---. Żywiec Saison
(Grupa Żywiec S.A.) 6,5%
509. Golden Monk
Saison IPA (AleBrowar) 7,2%
510. No Reason Saison
(Inne Beczki) 5,6%
No dobrze, okazało się ostatnio, że jeśli chodzi o pilsy, to
piwa kraftowe wygrały z dostępną powszechnie koncernową lichotą. Nawet Pilsner
Urquell, pilzner pilznerów, przegrał z kilkoma wyrobami piwowarskich
rzemieślników. I dobrze mu tak. Dzisiaj sprawdzamy więc bardziej kraftowy
gatunek, saison. Co prawda, saisonów na rynku jest choć za psami rzucaj, jednak
nie ma ich tak wiele jeśli chodzi o powszechnie dostępną ofertę koncernów czy
browarów regionalnych. Tak więc liczba butelek do zabicia dzisiaj jest
niewielka. No i dobór przypadkowy. Przypominam, że nie poszukujemy piwa. Naszym
zdaniem, piwo nie jest napitkiem, którego się poszukuje, sprowadza za
pośrednictwem sklepów internetowych, czy wyrusza na specjalne wyprawy, by
zdobyć butelkę czy dwie. Piwo, naszym zdaniem, służy do picia. Tak na co dzień,
bez spiny, bez filozofii. Dlatego piwa, które dzisiaj znalazły się na naszym
stole, znalazły się tu dlatego, że wcześniej znalazły się gdzieś pod ręką
podczas zakupów. Bo właśnie tam – pod ręką podczas zakupów – jest miejsce
dobrego piwa, tam bywać powinno.
No i podkreślę raz jeszcze – nie bawimy się tu w żadne
wyrocznie, nie zgrywamy znawców, nie układamy sobie kapsli na korkowej tablicy,
nie boczymy się na Grupę Żywiec (dzisiaj akurat na nich się nie boczymy; innymi
razy nie boczymy się na większe porażki browarnicze i piwowarskie, dużo większe).
My się po prostu bawimy. I kropka. Taki sposób na wieczorne odstresowanie,
wyluz, niezwariowanie. Sposób nasz i prowadzony według odpowiadających nam
zasad. Tak więc, jeśli ktoś to, co tu jest napisane, bierze poważnie, robi to
na własną odpowiedzialność. I tyle. No i jasne jest dla nas, że szczególnie w
przypadku saison, proste porównywanie jednego piwa do drugiego jest sporym
uproszczeniem. Z drugiej strony, to nasze podniebienia, i to my będziemy
decydować według jakich kryteriów dobieramy im przepłukankę. A nasze kryterium
jest proste – ma smakować. Nic więcej.
Smakowanie odbywa się w ciemno, jednak po poprzednim wpisie
i ocenie jego czytelności, doszliśmy do wniosku, że lepiej jest jednak opisywać
cały proces w sposób tradycyjny, tak jak byśmy od początku wiedzieli co jest
co. Po odkodowaniu szklanek nie jest to trudne, wystarczy zamienić numerki
nazwami piw. Proste „kopiuj-zamień”, mój Word świetnie sobie z tym radzi,
dzięki uprzejmości Billa G. Tak więc, opisane niżej wrażenia sporządzane były w
ciemno, a rozjaśnione dopiero w trakcie edycji tekstu. I tak je należy
odczytywać.
No dobra, starczy tłumaczenia się. Mamy przed sobą trzy piwa
typu saison – jedno powszechnie dostępne Żywiec Saison, które już nie bez
przyjemności pijaliśmy (naprawdę, nie bez przyjemności), No Reason Saison z
Browaru Inne Beczki i wreszcie Golden Monk Saison IPA z AleBrowaru. W przypadku
tego ostatniego odskoczyłem od reguły i skoczyłem do multitapu, obok którego akurat
przechodziłem. Zgarnąłem butlę z lodówki, zapłaciłem i wyszedłem. Inaczej
mielibyśmy tylko dwie butelki, a co to za zabawa z dwoma? Trzeba by się potem
dopić jakąś Perłą, albo coś…
W związku z tym, że przedmiotem naszych badań jest przekonanie
się jak to jest z opłacalnością, warto spojrzeć cenom w oczy. Prosto w oczy,
bez lęku. Za Żywiec Saison zapłaciliśmy w Tesco 4,49 zł, za No Reason Saison
7,69 zł, również w tym samym Tesco, a za Golden Monk całą dychę. To ostatnie,
jako się rzekło, kupione było w multitapie, więc założyć trzeba, że kupione w
Tesco (gdyby tam się pojawiało) kosztowałoby podobnie jak No Reason Saison.
Innymi słowy, koncernowe saison kosztuje około 60% ceny kraftu, a to spora
różnica. No i sprawdźmy – czy to się nie przepłaca?
Kapsle precz, szklanki w dłonie, nalewamy. Piana najbardziej
obfita i trwała pojawia się na No Reason. Najsłabsza, najmniej trwała na Żywiec
Saison. Barwa – najjaśniejsze jest No Reason, ton ciemniejsze Żywiec Saison,
dwa tony ciemniej Golden Monk. Czyli wcale nie golden, a jakoś raczej Brown
[uwaga dopisana post factum].
Żywiec Saison
(13,8 Blg, pasteryzowane, niefiltrowane)
– aromat chmielowy, lekka nutka amerykańskiego chmielu – skórki
cytrusów, słodycz słodu, bogate, gęste, dojrzałe owoce egzotyczne, wyraźna
skórka pomarańczy. Aromat ciężki, pełny, wiele obiecujący. Smak pełny, owocowy,
z przyjemnymi nutkami korzennymi, cynamonem. Sporo słodu, zbożowości. Owoce to
dojrzałe, ciężkie bardzo dojrzałe jeżyny, słodkie papaje, marakuja, banany.
Finisz pomarańczowo-jeżynowy. Bardzo przyjemne piwo.
No Reason Saison
(12 Blg, pasteryzowane, niefiltrowane, uwarzone w Browarze Zodiak koło Kłodawy)
– aromat zdecydowanie najlżejszy w dzisiejszej stawce. Odrobina lekkich
akcentów pszenicznych, bananowych, kolendra. Bardzo słaby, niemal niewyczuwalny
akcent skórki pomarańczowej. Pachnie jak pszeniczne piwo z lekkim pomarańczowym
zadęciem. Na podniebieniu jest lekkie, orzeźwiające – i znowu, podobnie jak w
przypadku aromatu, trudno nie odnieść wrażenia, że pije się piwo pszeniczne. Są
tu banany, kolendra, sporo zboża, odrobina akcentów cytrusowych, cytryny wręcz,
jest toffi, pewna śmietankowość. Bardzo delikatna, wyważona goryczka. Jest tu
jednak pewna płycizna, szczególnie w porównaniu z dzisiejszą konkurencją.
Golden Monk Saison
IPA (18 Blg, IBU 60, niepasteryzowane, niefiltrowane, uwarzone w Browarze
Gościszewo) ma wyraźnie chmielowy aromat, ale z mniejszym wpływem cytrusów,
bogate owoce, pewna woskowość – agrest, miechunka, kandyzowane owoce egzotyczne
– marakuja, papaja, ananasy. Ciężko, słodko, przyjemnie, obiecująco. Smak
pełny, owocowy, jednak nie aż tak słodki, jak Żywiec. Są tu dojrzałe
brzoskwinie, kandyzowane owoce egzotyczne – ananasy, papaja. Słodki, bardzo
dojrzały melon. Prażone orzechy laskowe. Sporo ziołowej goryczki, kolendra,
przyprawy. Goryczki, niestety, nie udało się odpowiednio wyważyć – pojawia się na
podniebieniu natychmiast i dość skutecznie wygłusza pozostałe akcenty smakowe.
A szkoda. Po kilku łykach przestaje przeszkadzać, ale trudno o niej zapomnieć.
Nie zaszkodziłoby gdyby chmielu było tutaj odrobinę mniej. Tak czy owak, jest
to pięknie zestawione, bardzo przyjemne piwo.
I znowu mlaskamy, ciamkamy, mrużymy oczy. Wszystkie trzy to
dobre piwa, wszystkie trzy mają swoje zalety, wszystkie trzy świetnie
zaspokajają naszą potrzebę głębi smakowej w piwie. Wyraźnie jednak da się je
ustawić w ranking, a na pewno – jak wynika z dyskusji nad szklankami – jedno z
nich wygrywa z pozostałymi dwoma. Spieramy się co do medalu srebrnego i
brązowego. Ostatecznie pozostajemy przy swoich argumentach – ja w saison szukam
głębi i pełni, a jedno ze smakowanych dziś piw sprawia wrażenie wariacji na
temat lekkiego piwa pszenicznego.
Odkodowujemy szklanki (ale to brzmi, niemal jak scena z
serialu ‘Allo ‘Allo!) i okazuje się co następuje:
1. Żywiec
2. Golden Monk
3. No Reason
Drugie i trzecie miejsca zamieniają się w opinii mojej współtowarzyszki
w opilstwie, ale zgadzamy się, że żadnego dzisiaj nie wylejemy do zlewu. No i
nie wiem, z dzisiejszego doświadczenia wynika, że ten kraft chyba się jednak
trochę przepłaca. Na pewno będziemy w dalszym ciągu prowadzić badanie w tym
kierunku. Kontynuować procedowanie, jak mawiają moi ulubieni politycy.
[tekst powstał 21 maja 2016 – mamy ogromne zaległości, jak
widać]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz