488. Tesco Finest Lager 5,2%
489. Tesco Finest Wheat 5%
490. Tesco Finest Ale 5,2%
491. Tesco Finest Stout 4,8%
492. Tesco Finest Porter 5,3%
493. Tesco Finest IPA 5,8%
Takie czasy przyszły, że ręce pełne roboty, na nic czasu nie
ma, kolejka wpisów na blog czekających na publikację już dawno dwucyfrowa… A
tymczasem znalazłem coś, przed czym ludzie sami się nie ostrzegą, trzeba
działać.
Natknąłem się jakiś czas temu w miejscowym Tesco na taką oto
ofertę. Seria Tesco finest, sześć różnych piw, stoją i czekają by ich
spróbować. Natychmiast pojawiła się nadzieja, że skoro Tesco, i że takie
finest, to być może są to piwa uwarzone gdzieś w jakimś browarze na Wyspach, że
może będzie coś dobrego wreszcie, że może… Niedawna wyprawa do Szkocji i
rozkoszowanie się tamtejszymi piwkami utwierdziło mnie tylko w przekonaniu, że
są na świecie miejsca, gdzie nawet nowofalowe gatunki piw potrafią uwarzyć
dobrze, że nawet IPA potrafi smakować. A nie jak, nie przymierzając, jakiś
HedgeHog czy Pinta. Wrzuciłem więc natychmiast do koszyka po jednym. I całe
szczęście, że tylko po jednym. Oj, czuwała nade mną Opatrzność we własnej
osobie!
Przynoszę to coś do domu, cały dumny, zapraszam panią mą na
degustację. A co, właśnie tak, degustować będziemy. Nie smakować, próbować,
pić, tylko właśnie wreszcie degustować. No i nalewam.
Generalnie piana słaba, miejscami prawie jej nie ma. Jedynie
niezła, choć nie imponująca, na Ale. Nie o pianę w piwie wszak chodzi, czepiać
się nie będziemy. Trochę niepokoi fakt, że nawet na Wheat ilość piany jest
śladowa. Tak samo na Porterze i IPA. Cóż, widać takie to piwka. Na bitterach w
UK też się za bardzo nic nie pieni, a potrafią dać dużo radości. Wszystkie
ewidentnie niefiltrowane. Ewidentnie. Zachęca miły oku (i podniebieniu) poziom
zawartości alkoholu. Takie piwka w okolicach piątki, czasem nawet niżej, to ja
poproszę.
Ale, ale, zaglądam ja wreszcie na etykiety i kontretykiety (powtarzam
sobie zawsze, że powinienem brać ze sobą na zakupy okulary do czytania, a nie z
kotem w worku raz po raz do domu wracać!) i co ja tam widzę? Po pierwsze,
wszystkie sześć chmielonych jest ni mniej, ni więcej, a czeskim chmielem. Nawet
IPA? No dobra, może sobie wyhodowali jakieś citry i inne mozaiki, czemu nie? Większe
zaskoczenie czeka mnie na kontretykietach. Ano stoi tam jak byk, że wszystkie
dzisiejsze piwka warzone były na Słowacji. Nie podano browaru, miasta, adresu,
telefonu, czy maila. Na Słowacji. Nie na Wyspach. Nawet nie nad morzem, jak się
okazuje. Nie podano żadnych innych informacji – ani o ekstrakcie, ani IBU, ani o
rodzajach chmielu. Poza tym, że czeskie, naturalnie. No dobra, pijmy. O
przepraszam, degustujmy.
Aha, jako że sześć zupełnie różnych piw, to tylko je sobie
ocenimy (w skali 1-5), a w żadne rankingi bawić się nie będziemy. Bo niby jak?
Lager
(pasteryzowane, niefiltrowane, wyprodukowano na Słowacji) – pachnie jak
klasyczny lager, głównie słodowo, ma może trochę więcej ciała ze względu na
brak filtracji. Z chmielem też słabo, przynajmniej w aromacie. Ten jest
generalnie bez większego wyrazu. W smaku Zaskakująco pełne ciała, jak na lager.
Sporo goryczki. Całość rozchwiana, słodko-gorzka, nieuporządkowana.
Ocena: 2/5 –
głównie za to ciało
Wheat
(pasteryzowane, niefiltrowane, wyprodukowano na Słowacji) – w aromacie bananowo, drożdżowo, melonowo,
cytrusowo. Szału nie ma, typowy pszeniczniak. W smaku lekko i orzeźwiająco. Całkiem
fajna pszeniczna baza, bananowe akcenty (choć trochę sztuczne, jak z żelków
bananowych), ale za chwilę pojawia się kwaśność na granicy goryczy, jak
witamina C, którą za długo na języku trzymano.
Ocena: 2,5/5
Ale
(pasteryzowane, niefiltrowane, wyprodukowano na Słowacji) – w aromacie słód
przede wszystkim, kolendra, majeranek, odrobina chmielu cytrusowo-żywicznego, ale
tak delikatnie, w tle. Pachnie jak typowe English ale. W smaku pełne, najpierw
słodowo-owocowe, ale natychmiast złamane bardzo nieprzyjemną, zalegającą
goryczą, która ostatecznie dominuje wszystko. Słabe piwo, bardzo słabe piwo.
Ocena: 1/5
Stout
(pasteryzowane, niefiltrowane, z dodatkiem kawy, 7 rodzajów słodów,
wyprodukowano na Słowacji) – w aromacie kawa i czekolada. Jest bardzo słodko,
jak przesłodzona, lurowata kawa na dworcu. Trochę akcentów palonych, odrobina
karmelu. Tytoń i coca-cola. W smaku zaskakująco lekkie i słodkie. Mdląco wręcz
słodkie. Akcenty kawowe, czekoladowe (gorzka czekolada). Karmel. Mnóstwo
karmelu. Słabo, jednowymiarowo, monotonnie.
Ocena: 2/5
Porter
(pasteryzowane, niefiltrowane, wyprodukowano na Słowacji) – aromat bardzo
łagodny, kolowy, lekko kawowy, trochę czarnego bzu, bawarka. Smak bardzo
rozczarowuje – kawowo-kwaskowy, jak podłej jakości kawa rozpuszczalna. I popiół
tytoniowy. Płaski, nudny. Na koniec kwaśność łączy się z jakimś echem goryczy i
to tak sobie siedzi w pysku i psuje wrażenie.
Ocena: 1/5
IPA
(pasteryzowane, niefiltrowane, wyprodukowano na Słowacji) – początkowo pachnie
jak wzorzec IPA z Sevres – bardzo ładne chmiele cytrusowo-żywiczne. Żadnych
przegięć, żadnego walenia po nozdrzach. Pod spodem jednak jest niewiele ciała,
więc jak już się ulotnią te najbardziej lotne aromaty chmielowe, a robią to
dość szybko, pod spodem jest spore nic. W najlepszym razie trochę podgniłych
owoców, głównie brzoskwiń. Smak pełny, dość ciężki, owocowy. Plus nadciągająca
chwilę po przełknięciu goryczka grapefruitowo-żywiczna. A przy drugim łyku ta
goryczka już sforuje się na pierwszy plan, a potem już zalega i nie pozwala
cieszyć się niczym. Piwo tragiczne.
Ocena: 1/5
I co tu dużo mówić. Nie kupujcie tego. Nie dajcie się nabrać
na „finest”. Sam, głupi, powinienem był wiedzieć. A tak, mądry po szkodzie.
Całe szczęście, że jakoś strasznie drogie to piwo nie było. W promocji po 3,49 zł
za butelkę. Jak promocja się skończyła, cena podskoczyła do 3,99 zł. Nawet za
pół tej ceny nie warto.
Witam,
OdpowiedzUsuńpiłem tylko stouta (tzn. po kilku łykach poszedł do zlewu) i stwierdziłem że nie warto. Zresztą serie hedgehog unikam jak ognia, bo nie dość że zlew to jeszcze cena kosmiczna.
pozdrawiam
artur996
Ja HedgeHoga omijam szerokim łukiem, ale... Parę dni temu wrzuciłem do koszyka American Weizen z tej serii. Nie wiem jak to się stało, nie potrafię się wytłumaczyć, jakieś siły nieczyste musiały zadziałać w tym momencie. No i albo miałem słaby dzień, albo akurat to piwo całkiem im się udało. Na wszelki wypadek kupiłem jeszcze jedną butelkę, żeby mu się dokładniej przyjrzeć, ale to ciągle jeszcze jest przede mną.
UsuńA co do Tesco Finest, absolutnie odradzam. Nie można tak często znęcać się nad swoim zlewem. ;-)