradzą w starciu ze sobą.

Jeśli chodzi o pianę (niektórzy mają fetysz pianowy, więc trzeba im dostarczyć pożywki, na wypadek gdyby czytali te wypociny), to każde z dzisiejszych piw wytworzyło jej odpowiednią ilość, jednak opadła ona w każdej ze szklanek dość szybko, porozrywała się i w dużej mierze znikła w trakcie naszej zabawy. Najbardziej naturalna piana pojawiła się na Postřižinskim, ona też najskuteczniej oblepiała ścianki szklanki. I. O. Boiko zgubiło pianę najszybciej, a i na ściankach szklanki trudno doszukać się jej śladów. Teraz filtracja, klarowność, mętność. Jedynym zupełnie klarownym piwem dzisiejszego wieczoru są Złote Lwy. To piwo też ma najjaśniejszy odcień. Pozostałe trzy – nawet Postřižinské, mimo braku takiej deklaracji na etykiecie – są mętne, ewidentnie niefiltrowane. No, powiedzmy że Postřižinské jakiejś delikatnej filtracji poddane zostało, gdyż nie jest ani tak mętne, jak Wąsosz czy I. O. Boiko, ale zdecydowanie daleko mu do klarowności Złotych Lwów.

Złote Lwy pachnie słodem, z jedynie leciutką nutką chmielu w tle i delikatną sugestią miodu. Nieznaczny akcent wosku, czy też, jak kto woli, pasty do podłóg. W smaku jest wyraźnie słodowe, bardzo grzecznie ułożone, słodkie. Akcenty miodu są i w smaku. Chmiel robi tu tylko za ozdobnik, co nie znaczy, że jest go tu za mało, czy za dużo. Bardzo grzeczne, wysoce pijalne piwko. Trudno się rozpisywać na temat jego aromatu czy smaku, ale absolutnie nie ma się czego przyczepić. Wzorzec lagera, do posłania – na ten tychmiast – do Sevres pod Paryżem.

Wąsosz 12, jedna z podstawowych wersji lagerów z browaru Wąsosz. W aromacie słód, może lekko podprażony, gdyż daje lekki efekt aromatu pieczonych ziemniaków. Owoce jarzębiny. Karmel. Niemal nie ma tu chmielu. W smaku pełne, słodowo słodkie, po chwili pojawia się lekka kwaskowość. W pewnym momencie pojawia się tu dawno zapomniany smak świeżego, prawdziwego chleba na zakwasie, jedzonego jeszcze na ciepło, prosto z piekarni, bez żadnych dodatków. Bardzo przyjemne wspomnienie z dzieciństwa. Daleko w tle, na koniec pojawia się bardzo słaba, delikatna goryczka. Nie jest jakoś specjalnie złożone w smaku czy aromacie, ale całkiem przyjemne.

I. O. Boiko w aromacie ma sporo. Są tu owoce (suszone gruszki), są drożdże, owoce dzikiej róży, zdaje się, jest wreszcie lekko przydymiony słód. Po jakimś czasie, jak się dobrze wwąchać, czuć delikatne akcenty prawdziwego, wędzonego oscypka. W smaku lekkie i rześkie. Z jednej strony słodkie, z drugiej nieco kwaskowe, jak w przypadku witbierów. Da się wyczuć smak drożdży, lekki akcent goździków, kolendry, echo lukrecji. Jakby dobrze poszukać, to pewno parę innych ziół by się tu znalazło. Bardzo sympatyczne, ciekawe piwo. Można je smakować i smakować…

Postřižinské Sváteční speciál pachnie… gotowanym makaronem. Naprawdę. No dobrze, słodem. Z delikatnym tylko wspomnieniem chmielu. Jakieś echo środka do dezynfekcji rąk (wspomnienie ze szpitala). W smaku jest przedziwne – lekkie i rześkie, jak na przyzwoity lager przystało, ale nutki smakowe, które oferuje, każą patrzeć na nie jak na dziwadło. Warzywne chipsy – prażony korzeń pietruszki, seler. Do tego słodkie jabłka, nieco nadgniłe. Gdzieś tam pod tym jest słodowa słodycz. A w tle stoi chmielowa goryczka. Jednak całość robi wrażenie przedziwne. Wrażenia smakowe trwają bardzo krótko, kończą się niespodziewanie i nieprzyjemnie. Niefajnie.  

Jeśli chodzi o dzisiejszy ranking, to moim zdaniem wygrywa I. O. Boiko. Zdecydowanie i bezdyskusyjnie. Na drugim miejscu są Złote Lwy, na trzecim Wąsosz, a stawkę zamyka Postřižinské Sváteční speciál. Werdykt jest jednogłośny, jak się za chwilę dowiaduję. No i pięknie.

I takie przemyślenia na koniec. Dzisiejszy zwycięzca, I. O. Boiko jest piwkiem zrobionym przez – uwaga – browar kraftowy (Jezus, Maria!), jakich pełno ostatnio w Polsce i jakie wypuszczają na rynek coraz to nowe piwa z częstotliwością piętnastu na godzinę. Jednak najczęściej są to jakieś – mniej czy bardziej udane, zwykle mniej – wariacje na temat istniejących już stylów piwnych. Będzie to najczęściej jakaś wersja IPA, a najlepiej AIPA, bo przecież chmiel amerykański, bo akcenty cytrusowe, żywiczne… I całe to sranie w banię. A tutaj koledzy Litwini robią sobie piwko w sposób, który nie da się jakoś jednoznacznie umieścić na mapie piw świata, ale oni uznali, że tak będzie smacznie. I w nosie mają poszukiwania chmielu w Nowej Zelandii, imitowanie stylu tego czy innego amerykańskiego browaru, wyciskanie sztangi IBU. Oni po prostu robią dobre piwo. Nie tracę nadziei, że może kiedyś któryś z polskich krafciaków wpadnie na podobny pomysł. Przewiduję, że to ten właśnie przetrwa na rynku. Im prędzej, tym lepiej.

2 komentarze:

  1. Żebyś ty facet miał pojęcie o czym piszesz. Uśmiałem się po raz kolejny, Małomiasteczkowy zgredek..

    OdpowiedzUsuń
  2. Może ja nie mam pojęcia, może nie masz Ty. Jak myślisz, ile jeszcze potrwa ta dziecinada, zwana przez niektórych "rewolucją piwną"? Rok, dwa, może pięć. Czas pokaże. Już teraz słyszy się coraz częściej, również wśród tzw. beergeeków, że wszystko fajnie z tymi nowofalowymi chmielami, ale od czasu do czasu człowiek chciałby wypić dobre piwo, w którym można będzie poczuć smak czegoś więcej niż tylko grapefruitowej goryczki i żywicy. Ten browar, który zacznie robić powszechnie dostępne, przyzwoite i pijalne - pijalne dla szerokich mas konsumentów - piwo, ten wygra. Zresztą, już teraz niektórzy poważni piwowarzy tak robią, traktując wyskoki "rewolucyjne" jako swego rodzaju fanaberię. Chociażby Amber.

    A to ostatnie wcale nie było potrzebne. Kompleksy jakieś musisz sobie leczyć w ten sposób, obrażając ludzi, których nawet nie znasz, wielkomiejski koneserze tanich win? :P MSPANC

    OdpowiedzUsuń