313. Arden Smoked
Oatmeal Stout (Browar Roch) 5,2%
314. London Black Cab
Stout (Fuller Smith & Turner plc) 4,5%
315. Gloger Stout
(Browar Miejski Gloger) 5,7%
Internety donoszą o jakimś Międzynarodowym Dniu Stouta. Hmm…
U nas na stole pojawiły się dzisiaj trzy stouty tylko dlatego, że Arden z
browaru Roch jest piwem niefiltrowanym i niepasteryzowanym, więc nie chcemy
pozwolić mu się zepsuć. A że akurat padło na nie w jakiś tam International
Stout Day, to już nie nasza wina.
A tak w ogóle, to stoutów nie lubimy, więc co tu świętować?
Niezależnie od świąt stoutowych i naszych osobistych
preferencji dotyczących tego gatunku, dzisiejsze zestawienie wydaje się nam
bardzo obiecujące. No bo tak – na stole ląduje stout z Browaru Gloger w
Białymstoku, browaru, który dotąd bezlitośnie wymiatał konkurencję w każdej
innej kategorii. Nie będę ukrywał, że kibicujemy akurat temu browarowi. Czas
najwyższy na to, by na rynku dominować zaczęły prawdziwe browary – po pierwsze,
istniejące fizycznie zakłady produkujące piwo, nie efemerydy, zwane czasem
browarami kontraktowymi, zwane często (przez nas) pasożytami browarniczymi i
leniami. Po drugie, niech zapanują browary, w których robi się nie więcej niż
kilka gatunków piwa, ale za to robi się je fachowo i dobrze. Robi się je tak,
żeby smakowały, a nie tak, żeby po raz kolejny zadziwić kretyńską nazwą,
infantylną etykietą i milionem dodatków, w tym głównie zabijających wszelki
smak amerykańskich chmielów. Taki jest – jak dotąd – m.in. Browar Miejski
Gloger, stąd nasza sympatia po jego stronie.
Obok glogerowego w szranki staje dziś dymiony stout z nowego
browaru Roch (znowu prawdziwy, istniejący browar!). Poza tym, jest to nasz,
dolnośląski browar, funkcjonujący w Nowych Rochowicach koło Bolkowa. To po
drodze do Jeleniej Góry, jakby co. Trzymamy kciuki, choćby tylko z patriotyzmu
lokalnego.
Stawkę uzupełniliśmy stoutem robionym w Chiswick, dzielnicy
Londynu. Stoutem, który ma szansę być jakimś tam probierzem – któż bowiem
lepiej od Wyspiarzy wie jak powinien smakować stout? Co prawda, Griffin
Brewery, w którym warzono London Black Cab, to na dobrą sprawę element dużo
większego przedsięwzięcia browarniczego, koncerniak rzec by można. Jednak
jakimś dziwnym trafem na Wyspach nawet w koncernach warzy się piwo co najmniej
poprawne. Gdyby tak zwyczaj ten spróbować zaszczepić w kraju nad Wisłą… Tak czy
owak, jeśli nasze, polskie stouty dadzą sobie radę z czarną londyńską taksówką,
to naprawdę dobrze świadczy o ludziach, którzy je zestawili i uwarzyli. I na to
liczymy.
Piana we wszystkich trzech poprawna, obfita, naturalna,
trwała, pozostała na powierzchni piwa do samego dna we wszystkich trzech szklankach.
Piana jest beżowa, a najjaśniejszy odcień beżu pojawił się na Glogerze, odcień ciemniej jest na powierzchni London
Black Cab, a piana jest niemal zupełnie brązowa na Ardenie.
Arden Smoked Oatmeal
Stout (14,7 Blg, IBU 40, niepasteryzowane, niefiltrowane) w aromacie ma
wędzonkę, skórę, ocet. A może nie ocet, a raczej lekko kwaśną kawę
rozpuszczalną. Z czasem, wraz ze wzrostem temperatury, aromat kawy staje się
pełniejszy, bardziej szlachetny. Dający się we znaki na początku kwaśny, octowy
akcent zanika. Świeżo suszony tytoń. Taki jeszcze w liściach. Piwo pachnie
przyjemnie i zachęcająco. W smaku jest lekkie, wytrawne, ewidentnie dymione, palone,
z dość wyraźną goryczką czekoladowo-kakaową. Może nawet zbyt wyraźną, zbyt
dominującą.
London Black Cab (11,5
Blg) pachnie kawą z mlekiem i palonym słodem. Aromat jest raczej z tych
nieśmiałych, a kawa z gatunku tych 3w1 – słodka, mleczna, raczej syntetyczna.
Odrobina wanilii – tak, jakby waniliowa cola. W smaku ma akcenty suszonych, a
wręcz dymionych śliwek, gorzkiej kawy, cukierków „kukułek”. Po pewnej chwili na
podniebieniu pojawia się bardzo przyjemny, czysty smak palonego słodu i nie
więcej niż echo chmielu. Przyjemna rzecz, mimo że stout.
Gloger Stout (14
Blg, niepasteryzowane) pachnie rodzynkami, palonym słodem, kawą. Oprócz
standardowych, ciepłych akcentów, ma w aromacie coś żywego, rześkiego, co początkowo
dość trudno jest nazwać. Po chwili jednak poszczególne elementy układają się w
całość – jest to domowe ciasto typu murzynek z aromatem rumowym i odrobiną
wanilii. Plus nutka świeżego ananasa. W smaku karmelkowa słodycz próbuje się
ułożyć z akcentami ziołowymi, w obecności nieznacznej kwaskowatości, przy
akompaniamencie nutek prażonego, lekko przypalonego słonecznika i palonego
słodu. Kolejne przyjemne piwo. Mimo że stout.
Popijamy sobie te piwka, wąchamy, smakujemy, dumamy nad
nimi. Bardzo wyrównana stawka – wszystkie są przyjemne dla powonienia i
podniebienia. Mimo naszego umiarkowanego entuzjazmu dla tego gatunku piwa.
Każde jest inne, każde na swój sposób kusi. Szczególnie dwa pierwsze miejsca to
w gruncie rzeczy loteria. Jeśli chodzi o trzecie, to mam tutaj dość mocnego
faworyta. W końcu jednak trzeba ustawić ten ranking. Moim zdaniem, wygrywa –
nieznacznie, ale jednak – Arden. Najpewniej dzięki tej sympatycznej wędzonce,
nadającej piwu dodatkowego wymiaru. Na drugim miejscu plasuje się Gloger, a na
brąz zasługuje dzisiaj angielski London Black Cab. Już, poszło! Konsultuję
ranking z najlepszą z żon – okazuje się, że jest dokładnie taki sam i okupiony
takimi samymi dylematami. Coś stanowczo za często się ostatnio ze sobą
zgadzamy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz