533. White Dwarf Wit
IPA (Fabryka Piwa) 5%
--- Podróże Kormorana
Witbier (Browar Kormoran) 4,6%
--- Hoegaarden
(InBev) 4,9%
536. Miłosław Witbier
(Browar Fortuna) 4,8%
537. Curaçao Witbier
(Browar Setka) 6%
[Tekst powstał w drugiej połowie czerwca, a więc jakiś czas
temu. Czekał w zamrażarce na swoją kolej. Smakowanie i ocena poszczególnych piw
odbyły się w ciemno – poszczególnym numerkom przypisano nazwy dopiero po
zakończeniu zabawy, po czym tekst wygładzono celem podniesienia czytalności.]
To już piąty odcinek naszych dociekań na temat relacji
cena-jakość poszczególnych piw w obrębie jednego gatunku. Wygląda na to, że
ostatni z tej serii na jakiś czas, choć nie wykluczamy powrotu do tego rodzaju
zabawy. Dzisiaj pijemy piwo pszeniczne w stylu belgijskim, witbier. Na stole
mamy jednego przedstawiciela międzynarodowych koncernów, Hoegaarden, dwóch
przedstawicieli browarów regionalnych – piwa z Kormorana i Miłosławia – oraz
dwa wyroby polskiego kraftu – White Dwarf z Fabryki Piwa i Curaçao z Browaru
Setka. Co prawda, White Dwarf określa się jako Wit IPA, a więc nieco bardziej
dochmielony po amerykańsku witbier, ale przecież te chmiele dorzuca się tam po
to tylko, by podnieść atrakcyjność piwa, nie żeby je zepsuć. Tak więc,
przepraszamy konkurencję – White Dwarf ma niejaką przewagę na starcie.
Nigdy nie ukrywałem, że z całych sił kibicujemy browarom
regionalnym, gdyż w nich właśnie widzimy nadzieję polskiego piwowarstwa. Nie w
koncernach, bo te za bardzo potrafią liczyć i kombinować. Nie w krafcie, bo –
mówiąc wprost – jego przedstawiciele w zdecydowanej większości muszą się
jeszcze wiele nauczyć. Jednak nie ma tak, że nie mamy jakichś oczekiwań, obaw
przypuszczeń co do wyniku rywalizacji, zanim jeszcze zdejmiemy kapsle butelkom
z głów. Nie inaczej jest dzisiaj. Raczej nie spodziewamy się jakiejś
spektakularnej porażki Hoegaarden, piwa uznawanego za probierz dla swojego
gatunku – i to nie bez podstaw. Przy całej sympatii dla browarów regionalnych
jako zjawiska, coraz trudniej nam bronić tezy o ich wyższości nad innymi,
przedzierając się przez wynalazki z Miłosławia. Tak więc i dziś nie mamy
wielkich złudzeń. Z drugiej strony, przy całej niechęci do kraftu jako
zjawiska, nie możemy odmówić najwyższych umiejętności piwowarom Browaru Setka,
którego piwka w zdecydowanej większości dały nam dotąd dużą radochę, nawet
jeśli akurat reprezentowały niekoniecznie lubiane przez nas gatunki.
Zresztą, zobaczmy co nam szklanki przyniosą. Bez uprzedzeń,
z podniesionym czołem, zdecydowanym ruchem sięgam po otwieracz jedną ręką, a
drugą po pierwsze z brzegu piwo. Kapsel off, mgiełka on, zaczynamy.
W kategorii piany (obfitość, trwałość) wygrywa zdecydowanie
Hoegaarden, za nim plasuje się Kormoran. Pozostałe trzy pokrywają się smętną
pianą, która dość szybko redukuje się do bardzo cienkiej, poszarpanej warstwy
unoszącej się na powierzchni piwa.
Podróże Kormorana
Witbier (12,5 Blg, pasteryzowane, niefiltrowane) – aromaty ma wytrawny, ziołowy, w którym
zdecydowanie dominuje kolendra. Są też akcenty bananowe, drożdżowe. Ta
kolendrowa ziołowość ociera się też trochę o majeranek. Smak jest… też
kolendrowy! Poza tym, kminek, tytoń, gdzieś w tle banan, melon, odrobina
świeżych orzechów włoskich. Ogólnie smak wytrawny, w kierunku cierpkawego, ale
nie nieprzyjemny. A nawet wręcz przeciwnie – świetnie zbalansowany i miły dla
kubeczków.
Ocena: JESZCZE RAZ TO
SAMO
Hoegaarden (niefiltrowane)
– w aromacie banan i cytryna, aromat zdecydowanie lżejszy niż u dzisiejszych
konkurentów. W smaku jest tu melon, banan, gruszka, goździki. Wszystko to jest
tak grzecznie poukładane, tak zharmonizowane, że aż wierzyć się nie chce, że to
napój powstały z iluś tam różnych składników. Aksamitne na podniebieniu,
piękne. Niebezpiecznie ociera się o ocenę najwyższą, kategorię „cud, miód,
malina”.
Ocena: JESZCZE RAZ TO
SAMO
Miłosław Witbier
(11,8 Blg, IBU 17, EBC 8, pasteryzowane, niefiltrowane) – intensywny aromat
bananów – do tego stopnia, że wchodzi on nawet w żelki bananowe. Do tego lekki
aromat ni to pasty do butów, ni to szpitalnego lizolu, odrobina kolendry owszem,
występuje. Naturalnie, drożdże. W smaku jest bananowo-rodzynkowo-ziołowo. Sporo
tu rodzynkowej słodyczy, są akcenty lekko kwaśne, jest ziołowa goryczka. W
gardle pozostaje i zalega mało przyjemny akcent sztucznego miodu w połączeniu z
bardzo nieciekawym posmakiem jak wtedy, gdy ma się zgagę. Mało fajne piwo,
zdecydowanie mało fajne, choć do zlewu jeszcze się nie kwalifikuje.
Ocena: JAKOŚ JE
ZMĘCZĘ
Curaçao Witbier
(12 Blg, IBU 26, pasteryzowane, niefiltrowane, warzone w Browarze Wąsosz) –
aromat cytrynowy, banany gdzieś w tle, akcenty ziołowe – bardziej majeranek niż
kolendra. Odrobina skórki pomarańczowej.
Ot, w aromacie taki klasyczny witbier, a może nawet bardziej weizen. W smaku
pełne, przede wszystkim bananowe, nieco drożdżowe, odrobinę cytrusowe –
bardziej pomarańczowe niż cytrynowe, choć są tu też akcenty cytrynowe. Świeża
skórka pomarańczy. Nieco akcentów miętowych, odrobina lubczyku. Oczywiście,
jest tu i kolendra. Wszystko fajnie poukładane, granice między poszczególnymi
nutkami wyraźnie, niezamazane, co wyczynem jest niemałym. Niezłe piwo, koniec
końców.
Ocena: JESZCZE RAZ TO
SAMO
White Dwarf Wit IPA
(14 Blg, IBU 65, pasteryzowane, niefiltrowane) – w aromacie rodzynki, daktyle,
papaja, trochę ziołowości i żywicy. Pod spodem odrobina bananów. Smak jest w
miarę pełny, a w nim odrobina miodu, owoców egzotycznych, w tym kandyzowanych,
no i niestety, nad tym wszystkim buzują wręcz gorzkie akcenty amerykańskiego
chmielu, psując skądinąd obiecujące wrażenie. Smakuje bardziej jak słaba IPA ze
sporą dozą pszenicy w zasypie, niż witbier. Akcenty smakowe pokłócone, poukładane
chaotycznie, gorycz zalega, przeszkadza. Piwo słabe, dno szklanki zobaczymy
dopiero przy zlewie.
Ocena: DO ZLEWU
Oceniamy, ustawiamy w kolejności preferencji – po które piwo
sięgnąłbym/sięgnęłabym najchętniej raz jeszcze? Wynik będzie o tyle ciekawy, że
odbywa się w ciemno – nie zawsze tak robimy, jednak w serii „Kraft – czy to się
nie przepłaca” jest to regułą, a opisy są wygładzane już na koniec, by usunąć
wszelkie ślady sformułowań typu „piwo nr 1”. No i jak nam dziś się ustawiło?
Werdykt w większości okazał się dziś jednogłośny. W
większości, co nie znaczy, że w całości. Moim zdaniem wygląda on tak:
1. Hoegaarden
2. Podróże Kormorana
3. Curaçao
4. Miłosław
5. White Dwarf
Zdaniem mojej współbiesiadniczki piwnej, pierwsze dwa
miejsca należy zamienić. U niej wygrywa Kormoran, na drugim miejscu planuje się
Hoegaarden. Co do pozostałych, nie ma rozbieżności.
No i co nam wyszło z tego eksperymentu? Otóż po pierwsze,
Kormoran po raz kolejny udowodnił, że ma tam piwowarów, którzy wiedzą jak się
piwo warzy, a to ewenement w skali kraju. Koncernowy Hoegaarden pokazał, że
koncern nie jest potworem, a w każdym razie, nie zawsze musi być. Co do
stosunku ceny do jakości – czy odwrotnie, jak kto woli – werdykt nie musi być
taki jednoznaczny. Owszem, piwa z Kormorana są zwykle wyraźnie tańsze od
kraftowych, choć wielkiej przepaści tu nie ma. Z kolei Hoegaarden, jak
przystało na piwo importowane, swoją cenę ma. Jak widać, ma ona tutaj swoje
uzasadnienie, jednak sprzedawane najczęściej w buteleczkach 330 ml wcale nie
jest tańsze od piw kraftowych. Regionalny Miłosław jest tańszy od kraftów, tańszy
od Hoegaarden, chyba najtańszy w tym zestawie. Jednak ociera się zlew. Z kolei
kraftowe Curaçao zasłużenie plasuje się na podium, wyraźnie depcząc konkurencji
po piętach, a tanie nie jest. Kraftowy White Dwarf i swoje kosztuje i w zlewie
ląduje (odrobina poezji na co dzień). Podsumowując – jeśli mam zapłacić podobną
(Hoegaarden) lub nieco niższą (Kormoran) cenę za produkt wyraźnie lepszy od
tych droższych, to wiem co wybiorę. Choćby nie wiem jaką filozofię dopisać do
piwnej rewolucji w Polsce.
Witam,
OdpowiedzUsuńFabrykę Piwa niestety unikam, gdyż miałem 2 razy zlew. Kormorana piję ostatnio często, ale nie jest to moja ulubiona wersja wibira. Jest za bardzo kolendrowa (pite przed chwilą). Hoegaarden to najlepszy witbir jaki mi było dane pić.
Miłosława kiedyś wymęczyłem, ale szału nie było, za to było tanio.
pozdrawiam
artur996