512. The Nurse
(Brokreacja) 4,9% vol.
--- Pszeniczniak
(Browar Amber) 5,2% vol.
--- Franziskaner
Weissbier (Spaten-Franziskaner-Bräu) 5% vol.
513. Big Cyc Pszenica
Antypodów (Browar Staropolski) 5% vol.
Dzisiejszy zestaw nie ma wiele wspólnego z poszukiwaniem
relacji między ceną a jakością piw – czy to kratowych, czy koncernowych. Choć w
pewnym sensie pewno jednak tak. Mamy piwo z koncernu (Franziskaner), mamy piwo
z browaru regionalnego (Pszeniczniak) i mamy kraft (The Nurse). No i mamy małą wpadkę
– już trakcie piwnego posiedzenia okazało się, że nie doczytałem etykiety Big
Cyca i nie zauważyłem, że tam jest amerykańskie chmielenie, co plasuje to piwo
z zupełnie osobnej kategorii. Cóż, stało się, piwo się nie wylało, więc wypić
je trzeba będzie. Może po prostu nie uwzględniać go tylko w końcowym rankingu.
Swoją drogą, jak się uprzeć, to można spojrzeć na sprawę w
następujący sposób – jeśli zmieniamy coś w recepturze piwa, jeśli modyfikujemy
jakiś tradycyjny styl piwny, to pewno po to, by było lepiej, by piwo zyskało
dodatkowy wymiar, by było bardziej złożone, smaczniejsze. W tym sensie,
postawienie amerykańsko-chmielonego Big Cyca tuż obok klasycznych weizenów nie
jest tak znowu pozbawione sensu. Zobaczmy co nowego, co lepszego stało się w
piwie pszenicznym dzięki nowofalowemu chmieleniu. W wielkim uproszczeniu, bo to
trochę tak, jak byśmy zakładali, że bez tego amerykańskiego chmielu byłoby to
piwo równoprawnym partnerem pozostałej trójki. A tak nie musi być, czego
zresztą nigdy się nie dowiemy. Nieważne. Kapsle z głów, piwo do szkła, szkło do
ust!
Piana pojawiająca się na powierzchni piwa jest najsłabsza i
najmniej trwała na The Nurse – jakby było to piwo z zupełnie innego gatunku, z
innej bajki. Słabo z pianą również na Big Cyc, ale ono rzeczywiście jest z
innej bajki. Pszeniczniak i Franziskaner pokryły się obfitą, gęstą i trwałą
pianą – jak przystało na piwa pszeniczne. Wszystkie są ewidentnie
niefiltrowane, ale znowu – w końcu to piwa pszeniczne.
The Nurse (12
Blg, IBU 15, pasteryzowane, niefiltrowane, warzone w Szczyrzyckim Browarze
Cystersów „Gryf”) – aromat ma typowy dla piw pszenicznych, jednak mało
wyrazisty, bardzo spłaszczony. Aromat bananów tutaj sprawia wrażenie pewnej
syntetyczności, jakby to były cukierki –żelki bananowe, a nie świeże, dojrzałe
banany. Odrobina słodkiego melona, nutka goździków. Z czasem coraz bardzie w
aromacie dominują akcenty rozpuszczalnika. Smak jest pełny, goździkowo-bananowy
z akcentami słodkiego melona i lekkim akcentem kwasku cytrynowego. Drożdże.
Banany są jednak syntetyczne również w smaku, a na dodatek pojawia się
nieprzyjemny, alkoholowo-rozpuszczalnikowy posmak. Landrynki. Nie jest to piwo
złe, da się pić z niejaką przyjemnością, jednak pozostawia pewien niedosyt.
Pszeniczniak (12,1
Blg, pasteryzowane, niefiltrowane) – w aromacie banany, delikatne cytrusy,
goździki. Trochę jakby mało uładzone, aromat trochę „brudny”, mało wyrazisty.
Zdaje się, że to nie pierwszy raz, kiedy narzekamy na aromat naszego ulubionego
polskiego piwa pszenicznego (Pszeniczniak bywa pity w tym domostwie regularnie
i co najmniej raz był opisywany na tym blogu). Miejmy nadzieję, że znowu
poradzi sobie w kategorii smak. W smaku jest stosunkowo lekkie, orzeźwiające, z
akcentami świeżej, maślanej bułki drożdżowej z kruszonką. Dość wysokie
wysycenie CO2 przeszkadza nieco w ocenie smaku, ale nie jest nieprzyjemne,
wzmaga działanie orzeźwiające piwa. W finiszu da się wyczuć słodycz bananów,
ale w tym przypadku są to smażone banany z karmelem. Przyjemne, lekkie, rześkie
piwo, żadnych rozczarowań.
Franziskaner Weissbier
(11,8 Blg, pasteryzowane, niefiltrowane) – w aromacie melon, banan, cytryna,
goździki – kraina łagodności i harmonii. Po chwili wychodzi mało przyjemny
akcent rozpuszczalnikowo-perfumowy. Smak rozczarowuje w stosunku do
obiecującego, ciepłego aromatu (jeśli nie liczyć tego rozpuszczalnika, który
jednak dość szybko uleciał) – jest zbyt mało ciała, jest kwaskowate, lekko
cytrusowe. Blade, płytkie, słabe. Wysokie nagazowanie szczypie w język,
przeszkadza cieszyć się smakiem. Na koniec, już na finiszu pojawia się trochę
ciepłych, przyjemnych drożdżowo-bułecznych akcentów, ale być może nie każdy ma
na tyle cierpliwości, by na nie czekać.
Big Cyc Pszenica
Antypodów (11 Blg, pasteryzowane, niefiltrowane) – w aromacie ogórki konserwowe,
taki ostrawy zapach jak z jakiejś marynaty, wyraźny wpływ amerykańskiego
chmielenia, potem miód, wreszcie zboże – niekoniecznie tylko pszenica. Typowych
dla piw pszenicznych akcentów bananów i goździków trzeba się dopiero doszukiwać
na drugim planie. Smak jest cienki, lekko miodowy, z akcentami żywicy i
rozbudowującą się na podniebieniu goryczką. Wydaje się, że udało się tutaj
trafić w proporcje, że nienawistny, amerykański chmiel nie dominuje, nie
przytłacza. Na pełną ocenę potrzebujemy jednak jeszcze kilka łyków. […] No i
mięło parę łyków, a ja ciągle nie wiem co sobie myśleć o tym piwie. Wrażenie ze
smakowania go nie jest nieprzyjemne, rozbudowująca się na podniebieniu goryczka
jednak chyba nie przekracza granic przyzwoitości i nie przeszkadza w
przyjemności delektowania się w sumie niezłym piwem. Pojawiają się delikatne
akcenty gotowanych warzyw, takiej stołówkowej zupy jarzynowej, ale też nie
psują za bardzo zabawy. Żałuję, że nie doczytałem informacji na kontretykiecie,
informującej o tym, że mam do czynienia z piwem typu American wheat, bo wtedy
ustawilibyśmy je do zupełnie innej stawki. Generalnie, nie jest źle i chętnie
po to piwo sięgnę jeszcze kiedyś, pod warunkiem, że uda mi się na nie jeszcze
kiedyś trafić w sklepie.
Big Cyc nie wchodzi dzisiaj w ranking, jako się rzekło.
Spośród pozostałych trzech wygrywa – jednogłośnie – Pszeniczniak. Na drugim
miejscu plasuje się The Nurse, a na trzecim Franziskaner. Tak się porobiło. I
wychodzi na to, że po raz kolejny trzeba się nisko ukłonić piwowarom z browaru
regionalnego, którzy za rozsądne pieniądze oferują świetnej jakości produkt. A
koncern? Jak to koncern – wielki jest i basta.
[tekst powstał prawie dwa miesiące temu - ciągle nadrabiamy zaległości...]
Dziękujemy :)
OdpowiedzUsuń