275. Górnik (Browar Miedzianka)
5,5%
276. MILCoffeeL
(Reden) 5%
277. Scottish
Oat Stout (Belhaven) 7%
278. Dobry
Wieczór (Pinta) 4,5%
279. Turbo
Geezer (Kingpin) 8,3%
Dzisiaj na ciemno i okołostoutowo. Właściwie to same stouty
plus Górnik z Miedzianki, dla którego w najbliższym czasie najpewniej nie
znajdziemy konkurencji w stylu rauchbier, więc dorzuciliśmy go do stoutów. A i
wśród tych pewna rozbieżność stylowa – jest coffee milkstout (MILCoffeeL), są
oat stouty (Belhaven i Dobry Wieczór), jest nawet double Irish espresso stout
(Turbo Geezer). Czterech zawodników z Polski, z polskich kraftów, i jeden ze
Szkocji. W stosunku do Turbo Geezera mam spore oczekiwania – człowiek, który je
robi jest naprawdę świetnym bloggerem, bodaj jedynym w polskich internetach, którego
da się czytać z przyjemnością, i który wie o czym pisze.
W trakcie nalewania do szklanek, Turbo Geezer pokrył się nieśmiałą,
nietrwałą, beżową pianą. Wkrótce prawie jej nie było, a do końca degustacji nie
pozostał po niej nawet ślad, w tym na ściankach szklanki. Dobry Wieczór z Pinty
wytworzył brązową, niezbyt obfitą pianę, która znikła natychmiast, zupełnie do
zera. W szklance z Belhaven pojawiła się naturalna, stosunkowo trwała, beżowa
piana. W MILCoffeeL piana zredukowała się niemal do zera w ciągu pół minuty. Na
Górniku przyzwoita, beżowa piana dość szybko opadła do cieniutkiej warstwy. Jak
się jednak okazało, była ona najtrwalsza z całej dzisiejszej piątki.
Górnik (13,4 Blg,
IBU 33) pachnie wędzonką, kawą, wyprawioną skórą, zawiera akcenty spalenizny
podczas świniobicia, gdy opalana jest sierść świnki i podjada się trochę skóra
i tłuszcz. Jakieś akcenty jodowe, morskie. Wędzony żółty ser. Trochę nutek
jakby prosto ze świeżo otwartej paczki solonych krakersów. W smaku jest lekkie,
raczej wytrawne, z akcentami wędzonki, wędzonego sera. Po chwili pojawiają się nutki
suszonych śliwek, gruszek, odrobina gorzkiej czekolady, kawy.
MILCoffeeL Coffee
Milkstout (16 Blg, IBU 32, niefiltrowane, niepasteryzowane) – etykieta
twierdzi, że jest to „wariacja na temat stylu, jakim jest milkstout. Specjalnie
do tego celu sprowadziliśmy z Brazylii kawę Arabica, delikatnie paloną w małej
rzemieślniczej palarni kawy w Katowicach. Feel the moc brazylijskiej coffee z
Milco.” Na dobrą sprawę, już w tym momencie powinienem dać sobie spokój z
piciem tego piwa. Naprawdę, odrobina szacunku dla samego siebie. A jednak… W
aromacie naturalna, czarna kawa, jakieś słodkie akcenty, coś jak czarne, kawowe
karmelki. Po chwili jakieś świeże, zielone akcenty roślinne – jakby aromat
świeżo ułamanej łodygi tataraku, świeżych buraków cukrowych. W smaku jest
zgodnie z obietnicą na etykiecie – jest to piwo o smaku kawy z mlekiem,
zakończonym nieprzyjemną goryczką o charakterze roślinnym – mlecz, tatarak. Nic
tu ciekawego się nie dzieje. Do ulubionych go sobie nie wpiszę.
Scottish Oak Stout
w aromacie ma owoce jarzębiny, powidła śliwkowe, melasę, tylko odrobinę kawy, palony
słód, nieśmiały akcent gumy arabskiej i lukrecji. W smaku jest bardzo gładkie,
przyjemne. Jest słodko i kawowo. Kremowo, może nawet śmietankowo. Jest
przyjemna spalenizna, a zabawę kończy niezbyt intensywna goryczka.
Dobry wieczór Oatmeal Stout (13,1 Blg, IBU 32, pasteryzowane,
niefiltrowane) pachnie przyprawą maggi, spalonym (nie palonym, nie prażonym)
zbożem, Po chwili, jak już dość nieprzyjemny i intensywny aromat przyprawy się
ulotni, pojawia się trochę toffi, prażony, skarmelizowany miód, oblany mleczną
czekoladą (ktoś zna batoniki Crunchie?). Robi się przyjemnie. W smaku jest
nieprzyjemnie. Od samego początku kubki smakowe atakuje jakaś kwaśna gorycz o
charakterze roślinnym – jakby wgryźć się w łodygę jakiejś rośliny, na przykład
kukurydzy. Plus chlust kranówki prosto w gardło. Obrzydlistwo pierwszej wody. W
smaku nie dzieje się nic – w momencie nabierania tego czegoś do ust robi się
nieprzyjemnie, wodniście-kwaśno, a potem jest… dalej tak samo.
Turbo Geezer Double
Irish Espresso Stout (19,1 Blg, niefiltrowane, pasteryzowane) w aromacie ma przede
wszystkim akcenty palonego denaturatu podczas opalania drobiu po oskubaniu z
pierza. Łącznie z akcentami palonych resztek owego pierza. Domyślam się, że to
jest to, co miało się kojarzyć z aromatem podwójnego espresso. Chyba nie
wyszło. Zobaczymy, może Turbo Geezer potrzebuje chwil paru by się otworzyć. A
może za bardzo je schłodziliśmy. Poczekamy, jesteśmy cierpliwi. Ostatecznie,
jeśli piwowar wrzucił w to coś tyyyyle składników (na etykiecie wymieniono ich
całe setki, w tym wanilię burbońską, cukier kandyzowany i płatki dębowe
whisky(???)), to coś dobrego musiało z tego wyjść. No po prostu musiało. Z
czasem rzeczywiście, aromat ewoluuje w stronę czarnej, mocnej kawy z dodatkiem
bodaj amaretto. Plus spalenizna i pożoga. Spalone zboże, spalona słoma, spalony
karmel. Piwo pachnie tak, jakby nawet wodę użytą do jego warzenia najpierw
spalono, a dopiero potem wlano do kadzi. W smaku jest słabo. Turbo Geezer jest
wodnisty, z akcentami naprawdę kiepskiej jakości, taniej kawy rozpuszczalnej –
słowem, kwas i chemia. Drewniana cierpkość, nieprzyjemny akcent alkoholu.
Ogółem, smakuje jak naprawdę słabej jakości, zwietrzała gorzka czekolada w
płynie. Plus alkohol. Albo zwietrzałe, stare, marnej jakości czekoladki z
likierem.
Ranking znowu jednogłośny. Wygrywa Górnik, na drugim miejscu
plasuje się Belhaven, na trzecim Turbo Geezer. Poza podium wylądowały MILCoffeeL
i Dobry Wieczór, przy czym przepaść między czwartym a piątym miejscem jest wręcz
galaktyczna. Pinta powinna umieszczać na etykietach swoich piw drukowane
ogromnymi literami przeprosiny za to, że nie potrafią robić piwa, a mimo to
każą sobie za nie płacić, oraz zapewnienie, że bardzo się starają i regularnie
pogłębiają swoją piwowarską wiedzę, a także ćwiczą umiejętności. Naprawdę,
jeśli kiedyś znajdę piwo z Pinty, które będzie dobrze smakowało...
Witam. Gwoli ścisłości Turbo Geezer zdobył złoty medal w Ustroniu na konkursie Golden Beer Poland w kategorii ciemne ale. Startowało 6 piw: http://www.agroindustry.pl/wp-content/uploads/2015/10/GBP_WYNIKI_na_WWW.pdf
OdpowiedzUsuńNa Warszwskim Festiwalu Piwa był organizowany konkurs piw domowych i laureatem został Łukasz Kubicki piwem w stylu American Barley Wine. Wiadomość zła dla Pana: zwycięskie piwo zostanie uwarzone razem z browarem Pinta.
Poza tym na rzeczonym festiwalu był lany na kranie Kingpina Turbo Geezer leżakowany w beczce po burbonie.
Pozdrawiam,
Grzegorz
Mój błąd, nie doczytałem. Wiadomość wpadła mi przy okazji różnych relacji z Warszawskiego Festiwalu Piwa.
UsuńWiadomość o planach warzenia zwycięskiego American Barley Wine we współpracy z Pintą jest mi znana. I wcale nie jest to ani dobra, ani zła wiadomość. Najprawdopodobniej i tak po nie nie sięgnę, chyba że przypadkiem, niechcący. Jednak może to być dobra wiadomość dla Pinty. Skoro to taka dobra, nagradzana receptura, to może wreszcie uda się im uwarzyć smaczne piwo. Byłby to dla nich kamień milowy, moim zdaniem. Byłaby to tym samym dobra wiadomość dla całego światka piwoszy w Polsce. Wbrew pozorom, jak dotąd, Pinta, Reden, Kraftwerk i im podobni robią wszystko, by zniechęcić szerokie rzesze do wszystkiego, co pochodzi spoza koncernów.
Przy okazji, zachęcam do lektury dawno przeterminowanego wstępu do niniejszego bloga, który ukaże się dosłownie lada chwila. Być może wyjaśni on choć trochę moje podejście do piwa w ogóle, piwnej rewolucji i pewnych niepokojących zjawisk w polskim krafcie.
No cóż, należy pogratulować nagrody. Widać szanowne jury stwierdziło, że złoty medal jest zasłużony. U nas Turbo Geezer nie cieszył się poklaskiem, ale notki są subiektywne, jak to rzeczone zostało w nagłówku bloga.
OdpowiedzUsuń