232. Ale Krajan English
Red Beer (Browar Krajan) 6%
233. Headland
Red (Wold Top) 4,3%
234. O’Hara’s
Irish Red (Carlow Brewing Company) 4,3%
Dzisiaj na czerwono. Bo zbliża się październik. Na dodatek
górnofermentacyjnie. Innymi słowy, trzy butelki czerwonego ale. Po jednym
zawodniku z Irlandii, Anglii i Polski. Zobaczmy ile radości nam przyniosą.
I rzeczywiście, wszystkie cztery piwa mają odcień rubinowy,
choć Krajanowi bliżej do brązu niż czerwieni, ale czepiać się nie będziemy.
Wiadomo – to „red” w nazwie to sprawa w dużej mierze jednak umowna. Wszystkie trzy
pokryły się grzeczną, naturalną pianą osadzającą się na ściankach szklanek.
Najobfitsza i najbardziej naturalnie wyglądająca piana w tym zestawie to domena
Ale Krajana. Po paru minutach na wszystkich trzech piwach piana opadła do
poziomu minimalnego, jednak wszędzie trzyma się dzielnie.
Ale Krajan w
aromacie ma akcenty zbożowe, owocowe (śliwki, i to czerwone!) i karmelowe plus odrobinę
więcej niż echo chmielu. I to wydaje się, że jest gdzieś tam jakiś amerykański
chmiel. W smaku piwo jest wyraźnie nachmielone, gorycz atakuje kubki smakowe
natychmiast. Zza niej próbuje wychynąć jakaś słodycz – karmel, słód, rodzynki,
suszone śliwki. Niestety, dość nachalnie atakuje kubki smakowe również guma
arabska – nieodzowna, jak się wydaje, w kiepskich piwach warzonych na ciemnych
słodach.
Trzeba oddać Krajanowi sprawiedliwość – gdy piwo odstoi
trochę w szklance, gdy nieco podniesie się jego temperatura, ów chmiel aż tak
nie przeszkadza, a akcenty karmelowe, słodowe i suszonośliwkowe potrafią być
nawet przyjemne. Choć z drugiej strony, aromat ewoluuje w stronę jakiejś
owocowej zgnilizny. Tak pachniało w okolicy mojego kompostownika w lecie – w czasach
gdy jeszcze kompost robiłem. Czyli równowaga została zachowana – smak się
poprawił, ale aromat zanurkował straszliwie. I dalej nie jest to piwo godne
polecenia.
Headland Red
pachnie lekko palonym słodem i karmelem. Plus ciepłe akcenty owocowe –
brzoskwinie, morele. I kawa. Wyraźna, delikatna, lekko palona kawa. Do tego
odrobina słodkich, nieco syntetycznych akcentów – coś jakby owocowe galaretki z
cukrem. Chmiel jest bardzo grzeczny, ułożony. W smaku łagodne, grzeczne,
delikatne, krągłe. Jest owocowo i kawowo. Chmiel jest w odwodzie – stoi
dokładnie tam, gdzie mogłoby zrobić się zbyt słodko i mdło. Tam, gdzie chmielu
miejsce. Bardzo przyjemne piwo.
Po paru chwilach, gdy temperatura poszła w górę, w aromacie
piwa pojawiły się bardzo wyraźne akcenty orzechowe. Takie świeże orzechy
włoskie – spadły już z drzewa, ale jeszcze nie wyschły na stryszku. W smaku natomiast
dalej jest przyjemnie. Trochę bardziej
kawowo i kakaowo, trochę mniej owocowo, ale dalej nie jest źle.
O’Hara’s przede
wszystkim pachnie zakurzonym kartonem. Zwietrzałym kakao – z tych sztucznych, granulowanych.
Bagnem, dżemem truskawkowym, karmelem, puszką. Rokuje to słabo. W smaku jest
wytrawne, kartonowe, zakurzone. Po chwili gorzka czekolada, mocno palony słód, spalona
na grillu kukurydza (te najbardziej spalone fragmenty), albo zjarany popcorn, karmel,
mocno wysuszone, gorzkawe śliwki. Parę chwil po przełknięciu ma się wrażenie,
że w ustach ciągle jest popiół. No i jest tam gorycz – czy ona pochodzi ze
spalonego słodu, czy z chmielu – jakie to ma znaczenie? Jest mało przyjemnie.
Po kilku chwilach, gdy temperatura piwa podniosła się nieco,
aromat piwa wzbogacił się o daktyle i akcenty tytoniowo-cygarowe. Poszło więc
na plus. W smaku zmieniło się niewiele, generalnie dominują akcenty gorzkawe i
gorzkie. Jednak wcale nie nieprzyjemne.
Czas na ranking. Moim zdaniem, nie ma nad czym się tutaj
długo zastanawiać. Wygrywa Headland Red, na drugim miejscu plasuje się O’Hara’s
Irish Red, stawkę zamyka Ale Krajan. Dwa pierwsze nie są piwami złymi –
poleciłbym najlepszemu przyjacielowi. Co do Krajana, to bym się zastanowił, ale
chyba do zlewu nie trafi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz