280. Pivrncovo pivo (Pivovar Broumov) 4%
281. Wąsosz 9
(Browar Wąsosz) 4,1%
282. San Miguel
Fresca (San Miguel) 4,4%
283. Chodovar
Pašerák (Chodovar) 4%
284. Gloger
Złote (Browar Miejski Gloger) 4,3%
Postanowiliśmy dziś sprawdzić jak to jest z moją pamięcią.
Bo ja pamiętam, dawno temu, w czasach, gdy jeszcze dinozaury po świecie
stąpały, piwo miewało tylko nieco ponad 4% alkoholu, ale jak już się trafiło dobre,
to było dobre. Pełne smaku – i to nie tylko fetyszyzowanej tak ostatnio
goryczki. Potem przyszły koncerny, rozwaliły system, wprowadziły swoje
porządki, a niewidzialna ręka rynku zażądała podniesienia zawartości alkoholu w
piwie naszym powszednim. Bo przecież najlepiej jest jak się wypije niewiele, a
się człowiek uwali jak prosię. Zjawisko, z którym do dziś nie potrafię się
pogodzić.
Zebraliśmy dzisiaj pięć lagerów – wówczas wszak, z małymi
wyjątkami, nie piło się w Polsce żadnego innego gatunku piwa – w których
zawartość alkoholu jest niska, wyraźnie poniżej standardowego dziś 5%,
zawartość ekstraktu w okolicach dziesiątki. Mamy dość szeroki przekrój – od
piwa wielkokoncernowego (hiszpańskie San Miguel Fresca), przez produkty
browarów regionalnych z Polski (Wąsosz 9) i Czech (Chodovar Pašerák i Pivrncovo
piwo), po wyrób niewielkiego Polskiego browaru rzemieślniczego (Gloger Złote).
Zobaczmy co mają do zaoferowania, oraz czy to prawda, że takie siuśki to się co
najwyżej nadają na letnie upały. Za oknem piękna, pełnowymiarowa jesień,
centralne ogrzewanie włączone, zmierzch zapada wcześnie.
Podczas nalewania do szklanek, wszystkie cztery
niekoncernowe piwa pokryły się grubą, obfitą, naturalną pianą
drobnopęcherzykową – jak Pan Bóg przykazał. Na wszystkich czterech piana okazała
się trwała i przyjemnie oblepiła ścianki szklanek. Najbardziej obfita piana pojawiła
się w szklance z Glogerem, najtrwalsza – w szklance z Pivrncovym. W przypadku
San Miguel Fresca, piana pojawiła się, owszem, a po chwili już jej nie było.
Pivrncovo pivo (10,99
Blg) przepięknie pachnie słodem i owocami (starte na mus jabłka). Daje się
wyczuć również delikatna chmielowa woń, choć zdecydowanie nie ona stoi tu na
pierwszym planie. W smaku początkowo jest przyjemnie, owocowo i słodowo.
Akcenty orzechowe (prażone orzechy włoskie). Po chwili pojawia się delikatna chmielowa
goryczka, jakby chciała zatrzymać pęd zbyt może delikatnych, słodkich akcentów.
W życiu nie powiedziałbym, że to piwo to słabiutka, czeska dziesiątka. Pierwszy
dzisiejszego wieczoru dowód na to, że piwo nie musi być mocne, by było pełne
smaku.
Wąsosz 9 (9 Blg,
niefiltrowane) jest w aromacie nieco bardziej oszczędne od poprzednika, ale i
tu na pierwszym planie jest słód i odrobina owoców. Tym razem są to suszone
figi, suszone gruszki. Generalnie, susz owocowy. Chmiel znowu gdzieś w tle, ale
jednak wyraźnie obecny. W smaku jest znowu przyjemnie. Najpierw jest lekko,
łagodnie, zbożowo, pojawiają się lekko kwaskowate akcenty owocowe, pod którymi
na moment ginie zboże, po czym za chwilę słodowość atakuje ze zdwojoną siłą i
wychodzi na plan pierwszy. Są tam również akcenty rodzynkowe, delikatne akcenty
suszonych owoców. Goryczki chmielowej jest tu bardzo mało, jednak da się
wyraźnie wyczuć w ostatniej fazie smakowania. Na podniebieniu jednak pozostają
ciągle obecne miłe akcenty owocowo-słodowe. Piękna harmonia, bardzo przyjemne,
wyraziste i pełne smaku piwo.
San Miguel Fresca
pachnie nieco przytęchłym słodem i świeżym sokiem jabłkowym. Chmielu nie stwierdzono,
przynajmniej w aromacie, który jest generalnie dość płaski. W smaku jest
lekkie, żeby nie powiedzieć wodniste. Ratuje je chyba tylko wysokie nasycenie
CO2, bo dzięki niemu coś się dzieje na języku i podniebieniu. Na końcu pojawia
się słód. Chmielu prawie nie ma. Płasko, lekko, koncernowo.
Chodovar Pašerák (10
Blg) ma bardzo delikatny aromat, a w nim nieśmiałe nutki słodowe i miodowe. W
smaku jest przyjemnie lekkie, słodowe, z bardzo delikatnymi akcentami owocowymi
(brzoskwinie), a po chwili pojawia się niezwykle sympatyczny, bardzo przyjemny
powiew akcentów chmielowych po podniebieniu. Normalnego, rodzimego chmielu, nie
jakichś przebrzydłych amerykańskich wynalazków. Piwo, w którym sporo się dzieje
na podniebieniu, jest bardzo ładna ewolucja smaku, jednak by ją docenić trzeba
naprawdę dobrze się w nie wsłuchać. Bardzo łatwo jest przegapić tę grę
subtelności smakowych, która odbywa się na języku i podniebieniu.
Gloger Złote (10
Blg, niepasteryzowane, niefiltrowane) pachnie żurawinami, malinami i jeżynami,
trochę jakby dżemem wieloowocowym, ale jest tam też nutka czegoś
nieprzyjemnego, jakby syntetyczna witamina C. Czyżby jakiś wymyślny chmiel
zastosowany został dla zrównoważenia owocowej słodyczy? Po chwili jednak ten
fałszywy akcencik ginie, i to ginie bezpowrotnie – do momentu osuszenia
szklanki już więcej się nie pojawia. W smaku Gloger Złote jest pełne,
niesamowicie przyjemne. Mnóstwo przemiłych akcentów owoców tropikalnych (głównie
świeże mango i kandyzowana papaja) w połączeniu ze swojską jeżyną i
truskawkami, potem jest zboże, lekka kwaskowatość, jak w piwie pszenicznym, a
potem pojawia się goryczka – czekoladowa, kawowa. Czegoś takiego nie
spodziewaliśmy się. Zupełnie nas wymiotło.
Podsumowanie, ranking, zamknięcie tematu. Przede wszystkim,
trzeba wyraźnie i głośno powiedzieć, wręcz zakrzyknąć, że choćby nie wiem co
opowiadali różni kapłani i arcykapłani sekty kraftowej, słabe lagery potrafią
dać podniebieniu dużo radości. Dobry lager wcale nie musi być jak seks w kajaku
– fucking close to water – jak mawiają prześmiewcy. Dobry lager potrafi wiele
zdziałać, nawet przy zawartości ekstraktu na poziomie 9-10 Blg. Chyba, że jest
to słaby lager koncernowy, ale na ten temat nie trzeba chyba się jakoś
szczególnie rozwodzić.
Dzisiejszy wieczór bezapelacyjnie wygrywa Gloger Złote. Na
drugim miejscu plasuje się Chodovar Pašerák, podczas gdy brąz zgarnia Pivrncovo
pivo. Czwarty jest Wąsosz 9, potem dłuuugo nie ma nic, po czym stawkę zamyka – totalnie
zdeklasowany – San Miguel Fresca. Werdykt jest niemal jednogłośny. Radość mego
istnienia twierdzi, że jej zdaniem trzeba by wymienić miejscami Pivrncovo i
Wąsosz. Drobny protokół rozbieżności – coś ostatnio za często się zgadzaliśmy.
Nadmienić trzeba, że miejsca od 2 do 4 dzieli jedynie subtelna różnica
indywidualnych preferencji. Wszystkie cztery piwa zawsze będą witane z
otwartymi ramionami w naszej lodówce i naszych szklankach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz