czwartek, 3 września 2015

Dzisiaj znowu pakujemy się w IPA. I po co?



235. M16 Lemon Grass India Pale Ale (Kraftwerk) 6,2%
236. Apartment Six Flakes American IPA (Raduga) 6%
237. Winchester Imperial India Pale Ale (Faktoria) 8,4%
238. Metropolis American India Pale Ale (Raduga) 5,7%
239. Terrence American India Pale Ale (Wąsosz) 6%

Dzisiaj u nas totalne szaleństwo. Pięć piw w stylu IPA, a na dodatek w pięciu różnych odmianach. A gdyby tego było mało, to dzisiaj u nas totalnie kraftowo. A gdyby tego było mało, to dzisiaj się IBUjemy na maksa. Będzie gorzko, cytrusowo, żywicznie, ach jak cudownie. Mamy dwa piwa z browaru Raduga, który całkiem ładnie się nam zapisał w pamięci, jak dotąd. Mamy coś z Kraftwerka, którego – na podstawie dotychczasowych doświadczeń – mogłoby nie być na świecie. Bez jakiejkolwiek szkody dla tego świata. Mamy coś z Faktorii, o której można powiedzieć dokładnie to samo. No i mamy coś z Wąsosza, który ostatnio zrobił na nas bardzo pozytywne wrażenie najnowszym wypustem – i podstawowych lagerów (udowodnili, że nawet 9 Blg wystarcza, by piwo miało smak), jak i pozostałych piw spod znaku wąsów. Zobaczmy więc co tym razem się nam na podniebieniach wydarzy.

Taka ciekawostka – mimo iż na stole mamy teoretycznie wyroby czterech „browarów”, to tak naprawdę w szranki dzisiaj staje Wąsosz i PPHU Jamard Marianna Kacprzak w Kłodawie, w których tak naprawdę uwarzone zostały wszystkie dzisiejsze piwa.

Po nalaniu okazuje się, że wszystkie są grzecznie niefiltrowane – to widać na pierwszy rzut oka. Wszystkie mają mętną, bursztynową barwę niemal dokładnie w tym samym odcieniu. Wszystkie pokrywają się grzeczną pianą, która po paru chwilach opada do cienkiej warstwy, a na wyrobach z Wąsosza (M16 i Terrence) dość wyraźnie się rozrywa. W pokoju unosi się cytrusowo-żywiczny aromat chmielu.

M16 Lemon Grass India Pale Ale (pasteryzowane, niefiltrowane, 15 Blg, warzone w browarze Wąsosz dla Browaru Kraftwerk, słody jęczmienne, pszeniczne, cztery rodzaje chmielu, trawa cytrynowa) pachnie bardzo przyjemnie (Boże, co ja mówię!) cytrusami, żywicą i trawą cytrynową. Grapefruity wydają się być tu nieprzesadzone, w sam raz. Trudno doszukać się spod nich (i trawy) akcentów słodowych, ale trudno się czepić tego aromatu, nawet jeśli – jak ja – nie przepada się za nadmiarem chmielu. W smaku też nie jest źle. Owszem, chmiele atakują bezlitośnie i natychmiast, ale jest tam też trochę nieśmiałych akcentów owocowych (dojrzałe brzoskwinie) i zbożowych. No i jest trawa cytrynowa. Nie da się jej nie zauważyć. Jak już nie raz mówiłem, IPA to nie jest mój ulubiony gatunek piwa, ale jeśli już miałbym go pić, to nie obrażę się na M16. Pierwsze pozytywne zaskoczenie.

Apartment Six Flakes American India Pale Ale (pasteryzowane, niefiltrowane, 15,5 Blg, IBU 75, sześć rodzajów płatków zbożowych – pszenicznych, owsianych, żytnich, ryżowych, gryczanych, jaglanych, cztery rodzaje chmielów, warzone w PPHU Jamard Marianna Kacprzak w Kłodawie) w aromacie jest dość wytrawne. Ma akcenty kolendry, ma cytrusy – ale nie są to gorzkie, nieprzyjemne skórki grapefruitów, raczej trochę bardziej w stronę pomarańczy, może kumkwatów. To też nie jest nieprzyjemne. W smaku jest pełne, owocowo-zbożowe. Po chwili pojawia się kolendra. Chmiel  tutaj nie zawadza. Jest tu sobie, atakuje, ale nie dominuje. Kolejne przyjemne piwo dzisiejszego wieczoru. Trochę może zbyt płaskie, jednostajne, ale nie nieprzyjemne. A to już robi u nas za pochwałę w przypadku AIPA.

Winchester Imperial India Pale Ale (pasteryzowane, 18,1 Blg, IBU 100++, cztery rodzaje chmielów, warzone w PPHU Jamard Marianna Kacprzak w Kłodawie) ma w aromacie jeżyny (!), ciepłą, owocową słodycz – coś jakby brzoskwinie, powidła śliwkowe. No i słodową zbożowość, zbożową słodycz, czy jak mu tam. No co się dzieje? Piwo, którego się autentycznie bałem (IBU 100++) pachnie przyjemnie, wcale nie chmielowo. W smaku jest owocowo, zbożowo, wreszcie goryczkowo i cytrusowo – ale jak to ładnie gra na kubeczkach! Nie pchają się jeden przez drugiego nutki i nuteczki – nie, tutaj jest harmonia i rytm. Tu jest wręcz melodia.

Metropolis American India Pale Ale (pasteryzowane, niefiltrowane, 14,3 Blg, IBU 70, pięć rodzajów chmielu, warzone w PPHU Jamard Marianna Kacprzak w Kłodawie) pachnie kolendrą, grapefruitami, cytrynami i żywicą. Pachnie przyjemnie, obiecująco, choć część cytrusowych akcentów wydaje się dość syntetyczna. W smaku jest łagodność – słód, owoce (znowu coś śliwkowego, brzoskwiniowego, ale też słodkie mango), akcenty ziołowe – kolendra, rumianek, a także akcenty cytrusowe, chyba kumkwaty. No dobra, jest goryczka, ale ona znowu i tutaj raczej zna swoje miejsce. Znowu jest więcej niż nieźle.

Terrence American India Pale Ale (pasteryzowane, 15 Blg, IBU 55, dwa rodzaje chmielu) pachnie zbożem, zsiadłym mlekiem, czarnym bzem, oraz ciepłą, czereśniową żywicą. Po chwili, przy podniesieniu temperatury piwa, pojawiają się maślane herbatniki. I jakieś wędzonkowe akcenty. W smaku jest owocowe, lekko wytrawne, a właściwie cierpkie, ziołowo-kolendrowe. Trochę przypomina ssanie właśnie wspomnianej wcześniej czereśniowej żywicy (jeśli ktoś żuł ją w dzieciństwie, to wie o czym mówię). Ale przede wszystkim miękkie, ciepłe, dojrzałe owoce i rozkoszny słód. Plus grapefruitowa goryczka, która znowu zna swoje miejsce. Kolejne bardzo przyjemne piwo. I nawet mu nie przeszkadza, że to AIPA.

Dzisiejsza degustacja jest ogromnym zaskoczeniem. Odsuwaliśmy te IPA tak długo, jak tylko się dało, decydując się na jakieś hinduskie lagery, ciemne lagery, cokolwiek, byle nie wlewać w siebie IPA. Byle nie wlewać w siebie polskiego kraftu. Niepotrzebnie. Okazuje się bowiem, że są wśród nich naprawdę niezłe strzały. Albo my mamy dzisiaj słaby dzień. Żadne ze smakowanych dzisiaj piw (dżizas, jak ja nie lubię słowa „degustacja”) nie kazało nam zwrócić się w stronę zlewu. Czy zwrócić, choćby mentalnie. Wszystkie pięć, mimo że ciągle jakieś 2/3 z każdego ciągle jest w szklankach, każą wrócić do siebie. A już największym zaskoczeniem, jak dla mnie, jest Winchester. Gdzie się ukryło to IBU 100++? Bo ja go nie zauważyłem. Albo inaczej, wcale mi nie przeszkodziło. Niezbadane są… kubki smakowe.

Czas najwyższy na ranking. Moim zdaniem (co ja mówię, co ja mówię!) wygrywa Winchester. Tuż za nim plasuje się M16, któremu po piętach depcze Terrence. Tutaj na dobrą sprawę kolejność mogłaby być dowolna.  W obrębie pierwszej trójki, znaczy. Potem jest Metropolis, a na końcu wlecze się Apartment.

Zapytana o jej opinię, źrenica mego oka twierdzi, że wygrywa Terrence. Na drugim miejscu jest M16, a brązowy medal przyznaje Winchesterowi. Na czwartym jest Metropolis, a na piątym Apartment. W gruncie rzeczy, zgadzamy się w zupełności.


3 komentarze:

  1. Witam, jestem w szoku. Spodziewałem się 5x zlew, ale niespodzianka. Osobiście bardzo lubię IPY. Nie miałem jednak okazji pić Winchestera. Chyba coraz bardziej żałuje.
    Pozdrawiam
    artur996

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, nam też trudno było w to uwierzyć. Wygląda na to, że jak się chce - i potrafi - to można. Największym chyba zaskoczeniem była jednak wysoka ocena M16 z Kraftwerka. Im naprawdę rzadko zdarza się uwarzyć coś pijalnego. Raduga rzadko zawodzi, więc tutaj nie dziwi nic. ;-) A Winchester z Faktorii? Cóż, oby tak dalej.

      Tak na marginesie, nie dalej jak przedwczoraj otworzyliśmy kilka butelek różnych IPA z Browaru Lotnego Trzech Kumpli. I znowu bardzo pozytywne zaskoczenie. Bardzo pozytywne. Wpis na blogu pojawi się za kilka dni, bo mamy zaległości w publikowaniu.

      Dzięki za odwiedziny. :)

      Usuń
    2. Takie postscriptum mi się właśnie zrobiło. Przed chwilą wypiłem kolejną butelkę Apartment z Radugi. Kolejna warka udała się radugowym piwowarom doskonale. Jestem skłonny lecieć do sklepu i kupić jeszcze kilka butelek na zapas. Gdyby to było tak, że aktualne warki pozostałych piw smakowanych wtedy, we wrześniu, są lepsze od Apartment, że powyższy ranking dalej obowiązuje, to mamy do czynienia z absolutnym fenomenem. Tak dobrych piw dawno nie piłem.

      Usuń