557. Basista
(Browar Profesja) 5,9%
558. Pospolite
Ruszenie (Browar Łańcut) 5,1%
559. Wołek
(Browar Miedzianka) 5%
560. Nocne Antały
Märzenbier (Browar Miejski Gloger) 5,2%
561. Wojtek (Browar
Koneser) 5,5%
Na pierwszy rzut oka widać, że dzisiejszy zestaw to
kompletnie różne, nie mającego ze sobą nic wspólnego, przypadkowo ustawione
obok siebie piwa. Jest jednak pewien mały, acz ważny element, który je łączy. Z
jego to właśnie powodu piwa te znalazły się dzisiaj u nas obok siebie. I
dzisiaj właśnie taki zestaw przez podniebienia sobie przelejemy. A co to za element?
Wszystko się za chwilę wyjaśni.
Zapowiada się nam mała blogowa rewolucja. Od początku
istnienia naszego bloga wychodziliśmy z założenia, że będziemy próbowali tylko
tych piw, które są do kupienia niejako przy okazji, bez wypuszczania się na
specjalistyczne łowy. I było to bardzo fajne założenie, a jakie wygodne! Nie
trzeba było podejmować niemal żadnego wysiłku, a materiału starczyło na grubo
ponad pół tysiąca różnych piw, ponad 150 postów. Na dłuższą metę jednak okazało
się, że uzależnienie od tego, co nam podrzuci Tesco, Intermarche, Auchan, czy
Lidl narzuca nam trudne do zaakceptowania ograniczenia. Kupujemy to, co jest,
nie mamy większego wpływu na dobór kolejnych zestawów, zmuszeni jesteśmy do
wylewania do zlewu piw, które raczej słabo nam podchodzą, ale akurat one były
dostępne, więc na nasz stół trafiły. Że o możliwości zestawienia kilku piw
prezentujących ten sam lub podobny styl nie wspomnę.
Jednym z powodów, dla których trzymaliśmy się zasady
przypadkowych zakupów był fakt, że w naszym pięknym mieście znaleźć można wiele
ciekawych miejsc (mamy, na przykład, wpisany na listę UNESCO Kościół Pokoju, a
co!), jednak specjalistycznego sklepu z piwem znaleźć się nie da. A
przynajmniej jeszcze do wczoraj znaleźć się nie dało. Wczoraj sytuacja uległa
zmianie, po raz pierwszy podwoje swe otworzył sklep Po Robocie (Świdnica, ul.
Westerplatte 9), no a skoro jest sklep, a na dodatek otworzyli go i prowadzą
znajomi – nie będziemy już więcej dawać zarobić wielkim, międzynarodowym
koncernom. Od dziś wspieramy lokalną inicjatywę. I tyle.
Kilka chwil po otwarciu sklepu wpadłem do Po Robocie i
zgarnąłem z półek kilka piw. Nie kierowałem się żadnym kluczem dotyczącym
gatunków. Ot, wziąłem to, czego od jakiegoś czasu miałem ochotę spróbować, lub
to, co polecił Jarek – właściciel sklepu. I tak, w ręce wpadł mi Wojtek, piwo o
którym słyszałem dużo dobrego. Poza tym, historia samego niedźwiedzia Wojtka
jest mi znana z relacji kogoś, kto Wojtka znał osobiście, więc tym bardziej.
Dawno nie piliśmy nic z Glogera, a to jeden z tych browarów, które podbiły
nasze serca i udowodniły, że najtrudniejsze gatunki piwne potrafi okiełznać i
przekuć w coś pysznego. Stąd do torby powędrowały Nocne Antały, piwo marcowe z
Glogera. Wołek z Browaru Miedzianka to piwo, które kiedyś, w jakimś multitapie
przywróciło mi wiarę w istnienie dobrego piwa wśród jakichś pomyj kraftowych,
którymi wypełniono nam wtedy szklanki. Zresztą, Miedzianka jeszcze nigdy nie
zawiodła, dlaczego więc miałaby zawieść teraz?
Basista i Pospolite Ruszenie to z kolei rekomendacje Jarka.
Wielką sympatią do Browaru Profesja nie pałam – zarówno do piwa (jakoś nie
udało mu się mnie zachwycić), ani do samego browaru – ale skoro jest szansa
zmienić to podejście, to ja jestem za. Gdyby Basista wiedział jaki ciężar
spoczywa na jego ramionach… Co do Pospolitego Ruszenia, to nie wiem o nim nic.
Podobnie jak i o Browarze Łańcut. No i chętnie się przekonam. Tym bardziej, że
APA to jeden z tych gatunków, moim zdaniem, gdzie dość łatwo się wyłożyć, pójść
na łatwiznę i kiepskie piwo zasypać chmielem. Ku radości niektórych, wśród
których akurat mnie nie ma. A jeśli APA jest dobrze skomponowane, to potrafi
być przepięknym, bogatym i złożonym piwem (patrz Amber APA). I tego właśnie
będziemy szukali.
Naturalnie, jeśli nawet dzisiaj zdecydujemy się na koniec
zestawić jakiś ranking, na pewno nie będzie to proste porównanie spróbowanych
piw. Co najwyżej stwierdzenie po które z nich sięgnęlibyśmy po raz drugi
chętniej, a po które mniej chętnie. Zresztą, jeszcze nie zdecydowano czy
jakikolwiek ranking dzisiaj powstanie.
Tymczasem polejmy, spróbujmy, bo ten wstęp zdecydowanie za
długi się robi.
Basista, American
Parmhouse Ale (13 Blg, IBU 26, niepasteryzowane, niefiltrowane,
przygotowane z wykorzystaniem trzech różnych drożdży, w tym dzikich) – w
aromacie – przedziwnym, nazwijmy rzeczy po imieniu – akcenty naftowe, pasta do
podłogi, cola, akcenty kwaskowate, przemieszane ze słodkimi. Wyraźne Marmite
(taki angielski ekstrakt drożdżowy, którego nikt normalny jadł nie będzie). Całe mnóstwo ziół – rumianek, lubczyk. Aromat
jest co najmniej intrygujący. Zobaczymy co się wydarzy na podniebieniu.
Smak – no co ja tu będę dużo mówił, smak jest przekozak! Są
w nim te wszystkie akcenty, które na nos się rzuciły, jest tam akcja,
interakcja, nieustanne ruchy wojska na podniebieniu. Są tam akcenty słodkie, są
ziołowe, jest jakaś pasta do podłóg, ale w wersji, układzie, kompozycji, która
każe się tą pastą na podniebieniu cieszyć. Jest jakaś woskowość. Coś naprawdę
fajnego, choć być może nie każdemu posmakuje – tak jest różne od standardowych,
popularnych gatunków. Jak dla nas (bo tu zgadzamy się obydwoje) jest to
odkrycie wieczoru.
Kategoria: JESZCZE
RAZ TO SAMO
Pospolite Ruszenie,
Amerykańskie Pale Ale (12,9 Blg, IBU 36, niepasteryzowane, niefiltrowane) –
aromat jest zdecydowanie chmielowy – są tu cytrusy, jest żywica, grapefruit
sweetie, jest trochę kandyzowanych owoców egzotycznych – papaja, ananas – ale też
są kwiaty, winne jabłka, papierówki. Wygląda na to, że Browar Łańcut wie jak
stosować amerykańskie chmiele. Aromat jest przepyszny, bogaty, gęsty – ma się
wrażenie, że sam aromat da się ugryźć.
Smak jest dokładnie taki, jak zapowiada aromat – pełny,
złożony, głęboki. Są tu przede wszystkim owoce leśne, głównie bardzo dojrzałe,
soczyste dzikie jeżyny, wanilia, toffi, kolendra, brzoskwinia, odrobina
lubczyku. A wszystko to poukładane jak mało kiedy. Bo jak moja żona mówi:
„Takie APA to ja mogę pić!” to nie są przelewki. Co to, to nie! A ona tak mówi!
I ja się z nią zgadzam. Jest tam gdzieś goryczka, nie za wiele jej, ale stoi
tam, gdzie jej miejsce, robi swoją robotę – inaczej piwo byłoby słodkim
ulepkiem. A nie jest. Jest naprawdę dobrze. Cholera, drugie piwo i drugi
zachwyt.
Kategoria: CUD, MIÓD,
MALINA (tutaj zaistniał pewien spór, ale to mój blog, ja tu decyduję; jak
mówię, że cud, miód, malina, to cud miód i malina. I już)
Wołek, Kölsch
(12,5 Blg, niepasteryzowane, niefiltrowane) – orzeźwiające akcenty – melon,
agrest, czarny bez, akcenty mokrej, czarnej ziemi. Odrobina gruszek z kompotu i
goździków. Prosi o wypicie, nie ma co do tego dwóch zdań.
Smak jest lekki, gryczany, słodowy, owocowy, są tu jabłka.
Przy dwóch poprzednich piwach wypada dość blado, jakby tylko echo tego dobrego
piwka z Miedzianki, które wcześniej pijaliśmy. Lekka kwaśność, wzmagająca wrażenie
wysokiego nagazowania. Jakby Miedziance słabsza warka się trafiła.
Kategoria: SPRAWDŹMY
PRZY OKAZJI CO Z TĄ WARKĄ, bo coś jest ewidentnie nie tak.
Nocne Antały,
Märzenbier (13,8 Blg, IBU 25, niepasteryzowane) – w aromacie kolendra,
akcenty lekko ziemiste, rumianek, wyprawiona skóra, mnóstwo zboża, nieco karmelu.
Bardzo przyjemny aromat.
Smak – czysta poezja, symfonia delikatności i harmonii. Jest
tu biszkopt, kawa, konfitura truskawkowa. Ogrom przepysznego zboża, prażony
słonecznik, toffi, a przy tym lekkość i harmonia. W pewnym momencie wchodzą
nutki ziołowe – tymianek, lubczyk. W Glogerze w dalszym ciągu wiedzą jak się
robi doskonałe, świetnie poukładane piwo. I to jest wielka ulga, bo po natknięciu
się na ich piwa w Tesco, zaczęliśmy się niepokoić, że może niekoniecznie ilość
pójdzie w parze z jakością. Wszystko jednak jest tak, jak być powinno.
Kategoria: CUD, MIÓD,
MALINA. Stanowczo
Wojtek, Golden Ale
(14 Blg, pasteryzowane, warzone na licencji Beartown Beer Company Ltd. w
Browarze Kaszubskim) – ma aromat piękny, bogaty, głęboki, a w nim jeżyny,
dojrzałe brzoskwinie, kandyzowane papaje, żywica sosnowa, odrobina ziół, np.
tymianku. Piękny, zachęcający aromat, świetnie poukładany.
Smak zachwyca – jest pełny, głęboki. Są tu akcenty
kandyzowania wielkiej ilości różnych owoców, jest zboże, w tym palone zboże, a
więc lekko goryczkowe akcenty spalenizny, jest sporo żywicy, ziół, jest syrop
na kaszel, jest jałowiec. Goryczka, która z tego wszystkiego wynika, jest
naprawdę świetna, nawet ona tutaj ewoluuje na podniebieniu. Z czasem jest jej
być może trochę za dużo. Co nie zmienia faktu, że jest to doskonałe, świetnie zestawione
piwo.
Kategoria: JESZCZE
RAZ TO SAMO
No i tak, wyszło na to, że spędziliśmy wieczór z naprawdę
dobrymi piwami. W różnych stylach, ale każde miało coś ciekawego do
zaoferowania. No, może poza tym Wołkiem, który trochę rozczarował. Jednak
wiemy, że Wołek jest inny, piliśmy go kilka razy i nigdy nie zwiódł, dlatego
teraz nie będziemy się nad nim wyznęcać. Tak czy owak, jest do wypicia bez
większego obrzydzenia. Natomiast wszystkie pozostałe albo ocierają się, albo są
niebezpiecznie blisko doskonałości.
Przypominamy – piwa te, i wiele innych można kupić w sklepie
Po Robocie, przy ulicy Westerplatte 9 w Świdnicy. Sklep się dopiero rozkręca,
więc wspomóżmy. Na pewno na dłuższą metę wszyscy mieszkańcy okolicy tylko
skorzystają na tym, że mamy taki sklep pod ręką.
Uprzedzając wszelkie wątpliwości – tekst nie jest
sponsorowany, za wszystkie piwa zapłaciłem normalną cenę. I wszystkie były tak
dobre, jak napisano powyżej. A fakt, że dwa pierwsze zostały mi polecone przez
obsługę, świadczy o poziomie kompetencji tejże. No i zwyczajnie chce mi się
wesprzeć taką inicjatywę, więc czynię to tak, jak potrafię.
Świetny sklepik i miła obsługa uwielbiam tam wracać co jakiś czas. Tego brakowało tutaj w Świdnicy <3
OdpowiedzUsuńJestem tego samego zdania :)
Usuń