269. Gulden Draak
(Brouwerij Van Steenberge) 10,5%
270. Komes
Poczwórny Bursztynowy edycja jubileuszowa (Browar Fortuna) 10%
271. Piraat
Triple Hop (Brouwerij Van Steenberge) 10,5%
Zima nadciąga, czas zainaugurować sezon grzewczy. A że
słyszy się jakieś wieści o tym, jakoby przez braci Ukraińców, co to Putinowi
gaz ponoć podbierają, u nas mogą być problemy, trzeba przetestować alternatywne
metody grzewcze, w tym grzanie wewnątrzsystemowe. No i dlaczego nie za pomocą
mocnego piwa. Dzisiaj postanowiliśmy zestawić trzy super-mocne – jak na mój
gust – piwa. Dwa pochodzą z Belgii, a nawet z jednego browaru, jedno z Polski.
Wszystkie trzy piwa refermentują w butelce, tak więc czas
spędzony z nami od momentu zakupu powinien tylko wyjść im na dobre. Gulden
Draak i Piraat są z nami od czasu pamiętnej promocji na belgijskie
piwa w Lidlu, czyli od drugiej połowy marca, czyli około pół roku. Komes
natomiast kupiony został na przełomie roku, a nie wiadomo jak długo wcześniej
stał w sklepie – nie jest to wszak najczęściej kupowane piwo. Założyć więc
można, że odstał – to tu, to tam – jakieś dziesięć miesięcy. Oznacza to, że
powinien już wyewoluować w kierunku obiecanej na kontretykiecie wytrawności i
złożoności. Pity natychmiast po dokonaniu zakupu, w okolicach grudnia ubiegłego
roku, wielkiego wrażenia nie zrobił, o ile mnie pamięć nie myli. Zobaczmy jak
te trzy – niecałkiem przecież podobne – piwa poradzą sobie w starciu ze sobą.
Wszystkie trzy mają barwę głęboko bursztynową. Wszystkie
trzy wytworzyły gęstą i obfitą pianę, która w przypadku Belgów opadła
stosunkowo szybko, pozostawiając rozkoszne esy-floresy na ściankach szklanek.
Piana Komesa nie była imponująca, jednak wydaje się najtrwalsza – równa i gęsta
od dobrych paru minut.
Gulden Draak pachnie
powidłami truskawkowymi, ciężkim słodem, karmelem, trochę drożdżami, trochę
bardzo słodkimi rodzynkami. Aromat jest smakowity, apetyczny, aż prosi o
spróbowanie. Zaskakująco, jak dla mnie, nie czuć alkoholu, co przy 10,5% to
raczej wyczyn. W smaku jest ciężkie, słodkie, owocowo słodkie (słodkie,
soczyste jabłka, gruszki), karmelowe. Odrobina lukrecji. W smaku już da się
wyczuć moc tego potwora, ale jest to przyjemnie rozgrzewające doznanie, nie
atak chamskiej gorzały na kubki smakowe. Smakowanie Gulden Draaka przypomina
delektowanie się dobrym, gęstym, rozgrzewającym likierem, czy też ciężką,
domowej roboty nalewką owocową. Bardzo przyjemne doznanie. Po paru chwilach
całość robi się kremowa, deserowa, jeszcze bardziej przyjemna w smaku.
Komes Poczwórny
Bursztynowy (19,5 Blg) w aromacie jest rzeczywiście wytrawny, oszczędny w
szafowaniu nutkami aromatycznymi. Akcenty zbożowe, świeże. Tutaj też nie da się
wyczuć potężnej, jak na piwo, mocy. W smaku jest lekki, zbożowy i owocowy –
wczesne papierówki. Jest też lekko palony i jest to bardzo miła spalenizna. Coś
trochę jak przypalony lekko słonecznik. Są też akcenty ziołowe. Na koniec
pojawiają się lekkie nutki przypalonego karmelu i niejaka goryczka. Pojawia się
też akcent alkoholowy, ale ten jest znowu bardzo przyjazny i nienachalny. Piwo
bardzo wyważone w smaku, lekkie, przyjemne. Rzeczywiście idzie raczej w
kierunku pewnej wytrawności, choć pewno jeszcze długa droga byłaby przed nim,
gdyby nie nadejście zimnej jesieni. Po jakimś czasie, wraz ze wzrostem
temperatury, w aromacie pojawiają się akcenty ziołowe – kolendra, rukola. Te
same akcenty zaczynają dominować smak piwa. Robi się już mniej przyjemnie,
wytrawność jest ziołowa, cierpka, piwo robi się płaskie, kwaśnie wręcz. Słabo.
A nawet paskudnie.
Piraat, na
pierwszy rzut nosa, ma aromat raczej nijaki. Lekka karmelowość, trochę nut
alkoholowych. Nieco suszonych śliwek lub powideł śliwkowych. Bardzo jesienne
piwo – jesienne owoce, przetwory owocowe, plus dym z ogniska na wykopkach. Po
paru chwilach pojawiają się jakieś niefajne, fałszywe akcenty sztuczne,
plastikowe. W smaku raczej ciężkie, owocowe, powidłowe, jeżynowe. Wyraźnie
wyczuwalny alkohol, choć znowu nie jest to jakiś dokuczliwy element. Nieco
akcentów korzennych – cynamon i gałka muszkatołowa. Do złudzenia przypomina
śliwkowy grzaniec. Po paru chwilach raczej niewiele się tu zmienia – i to w
aromacie i w smaku. Pojawia się jednak wrażenie, że opisywane wcześniej akcenty
aromatyczno-smakowe są syntetyczne, mało naturalne, jak aromat kosmetyków
kąpielowych. Smaku nie znam, nie próbowałem (tych kosmetyków, znaczy). W dalszym ciągu jednak jest to
bardzo przyzwoite piwo.
Gdyby trzeba coś ocenić, ustalić ranking, kogoś nagrodzić,
kogoś zganić, to dziś jesteśmy absolutnie jednogłośni. Wygrywa Gulden Draak.
Potem przez jakiś czas nie ma nic, potem jest Piraat. I choć obydwoje
kibicowaliśmy rodzimemu Komesowi, trzeba spojrzeć prawdzie w oczy – Komes
zdobywa tylko brązowy medal.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz