610. Lübzer Bock
(Brauerei Lübz) 7%
611. Bock
(Raduga, Inne Beczki, Faktoria) 6,9%
612. Koziołek
(Pałacyk Łąkomin) 7,8%
613. Oettinger Bock
(Oettinger Brauerei) 6,7%
Przejeżdżałem nie tak dawno przez Niemcy, bo mi S3 w kraju
popsuli. Po to, by ją ostatecznie naprawić, ale tymczasem polecam jej unikać,
szczególnie na odcinku między Zieloną Górą a Legnicą. Tak czy owak, zrobienie
dodatkowych stu paru kilometrów przez zaprzyjaźniony kraj zaowocowało
wydłużeniem podróży o 7 minut. O komforcie jazdy wspominał nie będę. Wracałem
potem już po polskich drogach i ciężko tej decyzji żałowałem. Tak czy owak,
jadąc przez piękną ziemię niemiecką, oddałem się w jednym miejscu pasji
fotografowania – oni tam specjalnie przy autostradzie postawili takie zdalnie sterowane
fotoaparaty. Wystarczy jechać trochę szybciej niż wartość wskazana na znakach
drogowych – i sam się uruchamia. Z fleszem! Taka technika. W innym miejscu
natomiast postanowiłem zatrzymać się w okolicy jakiegoś centrum handlowego w celu
zapakowania sobie bagażnika piwem. Trafiłem dość pechowo na jakiś Kaufland,
więc skazany byłem jedynie na ichnie koncerniaki, głównie lagery, parę
kellebierów, bocków, kilka weizenów.
A że powiedziało się bock, to w drodze powrotnej wpadłem do
dawno nie odwiedzanego Pałacyku Łąkomin (szczerze polecam wizytę, da się
znaleźć w guglach), gdzie jakiś czas temu odkryłem zupełnie nieznany, malutki
browarek, w którym ktoś naprawdę potrafi robić piwo. No i zgarnąłem co tam
mieli w lodówce, w tym właśnie Koziołka. Do stawki dorzuciłem Bocka, będącego
efektem współpracy trzech polskich browarów kontraktowych – Radugi, Innych
Beczek i Faktorii – i konkurencja gotowa.
Biorąc pod uwagę fakt, że koźlak to koźlak, przez wielu
uważany za gatunek nudny i niegodny uwagi, opis aromatu i smaku pewno
ograniczał się będzie do kilku nutek, tych samych za każdym razem, a ocena
głównie sprowadzi się do tego, jak zgrabnie udało się tych kilka elementów ze
sobą połączyć. I tyle. No, w przypadku kooperacyjnego Bocka najpewniej dojdzie
jeszcze nutka wędzonki, bo oni tam deklarują an etykiecie, że to koźlak ze
słodem wędzonym. I tyle.
Niemieckie piwa tradycyjnie już milczą na etykietach na
temat zawartości ekstraktu, poziomie IBU, filtracji, pasteryzacji, itp. Polskie
piwa nie mają przed konsumentem tajemnic.
Proszę bardzo, pierwsza sesja piwna tego roku z jednym z
najnudniejszych gatunków piwa. Kapsle precz, lejemy. Lübzer spienił się jak
coca-cola – piana była burzliwa, a po chwili nie było po niej ani śladu.
Podobnie kiepsko zachował się trójbrowarowy Bock, jednak tutaj przynajmniej
jakieś śladowe ilości piany utrzymały się nieco dłużej na powierzchni piwa. Jakieś
piętnaście sekund dłużej. Koziołek z Łąkomina i Oettinger Bock pokazały klasę,
przynajmniej w zakresie piany – była ona gęsta i trwała, redukowała się powoli.
Okazało się, że koźlak koźlakowi nierówny jeśli chodzi o barwę. Generalnie,
niemieckie koźlaki były wyraźnie jaśniejsze, przy czym najjaśniejszy był Oettinger.
Miał barwę tylko o odcień ciemniejszą od standardowego lagera, a na etykiecie
nie było ani słowa o tym, że to jakiś helles bock. Wąchamy, próbujemy. Nie samym
wzrokiem wszak człowiek się piwem karmi.
Oettinger Bock – tu w aromacie przede wszystkim skórka
chleba, nieco karmelu, odrobina palonego słodu. Przyjemny, zachęcający aromat,
choć w głębi czai się tam nieco mniej przyjemny akcent działu farb olejnych
jakiejś castoramy.
Smak jest słodki, karmelowy, nieco alkoholowy. Po chwili
pojawiają się ziołowe akcenty goryczkowe. Jest też czerstwe pieczywo, lekka
paloność. Rozgrzewające. Rewelacji tu nie ma, ale kto się jej koźlaku spodziewał.
Poprawne piwo do wychylenia od czasu do czasu.
Kategoria: JESZCZE
RAZ TO SAMO
Bock (16,3 Blg,
IBU 25, pasteryzowane, niefiltrowane, warzone w PPHU Jamard) – w aromacie
przede wszystkim słodki karmel, cukierki raczki, ledwo cień obiecywanej na
etykiecie dymności. Po chwili pojawia się ciężki, słodki syrop z ciemnych
owoców.
Smak jest pełny, a w nim już wyraźna dymność, wędzonka. Poza
tym trochę kawy, słodkich lizaków-kogutków, sporo zboża. Odrobina jeżyn,
dzikich malin. Goryczka dobrana w sam raz, skutecznie kontruje słodycz, ale nie
wybiega na pierwszy plan. Przyjemne piwo do powolnego sączenia.
Kategoria: JESZCZE
RAZ TO SAMO
Koziołek Bock (18
Blg, niefiltrowane) – w aromacie przede wszystkim przypalony karmel, odrobina
lukrecji, nieco miodu.
Smak jest bardzo wyraźnie chlebowy, a chleb ten polany jest
przerozkosznym, naturalnym miodem. Ponadto dużo zboża, syrop cukrowy, a
wreszcie na koniec delikatna goryczkowa kontra. I o takiego koźlaka nasi
dziadowie walczyli.
Kategoria: JESZCZE
RAZ TO SAMO
Lübzer Bock – ma
aromat najmniej intensywny z całej dzisiejszej stawki. Jest tu odrobina coli,
nieco prażonego słodu, trochę zboża w ogóle, odrobina skórki chleba. Bady ten
aromat, mniej więcej jak piana, która (nie) okryła tego piwa po nalaniu do
szklanki.
Smak jest lekki, karmelowy, delikatnie chlebowy, zbożowy.
Odrobina kawy rozpuszczalnej. Stosunkowo wysoko – na tle dzisiejszej
konkurencji – wysycone, co dodaje mu nieco głębszego wymiaru. Jednak niewiele
mu chyba może pomóc, bo generalnie jest słabe, płaskie i nudne.
Kategoria: JAKOŚ JE
ZMĘCZĘ
No i tak – z jednej strony baliśmy się, że wystawienie
niemieckich, koncernowych bocków przeciw wyrobom polskiego rzemiosła, postawi
je z definicji na straconej pozycji. Koncern jakoś nie lubi wygrywać z
rzemiosłem. Z drugiej strony, to przecież Niemcy są specjalistami od koźlaków,
więc nawet w wersji koncernowej powinni sobie poradzić. Okazało się, że nie
doceniliśmy potęgi polskich rzemieślników. Co prawda, miejsce drugie i trzecie
nie było tak zupełnie oczywiste – trzeba było tu trochę dłużej posączyć, pomlaskać
i oczami poprzewracać, żeby podjąć decyzję – ale już miejsca pierwsze i czwarte
przyznane zostały miażdżącą przewagą głosów zebranych. No i nasi górą. Jak na
tych czterech skoczniach ostatnio. Z czego się bardzo cieszymy. I jednego i
drugiego, znaczy.
Ranking jest dzisiaj jednogłośny i przedstawia się
następująco:
1. Koziołek z Łąkomina
2. Bock z trzech browarów
3. Oettinger zza zachodniej granicy
4. Lübzer z Lübz, również za zachodnią granicą
Żadne ze smakowanych dzisiaj piw nie zostało kupione w
zaprzyjaźnionym sklepie Po Robocie przy ul. Westerplatte 9 w Świdnicy, ale i
tak serdecznie porobotną ekipę pozdrawiamy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz