518. Flaszen Jasne
Ale (Browar Jana) 5,6%
519. Mastne
Cieszyńskie (Browar Zamkowy Cieszyn) 5,8%
520. Golden Ratio
Golden Ale (Browar Twigg) 4,3%
521. Eddington Limit
Extra Special Bitter (Browar Twigg) 4,7%
--- Korona Olbrachta
(Browar Rzemieślniczy Jan Olbracht) 5,6%
Dzięki uprzejmości dwóch dostępnych nam sieci dużych sklepów,
udało się zebrać zestaw piw kraftowych, o których wreszcie śmiało można
powiedzieć, że w pewnym sensie stoją w kontrze do obowiązujących trendów
grasującej po kraju piwnej rewolucji. Są to piwa górnej fermentacji, które
jakoś nie epatują niebosiężnymi poziomami IBU, mnogością egzotycznych odmian
chmielu, przedziwnymi dodatkami, a w rubryce „zawartość alkoholu” wpisują
skromne okolice piątki. Już tylko za to, ogromne brawa dla piwowarów, którzy
nam na dzisiaj nawarzyli. Niezależnie od tego, czy na końcu tego wpisu będą
zachwyty, czy gorzkie (goryczkowe?) rozczarowanie.
Poza Mastnym i Koroną Olbrachta, z którymi zdarzyło się nam
zetknąć już wcześniej – ale kiedy to było! – dzisiejsze piwka są dla nas czymś
zupełnie nowymi nieznanym. Zakładamy, że poza wymienionymi wyżej cechami, piwa
te mogą się od siebie różnić gatunkowo nawet znacznie. Ale co tam, lepszej
konkurencji dla każdego z nich pod ręką nie mieliśmy, a jesteśmy ciekawi jak
radzi sobie polski kraft w konkurencji górnofermentacyjnej, ale bez zasłony
dymnej w postaci ton chmielu amerykańskiego. Innymi słowy, czy po odarciu ze
znieczulających kubki smakowe cytrusów i żywicy rodem z Simcoe, Cascade, Citry,
czy innych Chinooków, jest tam jeszcze coś. Czy może – jak pokazuje przykład
kormoranowego 1 na 100 – wystarczy wodę odpowiednio mocno zachmielić, a wygrana
na wszelkiego rodzaju konkursach i festiwalach „prawdziwego piwa” murowana.
Przy okazji, jeśli czyta to ktoś (nieskromnie założył) z
browaru w Cieszynie, to ja przepraszam za wsadzenie Was do worka kraftowego,
ale jakoś tak wyszło. Mastne znamy i cenimy, jak i resztę wyrobów Browaru.
Niski ukłon, jakby co.
Wśród przygotowanych dzisiaj piw mamy dwa pochodzące z tego
samego browaru – Golden Ratio i Eddington Limit z krakowskiego Browaru Twigg.
Po lekturze etykiety okazuje się, że Golden Ratio, deklarujące się jako gatunek
golden ale, jest jedynym dzisiaj piwem chmielonym jednak nowofalowo.
Przynajmniej częściowo. Zakładamy jednak, że jako golden ale gęby grapefruitem
wykręcać nie będzie.
Pijaliśmy już niegdyś Koronę Olbrachta, ale było to naprawdę
dawno temu. Lektura notek z tamtego czasu pokazuje, że niekoniecznie byliśmy
zachwyceni. Minęło już jednak sporo czasu, a popijane przez nas okazjonalnie
piwa od Olbrachta wskazują, że w tym browarze robi się dobrze. Wygląda na to,
że w ich przypadku sprawdza się moja teoria o konieczności posiadania własnego,
prawdziwego, fizycznego browaru, zaprzyjaźnienia się piwowarów z naturą
posiadanego sprzętu i okiełznanie go. Innymi słowy, w ostatnim czasie wiele
złego nie da się powiedzieć o tym, co na rynek wypuszcza Jan Olbracht, a
przelana przez gardło nie tak dawno pszeniczna Śmietanka wywołała cmoki
zadowolenia niemałego. Dlatego tym chętniej i bez uprzedzeń posmakujemy dzisiaj
aktualnego wcielenia Korony Olbrachta.
Nalewamy, czas stawić im czoła. Wszystkie pokryły się mniej
więcej w takim samym – jak najbardziej poprawnym – stopniu pianą, która okazała
się odpowiednio trwała, drobnopęcherzykowa, i tak dalej. Wszystkie są
niefiltrowane, jednak – tak na oko – niektóre są bardziej niefiltrowane niż
inne. Na przykład, Mastne Cieszyńskie na tle pozostałych wygląda jakby jakimś
filterkiem potraktowane zostało. Jest klarowne i przejrzyste. Flaszen też nie
jest jakoś specjalnie mętne. Pozostałe trzy niczego nie muszą deklarować, na
pierwszy rzut oka są mętne i nieprzejrzyste.
Flaszen Jasne Ale
(12,5 Blg, IBU 30, pasteryzowane, niefiltrowane) – aromat lekko chmielowy z
wyraźnym akcentem wymiocin niemowlęcia i ścierki do wycierania stołów w
geesowskim barze. Gdzieś w środku siedzą nutki orzechów włoskich, szczypta
brzoskwiń. Mało to fajne, mało inspirujące. Miejmy nadzieję, że smak będzie
bardziej efektowny. Na podniebieniu pierwsze wrażenie to wodnistość, drugie to
zbyt duże wysycenie – bąbelki śmigają po języku aż nadto – a trzecie, to jakiś
kwas, jakieś nie wiadomo co. Akcenty słodowe i owocowe gdzieś tam próbują
podnieść głowę, ale natychmiast dostają po tej głowie. Jest tu trochę goryczki,
która też nie bardzo wie co ma ze sobą zrobić, gdzie się podziać. Wreszcie po
prostu staje się goryczą, która króluje na podniebieniu wraz z kwaśnością.
Jakby ktoś do tego czegoś kwasku cytrynowego nasypał. Słabe to jest, oj słabe…
Ocena: JAKOŚ JE ZMĘCZĘ
Mastne Cieszyńskie
(13 Blg, pasteryzowane, niefiltrowane) – aromat ma przede wszystkim słodowy z
lekkimi akcentami kory dębowej. Jest tu karmel, odrobina chmielu, nieco owoców
pestkowych. Jest lepiej niż w poprzednim, ale daleko do zachwytu. W smaku jest
pewna głębia, jest tu trochę przyjemnego ciała. Akcenty karmelowe i zbożowe
przede wszystkim. Trochę gorzkich migdałów, pestek wiśni. Po paru chwilach
pojawia się guma arabska, karton. Echa nieprzyjemnej alkoholowości. Mam
wrażenie, że i tu wysycenie jest zbyt duże i przeszkadza w delektowaniu się
piwem. Cholera, jakoś lepiej pamiętałem Mastne z poprzednich spotkań. Słaba warka,
Tesco zepsuło źle przechowując zanim do koszyka wrzuciłem? Tak czy owak,
rozczarowanie.
Ocena: JAKOŚ JE
ZMĘCZĘ
Golden Ratio Golden
Ale (11 Blg, IBU 19, niepasteryzowane, niefiltrowane) – ma trochę chmieli
nowofalowych, nutek cytrusowych, żywicznych, odrobinę truskawek. Wszystko
fajnie skomponowane, grzecznie ułożone, przyjemne. Na podniebieniu wyraźnie
brakuje mu ciała, jest zdecydowanie za bardzo wodniste. Jednak znajdzie się tam
trochę przyjemnych akcentów owocowych, trochę cytrusów, odrobina żywiczności.
Generalnie, nie jest to piwo niefajne. Nawet echa dość syntetycznej
kwaskowatości aż tak bardzo mu nie przeszkadzają. Po kilku łykach zaczyna
przeszkadzać coraz bardziej zalegająca goryczka, ale znowu – daleko mu do
dyskwalifikacji z tego powodu.
Ocena: JESZCZE RAZ TO
SAMO
Eddington Limit Extra
Special Bitter (12 Blg, IBU 28, niepasteryzowane, niefiltrowane) – w
aromacie akcenty kawowe, kakaowe, słodkie, jak kakaowe napoje instant. Świeżo
ścięta, sucha słoma. Pod nimi mnóstwo zboża. Przyjemne, obiecujące. W smaku
jest przyjemnie zbożowo. Jest palony słód, są delikatne akcenty gorzkiej
czekolady, kawy ze śmietanką, odrobina rodzynek, jest przyjemna goryczka rodem
z tradycyjnych odmian chmielu. Jest fajnie, niemal tak, jak być powinno.
Ocena: JESZCZE RAZ TO
SAMO
Korona Olbrachta Piwo
Jasne (12,5 Blg, IBU 22, pasteryzowane, niefiltrowane) – aromat to przede
wszystkim przypalona kapusta, taka z dna garnka, w którym gotuje się gołąbki, a
dopiero pod nią zbożowość, owocowa słodycz. Niemałe rozczarowanie aromatyczne,
trzymamy kciuki, by w smaku było lepiej. A w smaku… Trochę miodu, migdałów,
toffi. Delikatna spalenizna, a tuż obok sporo słodkich nutek owocowych.
Wszystko skontrowane bardzo fajną, dobrze dobraną goryczką chmielową. Smak
nadrabia zastrzeżenia wygłoszone w stosunku do aromatu. Ładnie skomponowane,
miłe dla podniebienia piwo, mimo początkowych zastrzeżeń do aromatu.
Ocena: JESZCZE RAZ TO
SAMO
Ranking (jednomyślny):
1. Eddington Limit
2. Korona Olbrachta
3. Golden Ratio
4. Mastne Cieszyńskie
5. Flaszen
No i jak to jest z tym kraftowym piwem pozbawionym zbroi
nowofalowego chmielu? Król okazuje się nagi. Jest słabo, jest nudno, jest bez
polotu. Faktem jest, że trzy piwa wpadły w kategorię JESZCZE RAZ TO SAMO, ale dwa
z nich były blisko jej dolnej granicy i chwilę się zastanawialiśmy gdzie ma się
uplasować Olbracht ze swoją Koroną, o Golden Ratio nie mówiąc. A i Eddingotn
Limit, dzisiejszy zwycięzca, jest tylko echem porządnych angielskich bitterów.
Nic dziwnego, że piwni rewolucjoniści wolą zasypać piwo chmielem, bo wtedy nie
widać, nie słychać, nie czuć całej miernoty i nieudolności w komponowaniu
słodowej bazy, braków w umiejętnościach warzenia piwa, być może niedostatków
jakościowych wykorzystywanych surowców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz