sobota, 7 stycznia 2017

Polsko-niemieckie koziołkowanie



610. Lübzer Bock (Brauerei Lübz) 7%
611. Bock (Raduga, Inne Beczki, Faktoria) 6,9%
612. Koziołek (Pałacyk Łąkomin) 7,8%
613. Oettinger Bock (Oettinger Brauerei) 6,7%

Przejeżdżałem nie tak dawno przez Niemcy, bo mi S3 w kraju popsuli. Po to, by ją ostatecznie naprawić, ale tymczasem polecam jej unikać, szczególnie na odcinku między Zieloną Górą a Legnicą. Tak czy owak, zrobienie dodatkowych stu paru kilometrów przez zaprzyjaźniony kraj zaowocowało wydłużeniem podróży o 7 minut. O komforcie jazdy wspominał nie będę. Wracałem potem już po polskich drogach i ciężko tej decyzji żałowałem. Tak czy owak, jadąc przez piękną ziemię niemiecką, oddałem się w jednym miejscu pasji fotografowania – oni tam specjalnie przy autostradzie postawili takie zdalnie sterowane fotoaparaty. Wystarczy jechać trochę szybciej niż wartość wskazana na znakach drogowych – i sam się uruchamia. Z fleszem! Taka technika. W innym miejscu natomiast postanowiłem zatrzymać się w okolicy jakiegoś centrum handlowego w celu zapakowania sobie bagażnika piwem. Trafiłem dość pechowo na jakiś Kaufland, więc skazany byłem jedynie na ichnie koncerniaki, głównie lagery, parę kellebierów, bocków, kilka weizenów.

A że powiedziało się bock, to w drodze powrotnej wpadłem do dawno nie odwiedzanego Pałacyku Łąkomin (szczerze polecam wizytę, da się znaleźć w guglach), gdzie jakiś czas temu odkryłem zupełnie nieznany, malutki browarek, w którym ktoś naprawdę potrafi robić piwo. No i zgarnąłem co tam mieli w lodówce, w tym właśnie Koziołka. Do stawki dorzuciłem Bocka, będącego efektem współpracy trzech polskich browarów kontraktowych – Radugi, Innych Beczek i Faktorii – i konkurencja gotowa.

Biorąc pod uwagę fakt, że koźlak to koźlak, przez wielu uważany za gatunek nudny i niegodny uwagi, opis aromatu i smaku pewno ograniczał się będzie do kilku nutek, tych samych za każdym razem, a ocena głównie sprowadzi się do tego, jak zgrabnie udało się tych kilka elementów ze sobą połączyć. I tyle. No, w przypadku kooperacyjnego Bocka najpewniej dojdzie jeszcze nutka wędzonki, bo oni tam deklarują an etykiecie, że to koźlak ze słodem wędzonym. I tyle.

Niemieckie piwa tradycyjnie już milczą na etykietach na temat zawartości ekstraktu, poziomie IBU, filtracji, pasteryzacji, itp. Polskie piwa nie mają przed konsumentem tajemnic.

Proszę bardzo, pierwsza sesja piwna tego roku z jednym z najnudniejszych gatunków piwa. Kapsle precz, lejemy. Lübzer spienił się jak coca-cola – piana była burzliwa, a po chwili nie było po niej ani śladu. Podobnie kiepsko zachował się trójbrowarowy Bock, jednak tutaj przynajmniej jakieś śladowe ilości piany utrzymały się nieco dłużej na powierzchni piwa. Jakieś piętnaście sekund dłużej. Koziołek z Łąkomina i Oettinger Bock pokazały klasę, przynajmniej w zakresie piany – była ona gęsta i trwała, redukowała się powoli. Okazało się, że koźlak koźlakowi nierówny jeśli chodzi o barwę. Generalnie, niemieckie koźlaki były wyraźnie jaśniejsze, przy czym najjaśniejszy był Oettinger. Miał barwę tylko o odcień ciemniejszą od standardowego lagera, a na etykiecie nie było ani słowa o tym, że to jakiś helles bock. Wąchamy, próbujemy. Nie samym wzrokiem wszak człowiek się piwem karmi.

Oettinger Bock  – tu w aromacie przede wszystkim skórka chleba, nieco karmelu, odrobina palonego słodu. Przyjemny, zachęcający aromat, choć w głębi czai się tam nieco mniej przyjemny akcent działu farb olejnych jakiejś castoramy.
Smak jest słodki, karmelowy, nieco alkoholowy. Po chwili pojawiają się ziołowe akcenty goryczkowe. Jest też czerstwe pieczywo, lekka paloność. Rozgrzewające. Rewelacji tu nie ma, ale kto się jej koźlaku spodziewał. Poprawne piwo do wychylenia od czasu do czasu.
Kategoria: JESZCZE RAZ TO SAMO

Bock (16,3 Blg, IBU 25, pasteryzowane, niefiltrowane, warzone w PPHU Jamard) – w aromacie przede wszystkim słodki karmel, cukierki raczki, ledwo cień obiecywanej na etykiecie dymności. Po chwili pojawia się ciężki, słodki syrop z ciemnych owoców.
Smak jest pełny, a w nim już wyraźna dymność, wędzonka. Poza tym trochę kawy, słodkich lizaków-kogutków, sporo zboża. Odrobina jeżyn, dzikich malin. Goryczka dobrana w sam raz, skutecznie kontruje słodycz, ale nie wybiega na pierwszy plan. Przyjemne piwo do powolnego sączenia.
Kategoria: JESZCZE RAZ TO SAMO

Koziołek Bock (18 Blg, niefiltrowane) – w aromacie przede wszystkim przypalony karmel, odrobina lukrecji, nieco miodu.
Smak jest bardzo wyraźnie chlebowy, a chleb ten polany jest przerozkosznym, naturalnym miodem. Ponadto dużo zboża, syrop cukrowy, a wreszcie na koniec delikatna goryczkowa kontra. I o takiego koźlaka nasi dziadowie walczyli.
Kategoria: JESZCZE RAZ TO SAMO

Lübzer Bock – ma aromat najmniej intensywny z całej dzisiejszej stawki. Jest tu odrobina coli, nieco prażonego słodu, trochę zboża w ogóle, odrobina skórki chleba. Bady ten aromat, mniej więcej jak piana, która (nie) okryła tego piwa po nalaniu do szklanki.
Smak jest lekki, karmelowy, delikatnie chlebowy, zbożowy. Odrobina kawy rozpuszczalnej. Stosunkowo wysoko – na tle dzisiejszej konkurencji – wysycone, co dodaje mu nieco głębszego wymiaru. Jednak niewiele mu chyba może pomóc, bo generalnie jest słabe, płaskie i nudne.
Kategoria: JAKOŚ JE ZMĘCZĘ

No i tak – z jednej strony baliśmy się, że wystawienie niemieckich, koncernowych bocków przeciw wyrobom polskiego rzemiosła, postawi je z definicji na straconej pozycji. Koncern jakoś nie lubi wygrywać z rzemiosłem. Z drugiej strony, to przecież Niemcy są specjalistami od koźlaków, więc nawet w wersji koncernowej powinni sobie poradzić. Okazało się, że nie doceniliśmy potęgi polskich rzemieślników. Co prawda, miejsce drugie i trzecie nie było tak zupełnie oczywiste – trzeba było tu trochę dłużej posączyć, pomlaskać i oczami poprzewracać, żeby podjąć decyzję – ale już miejsca pierwsze i czwarte przyznane zostały miażdżącą przewagą głosów zebranych. No i nasi górą. Jak na tych czterech skoczniach ostatnio. Z czego się bardzo cieszymy. I jednego i drugiego, znaczy.

Ranking jest dzisiaj jednogłośny i przedstawia się następująco:

1. Koziołek z Łąkomina
2. Bock z trzech browarów
3. Oettinger zza zachodniej granicy
4. Lübzer z Lübz, również za zachodnią granicą

Żadne ze smakowanych dzisiaj piw nie zostało kupione w zaprzyjaźnionym sklepie Po Robocie przy ul. Westerplatte 9 w Świdnicy, ale i tak serdecznie porobotną ekipę pozdrawiamy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz