(06/08/2015)
194. Augustiańskie
Niefiltrowane Piwo Pszeniczne (Browar Widawa) 4,9%
195. Valentins
Hefeweissbier (Privatbrauerei Eichbaum) 5,3%
196. Witte
Trappist (Bierbrouwerij de Koningshoeven) 5,5%
197. Flensburger
Weizen (Flensburger Brauerei) 5,1%
198. Obolon
Weizenbier (Obolon) 5%
Ani Augustiańskie, ani Valentins, ani Obolon nie wiedzą co
to piana. Nalewają się jak z kranu, pienią się krótko, mizernie, a piana zanika
niemal do zera natychmiast. Witte Trappist pieni się wzorcowo, a nawet po
dobrych kilku minutach na powierzchni unosi się całkiem przyzwoita biała
grzywa. Tylko nieznacznie gorzej – a raczej odrobinę mniej dobrze – jest w
przypadku Flensburgera.
Augustiańskie
przede wszystkim pachnie świeżymi drożdżami. Jak gdyby proces fermentacji w tym
piwie w ogóle nie zaszedł. Nie ma w aromacie niczego więcej, a jeśli nawet coś
jest, to aromat drożdży tłumi to skutecznie. W smaku Augustiańskie smakuje…
drożdżami. Jest kwaśne i zdecydowanie niesmaczne. Podchodzę do niego po raz
drugi, i utwierdzam się w przekonaniu, że nie chcę oglądać dna tej szklanki.
Kwaskowatość i drożdże – a właściwie jedno z drugiego wynikające – dominuje nad
wszystkimi doznaniami aromatyczno-smakowymi. Piwo nadaje się tylko do wylania
do zlewu.
Valentins pachnie
bananami i troszkę pomarańczami. Da się wyczuć słód pszeniczny, trochę drożdży
i nieco nutek alkoholowych. W smaku jest lekkie, wręcz wodniste, mało przyjemne
– słodkie akcenty owocowe, głównie banany, ścierają się z dość natarczywą
kwaskowatością. Z czasem coraz intensywniej czuć drożdże – i w aromacie i w
smaku. Z każdym łykiem jest coraz słabiej, coraz mniej ciekawie.
Witte Trappist w
aromacie ma przede wszystkim akcenty cytrusowe. Słód pszeniczny, akcenty
korzenne. Trochę kwiatowych nutek, gdzieś tam w tle. W smaku jest bardzo
wyważone – ani za słodkie, ani za wytrawne. Bananowo-brzoskwiniowe. Słód
pszeniczny, jakaś ziołowość. Da się wyczuć delikatną drożdżową kwaskowość. Po
pewnej chwili, w piwie coraz bardziej ujawniają się akcenty ziołowe, które
bardzo sympatycznie konkuruje ze słodowymi nutkami. Właściwie współgra z nimi.
Wzór harmonii aromatyczno-smakowej.
Flensburger przez
chwilę pachnie zwietrzałą ścierką do podłogi. Zdaje się, że to połączenie
akcentów chmielowych i drożdżowych, ale pierwsze wrażenie nie jest
najciekawsze. Po chwili robi się grzecznej, ciekawiej. Pojawiają się nutki
bananowe, ale te banany jakby przypieczone i lekko skarmelizowane. Ścierka
należy do historii. W smaku jest bardzo lekkie, na granicy wodnistości, o
delikatnym, owocowym smaku, który po chwili uzupełniony zostaje bardzo
przyjemnym, czystym akcentem zbożowym. Mimo nieprzyjemnego pierwszego wrażenia,
piwo ostatecznie smakuje przyzwoicie. Więcej niż przyzwoicie.
Obolon pachnie
bardzo słodko, owocowo i karmelowo. Plus drożdże, słód pszeniczny. W smaku
przede wszystkim dużo gazu – bąbelki strzelają na języku, jakby popijać
szampana. Owocowe akcenty uzupełnione pszenicą, lekko kwaskowate. Może trochę
za dużo gazu, ale poza tym, całkiem przyjemne piwo.
Gdy przychodzi do ustawienia rankingu, po raz pierwszy mam
do czynienia z sytuacją, kiedy wiem doskonale, ponad wszelką wątpliwość, które
piwo zajmuje miejsce ostatnie, które przedostatnie, które jest w środku stawki,
ale mam problem z rozdziałem miejsc pierwszego i drugiego pomiędzy pozostałe
dwa piwa. Muszę wziąć jeszcze po kilka łyków. W sumie dobrze, że ta rozterka
dotyczy najlepszych w stawce. Chętnie wezmę jeszcze po kilka łyków. Wziąłem.
Już teraz chyba wszystko jest jasne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz