czwartek, 5 listopada 2015

Czas na stout!



313. Arden Smoked Oatmeal Stout (Browar Roch) 5,2%
314. London Black Cab Stout (Fuller Smith & Turner plc) 4,5%
315. Gloger Stout (Browar Miejski Gloger) 5,7%

Internety donoszą o jakimś Międzynarodowym Dniu Stouta. Hmm… U nas na stole pojawiły się dzisiaj trzy stouty tylko dlatego, że Arden z browaru Roch jest piwem niefiltrowanym i niepasteryzowanym, więc nie chcemy pozwolić mu się zepsuć. A że akurat padło na nie w jakiś tam International Stout Day, to już nie nasza wina.

A tak w ogóle, to stoutów nie lubimy, więc co tu świętować?

Niezależnie od świąt stoutowych i naszych osobistych preferencji dotyczących tego gatunku, dzisiejsze zestawienie wydaje się nam bardzo obiecujące. No bo tak – na stole ląduje stout z Browaru Gloger w Białymstoku, browaru, który dotąd bezlitośnie wymiatał konkurencję w każdej innej kategorii. Nie będę ukrywał, że kibicujemy akurat temu browarowi. Czas najwyższy na to, by na rynku dominować zaczęły prawdziwe browary – po pierwsze, istniejące fizycznie zakłady produkujące piwo, nie efemerydy, zwane czasem browarami kontraktowymi, zwane często (przez nas) pasożytami browarniczymi i leniami. Po drugie, niech zapanują browary, w których robi się nie więcej niż kilka gatunków piwa, ale za to robi się je fachowo i dobrze. Robi się je tak, żeby smakowały, a nie tak, żeby po raz kolejny zadziwić kretyńską nazwą, infantylną etykietą i milionem dodatków, w tym głównie zabijających wszelki smak amerykańskich chmielów. Taki jest – jak dotąd – m.in. Browar Miejski Gloger, stąd nasza sympatia po jego stronie.

Obok glogerowego w szranki staje dziś dymiony stout z nowego browaru Roch (znowu prawdziwy, istniejący browar!). Poza tym, jest to nasz, dolnośląski browar, funkcjonujący w Nowych Rochowicach koło Bolkowa. To po drodze do Jeleniej Góry, jakby co. Trzymamy kciuki, choćby tylko z patriotyzmu lokalnego.

Stawkę uzupełniliśmy stoutem robionym w Chiswick, dzielnicy Londynu. Stoutem, który ma szansę być jakimś tam probierzem – któż bowiem lepiej od Wyspiarzy wie jak powinien smakować stout? Co prawda, Griffin Brewery, w którym warzono London Black Cab, to na dobrą sprawę element dużo większego przedsięwzięcia browarniczego, koncerniak rzec by można. Jednak jakimś dziwnym trafem na Wyspach nawet w koncernach warzy się piwo co najmniej poprawne. Gdyby tak zwyczaj ten spróbować zaszczepić w kraju nad Wisłą… Tak czy owak, jeśli nasze, polskie stouty dadzą sobie radę z czarną londyńską taksówką, to naprawdę dobrze świadczy o ludziach, którzy je zestawili i uwarzyli. I na to liczymy.

Piana we wszystkich trzech poprawna, obfita, naturalna, trwała, pozostała na powierzchni piwa do samego dna we wszystkich trzech szklankach. Piana jest beżowa, a najjaśniejszy odcień beżu pojawił się na Glogerze,  odcień ciemniej jest na powierzchni London Black Cab, a piana jest niemal zupełnie brązowa na Ardenie.

Arden Smoked Oatmeal Stout (14,7 Blg, IBU 40, niepasteryzowane, niefiltrowane) w aromacie ma wędzonkę, skórę, ocet. A może nie ocet, a raczej lekko kwaśną kawę rozpuszczalną. Z czasem, wraz ze wzrostem temperatury, aromat kawy staje się pełniejszy, bardziej szlachetny. Dający się we znaki na początku kwaśny, octowy akcent zanika. Świeżo suszony tytoń. Taki jeszcze w liściach. Piwo pachnie przyjemnie i zachęcająco. W smaku jest lekkie, wytrawne, ewidentnie dymione, palone, z dość wyraźną goryczką czekoladowo-kakaową. Może nawet zbyt wyraźną, zbyt dominującą.

London Black Cab (11,5 Blg) pachnie kawą z mlekiem i palonym słodem. Aromat jest raczej z tych nieśmiałych, a kawa z gatunku tych 3w1 – słodka, mleczna, raczej syntetyczna. Odrobina wanilii – tak, jakby waniliowa cola. W smaku ma akcenty suszonych, a wręcz dymionych śliwek, gorzkiej kawy, cukierków „kukułek”. Po pewnej chwili na podniebieniu pojawia się bardzo przyjemny, czysty smak palonego słodu i nie więcej niż echo chmielu. Przyjemna rzecz, mimo że stout.

Gloger Stout (14 Blg, niepasteryzowane) pachnie rodzynkami, palonym słodem, kawą. Oprócz standardowych, ciepłych akcentów, ma w aromacie coś żywego, rześkiego, co początkowo dość trudno jest nazwać. Po chwili jednak poszczególne elementy układają się w całość – jest to domowe ciasto typu murzynek z aromatem rumowym i odrobiną wanilii. Plus nutka świeżego ananasa. W smaku karmelkowa słodycz próbuje się ułożyć z akcentami ziołowymi, w obecności nieznacznej kwaskowatości, przy akompaniamencie nutek prażonego, lekko przypalonego słonecznika i palonego słodu. Kolejne przyjemne piwo. Mimo że stout.

Popijamy sobie te piwka, wąchamy, smakujemy, dumamy nad nimi. Bardzo wyrównana stawka – wszystkie są przyjemne dla powonienia i podniebienia. Mimo naszego umiarkowanego entuzjazmu dla tego gatunku piwa. Każde jest inne, każde na swój sposób kusi. Szczególnie dwa pierwsze miejsca to w gruncie rzeczy loteria. Jeśli chodzi o trzecie, to mam tutaj dość mocnego faworyta. W końcu jednak trzeba ustawić ten ranking. Moim zdaniem, wygrywa – nieznacznie, ale jednak – Arden. Najpewniej dzięki tej sympatycznej wędzonce, nadającej piwu dodatkowego wymiaru. Na drugim miejscu plasuje się Gloger, a na brąz zasługuje dzisiaj angielski London Black Cab. Już, poszło! Konsultuję ranking z najlepszą z żon – okazuje się, że jest dokładnie taki sam i okupiony takimi samymi dylematami. Coś stanowczo za często się ostatnio ze sobą zgadzamy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz