586. Piwni Koledzy
APA (Jan Olbracht Browar Rzemieślniczy) 5,6%
587. Vuelta APA
(Browar Spirifer) 4,9%
588. Labirytm
(Browar Nepomucen) 4,4%
589. King of Hop
(AleBrowar) 5%
Niestrudzenie szukamy przykładów warzonych w Polsce piw z
gatunków nowofalowych, które z czystym sumieniem można polecić i po które bez drżenia
ręki można sięgnąć ponownie. I nie po to, żeby je wylać do zlewu. Bynajmniej.
Gatunek APA wydaje się potencjalnie najbardziej przyjaznym podniebieniom słabo
znoszącym zbytnią, przesadzoną gorycz, charakterystyczną dla większości tego
typu produktów. Dlatego dzisiaj sięgnęliśmy znowu po kraftowe APA. A co, po
łatwiźnie spacerów sobie nie urządzamy.
Dzisiaj sięgnęliśmy po zasoby dostępne w zaprzyjaźnionym
sklepie Po Robocie (Świdnica, ul. Westerplatte 9), do którego serdecznie – i
zupełnie bezinteresownie – zapraszamy wszystkich spragnionych. No, niezupełnie
bezinteresownie. W naszym jak najlepiej rozumianym interesie jest, by taki
sklep istniał i się rozwijał. Żebyśmy i my mieli gdzie zaopatrzenie poczyniać.
Ot, i cały interes.
Tak czy owak, w Po Robocie znaleźliśmy i wybraliśmy sobie na
dzisiaj piwo z browaru Spirifer,
którego charakterystyczne etykiety już od jakiegoś czasu kusiły nas z półek
lokalnego Tesco, ale dotąd jakoś nie udało się nam przemóc nieśmiałości. Do
dzisiaj, bo właśnie dzisiaj z półki w Po Robocie zdjęliśmy Vueltę APA, piwo nawiązujące do wyścigu kolarskiego Vuelta a España.
Drugim piwem był Labirytm z browaru Nepomucen, a to dlatego, że Nepomucen
jeszcze nigdy u nas nie wystąpił, a polecany był nam często. Trzecie dzisiaj
APA to King of Hop z AleBrowar. A to dlatego, że AleBrowar
istnieje już na rynku wystarczająco długo, naszym zdaniem, by być może wreszcie
się nauczyć warzyć piwo. No i być może jest tu gwarancja, że choć jedno piwo
nam dziś posmakuje.
Czwarte piwo, które dziś znalazło się na naszym stole,
przybyło do nas nie z Po Robocie, a z Intermarche, gdzie podczas ostatnich
zakupów w oko wpadła nam seria piw pod wspólną nazwą Piwni Koledzy, uwarzonych w Browarze
Rzemieślniczym Jan Olbracht. Co prawda, pachnie to trochę serią HedgeHog,
czyli jakoś niezbyt obiecująco, ale dopóki nie sprawdzimy, to nie będziemy
wiedzieli. No i trochę im nie wyszło z tą pintą, o której tam napisali na
kontretykiecie, w ramach piwnych ciekawostek. Rzeczywiście, amerykańska płynna
pinta (liquid pint) to około 473 ml, jednak jest ona bez porównania rzadziej
stosowana jako miara pojemności piwa niż imperialna pinta (imperial pint)
stosowana powszechnie w Wielkiej Brytanii właśnie w odniesieniu do piwa. W UK
zawołanie „how about a pint?” nie wymaga dopowiedzenia – wiadomo, że chodzi o
piwo. Imperialna pinta to mniej więcej 568 ml, czyli wyraźnie więcej. Ale nie
ma co się czepiać. Chcieli ponieść kaganek oświaty, nie całkiem wyszło, lecz
intencje były szczytne.
Tyle gwoli wyjaśnień wszelakich. Lejemy do szklanek, cieszymy
się aromatem i smakiem. Albo i nie.
Jak się okazało po napełnieniu szklanek, Vuelta wykazało się
najbardziej wstydliwą pianą – było jej niewiele i dość szybko się zredukowała.
Pozostałe trzy pokryły się grzeczną pianą, w miarę trwałą, która w trakcie
opadania oblepiała ścianki szklanek.
Piwni Koledzy
American Pale Ale (12,5 Blg, IBU 35, pasteryzowane, niefiltrowane) – aromat
typowy dla APA – tropikalne owoce, mieszanka podgniłego mango i słodkich
grapefruitów, odrobina skórek cytrusowych, trochę żywicy. Wszystko to mało
wyraziste, ubite w jedną masę aromatyczną, jakby udeptane. Nie żeby
nieprzyjemne, bynajmniej. Jakieś jednak takie mało charakterne.
Na podniebieniu bardzo wodniste, gorzkie. Gorycz
nieprzyjemna, rodem z grapefruitowego albedo. Ponadto, rozwodnione akcenty
zbożowe, słodowe, nieco akcentów owocowych, ale tak blado, że właściwie nie ma
o czym mówić. Słabe piwo, nie chce mi się nad nim rozczulać, nie chce mi się go
kończyć. To na pewno uwarzył Jan Olbracht?
Kategoria: DO ZLEWU
Vuelta APA (12
Blg, IBU 45, pasteryzowane, niefiltrowane, warzone w Szczyrzyckim Browarze
Cystersów „Gryf”) – w aromacie przede wszystkim akcenty lakierowe, politurowe,
soczyste pomarańcze i mandarynki, świeżo rżnięte, żywiczne deski sosnowe,
owocowe żelki kwaśne. Aromat wyrazisty, choć może trochę za ostry w stronę
właśnie tych akcentów lakierowych.
Smak lekki, mało imponujący ciałem, a w nim akcenty owocowe,
owoce tropikalne, słodowe, spora doza goryczki – choć nie dominującej,
wyważonej. Niestety, krótko po przełknięciu akcenty owocowo-zbożowe nikną, a
pozostaje wszechobecny, wytrawny karmel. Coś jakby nałykać się gumy arabskiej,
kleju do znaczków pocztowych, takie tam. Plus coraz bardziej zalegająca
goryczka. Słabe, bardzo słabe.
Kategoria: JAKOŚ JE
ZMĘCZĘ
Labirytm American
Pale Ale (12,1 Blg, IBU 32, pasteryzowane, niefiltrowane) – bardzo
przyjemny aromat delikatnych cytrusów, poukładanych wśród wiórków drewnianych,
aromaty owocowe z tropikalnych żelków Haribo, sporo nutek ananasa. Trochę
świeżej słomy, odrobina niecałkiem wysuszonego siana na zachwaszczonej łące.
Bardzo przyjemny, apetyczny aromat.
Smak przyjemny, owocowy, mandarynki, mango, kumkwaty, jabłka
przypiekane na ognisku, prażone orzechy włoskie, słonecznik, sporo ziołowej,
niemal piołunowej goryczki, jednak wszystko grzecznie poukładane, smaczne.
Fajne piwo, choć może za dużo tej goryczki. Z czasem zaczyna zalegać na
podniebieniu i dominować smak piwa.
Kategoria: JESZCZE
RAZ TO SAMO
King of Hop American
Pale Ale (12 Blg, IBU 45, niepasteryzowane, niefiltrowane, warzone w
Browarze Gościszewo) – pachnie przede wszystkim zwietrzałym APA – te wszystkie
owoce tropikalne, cytrusy i żywice jakby wyblakłe. Dodatkowo nieco kwiatów,
schylonych w stronę nieprzyjemnych, zwietrzałych, tanich perfum. Plus aromat
czerstwego chleba. Mało to fajne, nie kusi zupełnie.
Smak jest zaskakująco pełny – przynajmniej na tle
pozostałych smakowanych dzisiaj piw. Mnóstwo tu przyjemnego zboża, sporo
owoców, trochę mniej przyjemnych nutek kwiatowych (jakby człowiek perfumy
chłeptał), trawiastych i zielnych. Słabe, po prostu słabe piwo.
Kategoria: JAKOŚ JE
ZMĘCZĘ
Jak widać, niestrudzenie brniemy przez style piwne, które
niekoniecznie nam odpowiadają, nie idziemy na łatwiznę. Jednak chyba trzeba to
zmienić i przestawić się na jakieś stouty, portery, pszeniczniaki i inne
przyjemniaki. W świetle niedawnych przygód z piwami kraftowymi w Szkocji, gdzie
piwa chmielone nowofalowo smakują i dają mnóstwo radochy, powiedzieć trzeba
sobie otwarcie – polscy kraftowcy nie radzą sobie z tematem. Robią okropne,
rozchwiane smakowo, przegoryczkowane wywary z chmielu, gdzie jakiekolwiek
doznania aromatyczno-smakowe nie mają racji bytu. Ważne, by było gorzko. W tej
sytuacji wcale nie dziwi pojawienie się na rynku wody chmielowej – wszak tzw.
beer geekom nie trzeba nic więcej, wystarczy wykręcająca gębę goryczka. I
pomyśleć, że dali się wpuścić w maliny reklamom piw koncernowych, od których
tak bardzo się odżegnują, a potem pewnemu kraftowemu guru, i uwierzyli, że w
piwie chodzi tylko i wyłącznie o goryczkę.
Dzisiejszy ranking jest dość prosty do ustalenia i
jednogłośny:
1. Labirytm
2. Vuelta, o włos przed równie paskudnym:
3. King of Hop
4. Piwni Koledzy
Aha, w okolicach lodówki leżą jeszcze trzy butelki APA. Ale
chyba je sobie odłożymy na później. Dużo później. Ileż można?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz